Decyzja o zamknięciu cmentarzy na Wszystkich Świętych była szokiem nie tylko dla przedsiębiorców, którzy zostali z towarem, ale także dla zwykłych Polaków, którzy nie mogli odwiedzić groby bliskich. Rząd tłumaczy to bezpieczeństwem, ale są w PiS ci, którzy mają inną opinię, wśród nich posłanka Violetta Porowska.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował w piątek, że ze względu na rosnąca liczbę zakażeń koronawirusem wszystkie cmentarze będą zamknięte od soboty do poniedziałku włącznie.
Decyzja jest jak najbardziej słuszna, ale wielu Polaków pyta, dlaczego została podjęta tak późno? Na lodzie pozostali przedsiębiorcy, którzy zostali na lodzie z towarem. Odwiedziliśmy ich w sobotę przy warszawskich Powązkach i nie byli dobrej myśli po tak zaskakującej decyzji obozu władzy.
– Kwiaty się pewnie zmarnują jak się nie rozkręci i nie będą ludzie przychodzić. Wczoraj jeszcze cmentarz był otwarty, to i byli ludzie, a teraz? – opowiadał nam jeden ze sprzedawców.
Od bardzo dawna wirusolodzy namawiali rząd na to, żeby ogłosił zamknięcie cmentarzy. Gdyby zrobił to wcześnie może uniknięto by problemów, bo ludzie mogliby wcześniej odwiedzić groby bliskich, a sprzedawcy nie gromadziliby towaru. Ale PiS z decyzją czekał do ostatniej chwili. Dlaczego?
Nowe światło na sprawę rzuca wpis posłanki Violetty Porowskiej. "Zamknięcie cmentarzy to dobra decyzja Premiera Morawieckiego. Za przyrost zakażeń nie będą odpowiadały osoby odwiedzające groby bliskich, a tylko protestujący i politycy PO i Lewicy, którzy ich do tych protestów podżegają" – napisała na Twitterze Porowska.
Jeśli to prawda, to wychodzi na to, że PiS specjalnie zamknął cmentarze, a tak późny termin wskazuje, że nie zamierzał tego w ogóle robić. Powstała jednak idealna okazja, żeby zrzucić winę na protestujących za galopującą liczbę nowych przypadków koronawirusa.