To nie może się udać – zakrzyknęli publicyści od prawa do lewa, gdy Strajk Kobiet przedstawił wstępny skład Rady Konsultacyjnej. Niektórzy kpią nawet, że to grupa rekonstrukcyjna KOD. “Niech sobie zrobią własny protest” – odcinają się zwolenniczki i zwolennicy Strajku.
Ale nie wszyscy. Część z nich krytykuje skład Rady Konsultacyjnej – wskazuje choćby na to, że średnia wieku jej członków jest znacznie wyższa niż na protestach, które zaczęły się od zakazu aborcji embriopatologicznej.
Demonstracje kobiet i ich sojuszników nie bez powodu są nazywane rewolucją młodych. A legalna aborcja to pierwszy, ale od dawna nie jedyny postulat, który jest wykrzykiwany na manifestacjach, oprócz uniwersalnego JBĆ PiS.
Młodzi i "dziadersi"
Strajk Kobiet odpiera zarzuty w sprawie Rady Konsultacyjnej. Podkreśla, że jej skład jest wstępny, wkrótce dojdą kolejne osoby, które zresztą można zgłaszać, a ciało eksperckie ma mieć charakter służebny wobec protestujących. “Nic o Was, bez Was” – zapewniają organizatorki. Dodają, że efektem działania Rady ma być “instrukcja wyjścia z bagna”, jakim stało się według nich państwo PiS.
Druga rzecz widoczna wśród części sympatyków Strajku to duża obawa o to, że bunt młodych zostanie przekuty w stołki dla “dziadersów” – jak nazywają kilka razy starszych od siebie uczestników życia publicznego. Perspektywa, że Strajk Kobiet może zostać wykorzystany do tej samej brudnej polityki co zawsze, u niektórych wywołuje rozgoryczenie, a u innych lęk. Bo jeśli okaże się, że można zmarnować tę ogromną energię, która przez ostatnie 10 dni była widoczna na ulicach, to czy w Polsce jest jakakolwiek nadzieja na zmianę?
– Największym błędem Strajku Kobiet byłoby zatkanie uszu na to, co mówią setki tysięcy osób, które zaangażowały się w protesty w różnych miejscach kraju – mówi naTemat Maja Staśko, feministka i aktywistka. Podkreśla, że perspektywa mieszkanek i mieszkańców mniejszych ośrodków często bywa inna niż wielkomiejska – pojawiają się tam inne problemy, albo te same problemy mają inny wymiar.
Staśko ucieszyła się z tego, że powstała Rada Konsultacyjna. – Potrzebne jest takie medium, gdzie będą spływać pomysły protestujących z całej Polski – tłumaczy działaczka. Dodaje, że ma zastrzeżenia, ale ma też świadomość, że Rada dopiero się kształtuje, więc jest czas na naprawienie błędów.
– W Radzie powinna znaleźć się solidna reprezentacja osób młodych. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby zabraknąć Aborcyjnego Dream Teamu, który realnie pomaga kobietom potrzebującym aborcji. Przecież to ich numer, +48 22 29 22 597, pojawiał się na transparentach w całej Polsce. W skład tego ciała powinny też wejść doule aborcyjne – zwykłe kobiety, które towarzyszą osobie podczas zażycia tabletek czy zabiegu – argumentuje Staśko.
Aktywistka ocenia wstępny skład Rady jako warszawskocentryczny. – Nie wiem, czy oni się wszyscy znają, ale na razie to wygląda na grupę uprzywilejowanych znajomych, z których część była już u władzy. Mam nadzieję, że skład gremium zostanie szybko zróżnicowany o osoby z różnych regionów i różnych klas – także o te, które po raz pierwszy wyszły na ulice. Ale dajmy Strajkowi chwilę, Rada dopiero powstała.
Zalążek alternatywnej Polski
Na to, że startowy skład Rady jest zdominowany przez ludzi ze stolicy, zwraca uwagę także Agata Czarnacka, filozofka polityki, autorka publikująca w serwisie polityka.pl.
– Zaskoczyło mnie to – mówi Czarnacka, która przypomina, że Marta Lempart często podkreślała lokalny charakter ruchu. Zdaniem publicystki nawet wstępny skład Rady powinien bardziej odzwierciedlać to, że siłą Strajku Kobiet są protesty w małych miejscowościach – także tych, które nigdy przeciw niczemu nie protestowały.
– W tej Radzie powinny zasiadać liderki lokalne, ktoś kto zna życie gminne, miejskie czy wojewódzkie – przekonuje Czarnacka. Tylko w ten sposób jej zdaniem Rada nie zmieni się w kolejny klub towarzyski, który odstraszy młodych.
Ale filozofka polityki uważa, że nawet zróżnicowana Rada nie wystarczy. Według niej to jest ten moment, gdy Strajk Kobiet powinien pomyśleć o zrobieniu tego, co mówiła jedna z liderek protestu, Klementyna Suchanow: stworzyć zalążek alternatywnej Polski. Przekuć JBĆ PiS w pozytywną sieć samopomocy, która pokaże społeczeństwu, że nawet w czasie epidemii ogarnia rzeczywistość lepiej, niż bezradny rząd.
– Nie chodzi tylko o przynoszenie zakupów seniorom, bo to już świetnie robi facebookowa grupa Widzialna Ręka, ale na przykład o oddolne stworzenie koordynacji między szpitalami, od których drzwi odbijają się teraz chorzy przywożeni karetkami. Udane rewolucje polegały na tym, że w pewnym momencie protestujący mieli większy autorytet niż rząd. Alternatywna struktura komunikacji, pozwalająca oddolnie zarządzać krajem, mogłaby być środkiem do tego celu – mówi Czarnacka.
Zastrzega, że zdaje sobie sprawę, iż takie rzeczy łatwo mówić, ale trudniej zrobić. Sama jest teraz we Francji, gdzie opiekuje się schorowanym krewnym. Niepokoi się rosnącą w Polsce liczbą zakażeń i zgonów z powodu koronawirusa.
– Strajk wygra, gdy ludzie wrócą do domów na jego – a nie rządu – wezwanie. Rada Konsultacyjna wydaje się powtórzeniem tego, co robili Biedroń i Hołownia. W mojej ocenie priorytetem jest przeniesienie oporu do sieci i przekucie ruchu wkurwu w ruch samopomocy – tłumaczy Czarnacka. – To tylko brzmi milutko, ale jest znacznie bardziej radykalne niż okrzyki na ulicy, bo oznacza realny transfer władzy. W czasie pandemii przecież nikt się nie zgodzi na formalną wymianę rządu! – konkluduje.
Patrzenie władzy na ręce
Do zaprzestania wychodzenia na ulice nie nawołuje anarchistyczny kolektyw Syrena. Tuż po tym, jak Strajk Kobiet ogłosił wstępny skład Rady, na stronie Syreny na Facebooku pojawił się komentarz, w którym pobrzmiewało rozczarowanie. "Gdzie kobiety z mniejszych miast i wsi? Gdzie związkowczynie? Gdzie osoby, które mówią publicznie o swoim doświadczeniu aborcji? Gdzie osoby z niepełnosprawnościami? Gdzie osoby pracujące seksualnie czy osoby wykonujące pracę opiekuńczą? Powiemy za siebie – nie widzimy w tej radzie swojej reprezentacji" – czytamy w poście.
Paulina (imię zmienione) z kolektywu tłumaczy, że Strajkowi Kobiet nadal kibicuje, a konstruktywna krytyka to normalna rzecz. – Wierzymy w idee Rady. Naprawdę cieszymy się, że to w taki sposób, a nie przez wewnętrzne partyjne lub organizacyjne ustalenia będzie się rozwijać sytuacja. Ale naszą rolą jest patrzenie na ręce każdej władzy. I tej instytucjonalnej, i oddolnej, spontanicznej. Nasza krytyka wychodzi z pozycji sojuszniczej – to normalne, że takie głosy pojawiają się w ruchach protestu. Jako anarchistki zawsze będziemy czujne wobec wszystkich ośrodków władzy – podkreśla.
Anarchistka zwraca uwagę na to, że kluczowe znaczenie ma wysłuchanie głosów osób, które zazwyczaj zepchnięte są na margines. Które albo są niewidzialne w debacie publicznej, albo rozmawia się o nich ponad ich głowami. Paulina zakłada jednak, że liderki Strajku mają dobrą wolę, a ostateczny kształt Rady będzie odzwierciedlał różnorodność protestujących.
– Ruchom oddolnym może być i dalej i bliżej do zinstytucjonalizowanej władzy, mogą w mniejszym lub większym stopniu korzystać z istniejących już hierarchii. To wymaga refleksji – im bliżej do władzy, tym trudniej usłyszeć głosy najbardziej zmarginalizowane. Wierzymy, że Strajk chce je usłyszeć. I stąd nasz wpis i nasza krytyka. Chcemy zadbać o to, żeby w radzie reprezentowane były głosy, które najczęściej zepchnięte są na bok – podsumowuje Paulina.
Strajk Kobiet zbiera kandydatury
Tymczasem Strajk Kobiet ogłosił w poniedziałek po południu, że przyjmuje propozycje kandydatur do Rady Konsultacyjnej. "Działamy! Nie, to nie jest tak, że 20 osób zebrało się i zdecyduje teraz w wielkim sekrecie, co z tą aborcją i co z tą Polską" – przekonują liderki na Instagramie.
Proponowane nazwiska mają spływać na specjalnie utworzone adresy e-mail, odpowiadające obszarom, których dotyczą postulaty. "Jednocześnie przestajemy zbierać informacje z Waszych komentarzy i różnych maili kierowanych na maile inne niż adresy w tym tym poście. Bo toniemy. A chodzi o to, by pracować, a nie tonąć" – podsumowuje Strajk Kobiet.