Rafał Trzaskowski napisał specjalny list do dyrektorów szkół, nauczycieli, uczniów, a także ich rodziców, w którym odniósł się do sprawy możliwego wyciągania konsekwencji wobec nauczycieli uczestniczących w Strajku Kobiet. Szef MEN odpowiedział na pismo prezydenta Warszawy. – Jest kłamstwem twierdzenie, że będziemy pociągać do odpowiedzialności kogokolwiek – powiedział Przemysław Czarnek.
W napisanym przez siebie liście Rafał Trzaskowski zaapelował do władz Ministerstwa Edukacji, aby zaprzestało używania "retoryki szantaży" i narzucania "jedynie słusznych poglądów".
Na odpowiedź Przemysława Czarnka nie trzeba było długo czekać. – Kuratorzy nie prosili dyrektorów szkół o personalia uczniów lub nauczycieli, którzy tylko brali udział w protestach. Jest kłamstwem twierdzenie, że będziemy pociągać do odpowiedzialności kogokolwiek tylko i wyłącznie za branie udziału w protestach i głoszenie swoich poglądów – oznajmił szef resortu w rozmowie z portalem tvp.info.
Polityk poinformował, że kuratorzy zbadają sprawy i incydenty, o których mówili "oburzeni rodzice". – Otrzymywaliśmy sygnały o namawianiu uczniów podczas lekcji do udziału w protestach, a także o wulgarnym - a tym samym nielicującym z zawodem nauczyciela - zachowywaniu się podczas protestów. W takich sytuacjach konieczna jest natychmiastowa interwencja, której oczekiwali od nas rodzice – dodał Czarnek.
Przypomnijmy, że pod koniec października w mediach pojawiły się informacje o tym, iż liderkom trwających protestów przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego może grozić nawet do 8 lat więzienia. Prokuratura Krajowa wydała oświadczenie ws. demonstracji w całym kraju. Śledczy podkreślili, że protesty te są nielegalne.
"Osoby, które organizują nielegalne zgromadzenia, stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia wielu osób, z czego doskonale zdają sobie sprawę" – czytamy w oświadczeniu Prokuratury Krajowej.