Wojciech Łączewski to były sędzia, przeciw któremu prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Łączewski wyjaśnia, dlaczego jego zdaniem tak się stało. Wskazuje na obawy polityków obozu rządzącego.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Prokuratura Regionalna w Krakowie skierowała 20 października akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi Łączewskiemu. Oskarża go o fałszywe zawiadomienie organów ścigania o przestępstwie oraz złożenie fałszywych zeznań.
Poszło o screeny z rzekomej korespondencji Łączewskiego z osobą podającą się za redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Lisa. Zdjęcia rozmów miały dowodzić, że sędzia namawiał tę osobę do opracowania nowej strategii przeciwko rządowi PiS. Łączewski temu zaprzecza. Cała rozmowa była prowokacją osób podających się za dziennikarza, ale Łączewski twierdzi, że to nie on pisał wiadomości.
W 2016 r. zawiadomił prokuraturę, że ktoś mógł się pod niego podszyć i sfałszować dialogi. Prokuratura umorzyła postępowanie, ale wyodrębniła materiał do kolejnej sprawy i zaczęła ścigać Łączewskiego.
Wedlug ustaleń prokuratury na Twitterze zaaranżowane zostało spotkanie sędziego z rzekomym Tomaszem Lisem i ten miał stawić się na nim zgodnie z ustaleniami.
Krakowscy śledczy oskarżają Łączewskiego o złożenie fałszywych zeznań w zakresie wytłumaczenia swojej obecności w miejscu, w którym czekali na niego dziennikarze. Twierdził, że przybył tam, bo chciał odebrać książkę dla znajomego. Łączewskiemu grozi kara pozbawienia wolności do lat 8.
15 listopada 2019 Wojciech Łączewski złożył rezygnację z urzędu sędziego. To był jego sprzeciw wobec "niszczenia wymiaru sprawiedliwości w imię partyjnego interesu". W rozmowie z naTemat tłumaczył motywy swej decyzji.
Teraz Łączewski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wyjaśnia, skąd działania prokuratury. Zdaniem byłego sędziego, władza jest przerażona z powodu jego wiedzy na niewygodne dla obozu rządzącego tematy, w tym katastrofy smoleńskiej.
– Pan minister Ziobro, któremu podlega prokuratura, usiłuje zrobić ze mnie bandytę. Dlaczego? Posiadam ogromną wiedzę o tym, co wyczyniało CBA za czasów Mariusza Kamińskiego, znam też zapis ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich – wyjaśnia Wojciech Łączewski w rozmowie z "Wyborczą".
Wojciech Łączewski orzekał bowiem w postępowaniu dotyczącym organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. – Charakter informacji, które wtedy poznałem, może budzić, w mojej ocenie, ogromne przerażenie. Doskonale zdają sobie sprawę, jakie materiały znajdują się w tych aktach – tłumaczy Wojciech Łączewski.