W Stanach Zjednoczonych trwa cały czas liczenie głosów. Jednak o tym, kto został prezydentem, dowiemy się prawdopodobnie dopiero w piątek. Winny takiemu opóźnieniu jest stan Pensylwania, który dopiero we wtorek rano rozpoczął liczenie głosów, które zostały wysłane korespondencyjnie.
Pensylwania jest jednym z najważniejszych "pól bitew prezydenckich" i zarazem jedynym ze stanów, który nie rozpoczął liczenia głosów korespondencyjnych wcześniej, tylko dopiero rano w dniu wyborów. Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami takie opóźnienie sprawi, że oficjalny wynik wyborów poznamy najszybciej w piątek.
Taka decyzja w sprawie liczenia głosów była kompromisem w negocjacjach między administracją senatora Demokratów Toma Wolfa a Republikanami, którzy kontrolują stanową legislaturę.
W tej chwili (16:00 w środę 4 listopada) w Pensylwanii prowadzi Donald Trump, który z 2 976 718 głosów ma 54,7 proc. poparcia. Z kolei Joe Biden ma poparcie o około 600 tys. głosów mniejsze, co stanowi 43,9 proc. Ale do policzenia zostało jeszcze 23 proc. głosów. W środę do końca dnia mają zostać policzone podobno głosy z Filadelfii.
A stawka jest spora, bo w grę wchodzi aż 20 głosów elektorskich, które mogą przeważyć szalę w każdą stronę. Demokraci są jednak pewni swego. Senator Demokratów Bob Casey powiedział NBC News, że Joe Biden wygra tam z przewagą 100 tys. głosów.
– Trump tutaj nie wygra. Amerykanie są mądrzy i wierzą w konstytucję. Mechanizmy wyborcze zawarte w konstytucji "przejadą się" po nim – stwierdził Casey.