Niezwykły smak zawdzięczają wyjątkowemu nadzieniu z białego maku, bakalii i śmietany. Choć są bardzo kaloryczne (jedna sztuka to około 850 kcal), to od lat są jedną z najpopularniejszych przekąsek, jakie serwowane są z okazji Święta Niepodległości 11 listopada. Wbrew pozorom samodzielne przygotowanie ich w domu wcale nie jest aż takie trudne, wymaga jednak odrobiny cierpliwości.
Legenda głosi, że słynne rogale marcińskie stworzył ubogi, ale bardzo pobożny poznański piekarz o imieniu Walenty, który podczas odpustu w pobliskiej parafii był tak poruszony kazaniem o szlachetnych czynach świętego Marcina, że postanowił podzielić się z najbiedniejszymi tym, co posiadał.
Walenty nie mógł wzorem świętego okryć własnym płaszczem zmarzniętego żebraka (sam miał tylko jedno ciepłe odzienie), więc wpadł na pomysł, by rozdać głodnym własnoręcznie przygotowane wypieki. Natchnął go do tego czynu niezwykły sen.
Skąd się wzięły legendarne rogale świętomarcińskie?
Nocą poznańskiemu piekarzowi przyśnił się rycerz, w którym rozpoznał samego świętego Marcina. Zdumiony tym Walenty zapamiętał, że koń dostojnego jeźdźca zostawił na drodze podkowę. Po przebudzeniu zauważył zaś... ślady końskich kopyt na śniegu, choć w pobliżu nikogo nie było.
Na pamiątkę niecodziennego zdarzenia piekarz wykorzystał motyw ze snu i nadał półokrągły kształt drożdżowym bułeczkom, które wcześniej zaplanował zrobić. Słodkie nadzienie z białego maku miało symbolizować jasność płynącą z czystej duszy bohatera ze snu.
Zwyczaj dzielenia się smacznymi rogalami z ubogimi powtarzano co roku, a wkrótce stał się tak popularny, że zyskał miano lokalnej tradycji, która trwa do dziś.
Wielkopolskie cukiernie muszą posiadać specjalne certyfikaty zezwalające na produkcję rogali świętomarcińskich.
Każdego roku w samym Poznaniu 11 listopada zjada się ich aż... 300 ton. Władze miejskie podczas barwnego korowodu oddają wtedy klucze do miasta samemu świętemu Marcinowi.
Co wiemy o postaci, bez której nie powstałyby słynne drożdżowe rogale z nadzieniem z białego maku?
KIM BYŁ ŚWIĘTY MARCIN?
Św. Marcin zdobył sławę jako biskup Tours, ale w młodości był rzymskim legionistą. Podczas jednej z wypraw wjeżdżając do miasta Amiens u wrót bram spotkał zmarzniętego żebraka. Żołnierz wyciągnął miecz i jednym zamaszystym ruchem odciął część swojego odzienia, a następnie okrył nim trzęsącego się z zimna biedaka.
Kult tej szlachetnej postaci był na tyle powszechny, że w średniowiecznym Poznaniu w okolicach kościoła pod wezwaniem świętego Marcina co roku odprawiano jarmark połączony z odpustem, podczas którego manifestowano hojność wobec ubogich. Zwyczaj ten przetrwał do dziś pod postacią Imienin ulicy św. Marcin w Poznaniu.
CENA rogali marcińskich waha się od 35 zł do nawet 60 zł za kilogram, a za jedną sztukę trzeba zapłacić od około 5 zł (w supermarketach) do około 15 zł (w cukierniach i restauracjach). Taniej jest upiec je w samodzielnie w domu. W jaki sposób to zrobić?
Najprostszy przepis na rogale świętego Marcina
Składniki na nadzienie:
⦁ biały mak (250 g) zalany wrzątkiem i dwukrotnie zmielony
⦁ blanszowane migdały (150 g) — ewentualnie aromat migdałowy do smaku
⦁ orzechy włoskie (100 g)
⦁ masa marcepanowa (120 g)
⦁ cukier puder (3/4 szklanki)
⦁ miód (1 łyżka)
⦁ kwaśna śmietana (2 łyżki stołowe)
⦁ kandyzowana skórka pomarańczowa (3 łyżki), ewentualnie 2 łyżki kandyzowanej skórki cytrynowej (lub dowolne owoce z syropu)
⦁ garść rodzynek (około 3 łyżki)
⦁ podłużne biszkopty (4 sztuki)
⦁ rum lub likier Amaretto do namoczenia rodzynek
⦁ 1 jajko roztrzepane z łyżką mleka
Składniki na nadzienie dokładnie mieszamy do uzyskania jednolitej masy (która później posłuży nam do wypełnienia ciasta).
Przygotowanie ciasta należy zacząć od wymieszania szklanki ciepłego mleka z 7 g suchych drożdży (lub 14 g świeżych), które należy na kilka minut odstawić w ciepłe miejsce, by zwiększyły objętość.
W osobnym naczyniu mieszamy powoli 3,5 szklanki mąki pszennej z 225 g miękkiego masła (można je rozetrzeć nawet palcami), potem dodajemy do tego odstawione wcześniej do wyrośnięcia drożdże, szczyptę soli, jajko, łyżkę ekstraktu waniliowego, szczyptę cukru i 3 łyżki cukru. Po wyrobieniu ciasta pozostawiamy je na około godzinę (lub nawet 90 minut).
Następnie ciasto dzielimy na mniejsze części, z których formujemy prostokąty. Potem dzielimy je na 3 części, smarujemy miękkim lub roztopionym masłem i zawijamy w folię spożywczą, a potem odkładamy do lodówki na pół godziny (czynność tę powtarzamy dwukrotnie za każdym razem rozwałkowując ciasto).
Zaleca się, by po ostatnim rozwałkowaniu zostawić ciasto w lodówce na 5 godzin (lub całą noc), ale niektórzy pomijają ten etap ograniczając się do wyjęcia ciasta z lodówki na 15-20 minut przed wypełnieniem nadzieniem i włożeniem do piekarnika.
Gotowe ciasto przed nałożeniem masy makowej dzielimy na trójkąty o ramionach długości 30 cm i podstawie równej 15 cm. Po wypełnieniu ich nadzieniem zawijamy je i formujemy w półksiężyc, smarujemy roztrzepanym jajkiem i układamy kolejno na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (pozostawiamy je na około 45 minut do wyrośnięcia pod bawełnianą ściereczką).
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni Celsjusza. Wyrośnięte rogaliki pieczemy około 15-20 minut dopóki się nie zarumienią na złocisty kolor.
Po wyjęciu upieczonych rogali marcińskich z piekarnika smarujemy je lukrem powstałym ze 100 g cukru pudru wymieszanego z 2 łyżkami soku z cytryny, do którego można dodać skórkę otartą z tego owocu.
Na koniec posypujemy wierzch drożdżowych ciastek pokruszonymi orzechami i migdałami (warto uważać, bo lukier szybko zastyga).
Jeśli mamy problem z dostępem do białego maku, to śmiało można zastąpić go czarnym, ale smak przygotowanych przez nas rogali będzie nieco inny. Smacznego!