Jeśli stawiamy na paznokcie do nieba, których nie powstydziłaby się bywalczyni Sunrise Festival, wszystkie środki bezpieczeństwa mogą na niewiele się zdać. Długie, sztuczne paznokcie w pandemii to - delikatnie mówiąc - nienajlepszy pomysł.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Study case: "Mycie rąk - zobacz jak"
Wiosną, podczas pierwszej fali pandemii, redakcje prześcigały się w produkcji tekstów dotyczących bezpieczeństwa. Mieliśmy więc idące w dziesiątki newsy pokroju "Czy dobrze myjesz kciuk? Naukowcy nie mają wątpliwości", setki poradników, jak robić covidowe pranie i tyleż przepisów na płyny do dezynfekcji domowej roboty.
Teksty o tym, jak powinien wyglądać pandemiczny manicure, można było policzyć na palcach jednej ręki (konkretnie: na jej dwóch paznokciach).
Tymczasem już w latach 70. stwierdzono, że zakrywanie czubków palców zmniejsza liczbę drobnoustrojów na dłoniach. Jednak to nie bogu ducha winne opuszki stanowiły potencjalne zagrożenie epidemiologiczne, ale właśnie paznokcie.
W 1988 roku naukowcy z Wydziału Dermatologii na Uniwersytecie Pensylwanii przebadali mikroflorę dłoni 26 ochotników. Bakterie żyjące na poszczególnych obszarach były liczone w setkach i tysiącach. Gdy naukowcy przyjrzeli się temu, co pod paznokciami, okazało się, że pod każdym z nich kłębią się setki tysięcy drobnoustrojów, a więc w przybliżeniu co najmniej sto razy więcej niż na samych dłoniach.
Przestrzeń między cienką keratynową płytką, a skórą jest znakomitym środowiskiem dla bakterii i grzybów, a i wirus przycupnie - wilgotno, ciepło, z ograniczonym dostępem światła i mydła - żyć, nie umierać. Nie trzeba tęgiej głowy, żebym domyślić się, że im paznokcie dłuższe, tym warunki dla drobnoustrojów lepsze.
Miłośniczki długich szpadli i migdałów mogłyby zaperzyć się, że przecież nie o długość, a o higienę tu chodzi. I miałyby rację, ale to pod długie paznokcie trudniej dotrzeć z mydłem czy płynem do dezynfekcji dłoni. A jakoś trudno wyobrazić sobie, że wszystkie długoszpone kobiety wychodzą z domu ze szczoteczkami do paznokci w torebkach, aby procedurom higienicznych stało się zadość w pracy i w centrum handlowym.
Gdzie kurzy i brud, tam bakterie
Mikrobiologa i wirusologa dr Tomasza Dzieciątkowskiego pytam na wstępie, co żyje pod naszymi paznokciami. Okazuje się, że trafiłam z pytaniem jak kulą w płot.
– Na szczęście pod powierzchnią paznokcia "żyje" co najwyżej jedynie łożysko i macierz, z której paznokieć się tworzy – śmieje się Dzieciątkowski. – Natomiast pomiędzy paznokciem a naskórkiem może zbierać się kurz i brud. A tam gdzie kurz i brud, tam też bakterie, choć wirusy i grzyby również mogą się pojawić – uściśla.
Co prawda wirus COVID-19 nie przetrwa za paznokciem dłużej niż na powierzchni skóry (czyli od 6 do 8 godzin), ale sytuacja zmienia się, gdy paznokieć jest sztuczny.
– Nie jestem ekspertem od materiałów używanych przy przedłużaniu paznokci, ale z badań wynika, że na powierzchniach plastikowych wirus jest w stanie przetrwać nawet do trzech dni. Co do zasady - pozostaje dłużej aktywny na materiałach syntetycznych. Z pewnością szanse, że SARS-CoV-2 pozostanie dłużej zakaźny rosną w przypadku długich paznokci.
W kontekście pandemii zastanawia mnie jeszcze jeden klasyczny element manicure’u - wycinanie skórek.
– Mało prawdopodobne, żeby obrąbek i wały okołopaznokciowe były dodatkowym siedliskiem drobnoustrojów. Co prawda pozadzierane albo poranione skórki mogą być źródłem zakażeń, ale akurat nie koronawirusem, który przede wszystkim przenosi się drogą kropelkową, a nie poprzez krew – komentuje wirusolog.
Przenośna farma drobnoustrojów
Rok po wspomnianym wyżej badaniu przeprowadzono kolejne. Tym razem naukowcy chcieli sprawdzić, czy mikroflora pod sztucznymi paznokciami różni się czymś od tej pod naturalnymi. W eksperymencie wzięło udział 56 pielęgniarek noszących sztuczne paznokcie i tyle samo koleżanek po fachu bez tipsów. Dłonie kobiet zbadano przed i po myciu rąk. W obu przypadkach więcej drobnoustrojów było na dłoniach pań ze sztucznymi paznokciami.
Niestety naukowcom nie udało się wówczas odpowiedzieć na pytanie, czy tipsy to przenośna farma bakterii - sztuczne paznokcie badanych były przeważnie dłuższe niż te naturalne, co mogło być główną przyczyną problemów z pozbyciem się drobnoustrojów.
Temat ryzyka epidemiologicznego związanego ze sztucznymi paznokciami był podnoszony najczęściej w środowiskach pielęgniarskich. W 2002 roku w "Journal of Pediatric Oncology Nursing" ukazał się artykuł podsumowujący stan wiedzy. Udowodniono wreszcie, że kolonie bakterii i grzybów są liczniejsze na sztucznych paznokciach.
Pewnym zaskoczeniem był natomiast fakt, że kobiety decydujące się na przedłużanie paznokci myją ręce rzadziej i/lub mniej dokładnie niż koleżanki. Niestety nie ustalono, czy był to efekt lęku przed zniszczeniem brokatowych szlaczków i zgubieniem kryształków w zlewie.
Prawodawstwo nie nadąża niestety za modą, a przynajmniej nie w Polsce. Nie ma przepisów prawnych zakazujących noszenia sztucznych paznokci przez pracowników szpitali i przychodni, chociaż jeszcze przed pandemią Krajowa Konsultantka w dziedzinie pielęgniarstwa epidemiologicznego przestrzegała przed nimi koleżanki.
"Doświadczenie epidemiologiczne wielu ośrodków i doniesienia ekspertów wskazują, że sztuczne paznokcie tzw. tipsy mogą (…) odgrywać negatywną rolę w rozprzestrzenianiu zakażeń szpitalnych, dlatego ich noszenie jest niewskazane" - czytamy w rekomendacji opublikowanej na stronie pielęgniarkicyfrowe.pl.
W kwestii paznokci - zarówno dla pracowników zawodów medycznych, jak i studentów medycyny - mamy jedynie zalecenia, nie nakazy. – Paznokcie powinny być krótko przycięte i niepomalowane, a na palcach i dłoniach nie powinno być biżuterii. Oczywiście dotyczy to miejsca pracy – komentuje dr Dzieciątkowski.
Ci, którzy już zbierali się do ruszenia na barykady z transparentem "Zdelegalizować sztuczne paznokcie w pandemii", powinni chwilkę poczekać. Okazuje się, że są i epidemiologiczne plusy tipsów. Patrycja, która na paznokcie chodzi regularnie od trzech lat, wybiera manicure żelowy, żeby powstrzymać się od obgryzania paznokci i nie jest w tym odosobniona.
– Są tak twarde, że nie ma, co ich skubać. Jeśli dla kogoś obgryzanie paznokci to nawyk o podłożu nerwicowym, zniszczy i lakier hybrydowy. Co innego ze sztucznymi paznokciami. Jeśli już płacę dodatkowo za żel, przy okazji przedłużam paznokcie, bo tak łatwiej wymodelować pożądany kształt i ręka wygląda zgrabniej – wyjaśnia.
Dodaje, że zdaje sobie sprawę, że długie paznokcie są „niehigieniczne”, ale biorąc pod uwagę, że do zakażenia koronawirusem dochodzi drogą kropelkową, większe zagrożenie stanowiłby powrót do obgryzania paznokci, a nie ich długość.
O to, czy pandemia wpłynęła na życzenia klientek, pytam Anetę, która prowadzi salon manicure’u w Trójmieście. Odpowiedź brzmi: nie. Dziewczyny nadal pragną najbardziej długich, migdałowatych paznokci. Zmieniły się za to kolory.
Latem popularne były mocniejsze barwy - róż, turkus, soczysta zieleń. Jesienią - bordo, fiolety, brązy. Od początku pandemii większość klientek decyduje się raczej na paznokcie nude - w kolorach cielisty. Przyczyna jest prozaiczna. Jeśli trafią na kwarantannę albo salon zostanie zamknięty, nie będzie tak bardzo widać odrostu. Przy mocniejszych kolorach to niemożliwe.
Czy zdezynfekowała pani paznokcie?
W zamierzchłym kwietniu tego roku rząd wprowadził obowiązek robienia zakupów w rękawiczkach ochronnych lub dezynfekcji rąk przed wejściem do sklepu. W praktyce rozporządzenie jest egzekwowane raczej od właścicieli niż od klientów. Owszem, przy drzwiach stoją dozowniki z płynami, które mają więcej procent niż najtęższy trunek z działu "alkohole", ale co z tego, skoro mało kto z nich korzysta. A tipsiary (żelowe, akrylowe i plastikowe) na zakupy jak chodziły, tak chodzą.
Czytaj także: Koronawirus nie lubi wilgoci. W suchych pomieszczeniach łatwiej się rozprzestrzenia [NOWE BADANIA]
Dobra wiadomość jest taka, że pod pomalowanymi klasycznym lakierem paznokciami nie osiedla się więcej drobnoustrojów niż pod tymi niepomalowanymi. Szkopuł jest jeden - lakier powinno się zmywać stosunkowo często, co 3-4 dni.
Na powstanie Ligi Obcinania Paznokci i punktów zdejmowania szpon raczej nie ma co liczyć. Jedyne, co możemy zrobić z tym skądinąd śmiesznym problemem, to uprawiać swój ogródek (skrócić własne paznokcie).
Chcesz opowiedzieć swoją historię? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl