Marsz Niepodległości 2020 odbywa się pod hasłem "Nasza cywilizacja, nasze zasady". Z powodu dramatycznej sytuacji epidemicznej doroczny pochód miał przybrać formę przejazdu samochodowego. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli. Rzeczniczka warszawskiego ratusza Karolina Gałecka ostro komentuje działania policji.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Pomimo licznych próśb i zapowiedzi odnośnie mobilnej formy tegorocznego Marszu Niepodległości, na ulicach Warszawy pojawili się także uczestnicy piesi. Gromadzą się w grupach, wchodząc na jezdnię, którą miały przemieszczać się pojazdy.
Relacja z warszawskiego ratusza
Na Twitterze Karoliny Gałeckiej pojawił się post, w którym informuje, że " Warszawa nie została poinformowana o tych działaniach, jednak nasza reakcja jest natychmiastowa – na ulice wysłaliśmy informatorów i nadzór ruchu."
- W naszej rzeczywistości prawnej doszło sytuacji, w której organizator marszu nie respektuje wyroków sądu. To jest informacja kluczowa, bo był zakaz organizowania tego marszu przez prezydenta Trzaskowskiego. A z drugiej strony mieliśmy wyrok sądu – skomentowała na antenie TVN24 Karolina Gałecka, rzeczniczka ratusza.
– Nie możemy tu również mówić o zgromadzeniu spontanicznym, bo policja zabezpieczała ten przemarsz barierkami od godziny 12. Nie otrzymaliśmy żadnego pisma ani informacji ze strony policji, że zabezpiecza marsz niepodległości – zaznaczyła rzeczniczka.
– W tym momencie trudno jest powiedzieć, czy to jest przemarsz, czy to jest przejazd – podkreśla Gałecka.
Rzeczniczka Gałecka wskazała także na ewidentny brak współpracy ze strony policji.
Ratusz poinformował, że obywatele mogą liczyć na pomoc informatorów, którzy udzielają aktualnych informacji o zmianach w ruchu transportu publicznego.
"Nasi pracownicy stacjonują m.in. na rondzie Waszyngtona, przy Dworcu Centralnym, na pl. Bankowym, pl. Zawiszy, pl. Konstytucji, stacji metra Politechnika oraz Ratusz-Arsenał. W newralgicznych punktach ustawiliśmy również specjalne radiowozy z nagłośnieniem" - zakomunikował warszawski ratusz.
Policja kontra ratusz
Na Twitterze Komendy Stołecznej Policji pojawił się wpis, w którym jesteśmy zapewniani o podejmowanych interwencjach wobec osób, które używały materiałów pirotechnicznych na Alejach Jerozolimskich.
"Zabezpieczono kilkadziesiąt sztuk rac i świec dymnych. Legitymowane są osoby, które używały takich materiałów" - czytamy.
- Mam wrażenie, że pani rzecznik wypowiada się w oparciu o informacje, które przekazywane są być może przez Twittera lub inne środki przekazu. W przypadku działań policji, nasze informacje są zbierane z wielu źródeł. Wypowiedź pani rzecznik była emocjonalna. Bo w tej chwili widzimy dużą grupę osób, dużą grupę pojazdów. Nasze działania skupiają się przede wszystkim, żeby było bezpiecznie – powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji na antenie TVN24.
Sylwester Marczak podkreślił, że policja miała przekazywać informacje o swoich działaniach bezpośrednio do stołecznego ratusza.