
Do niebezpiecznych starć między "patriotami" a policją doszło też przed Stadionem Narodowym w Warszawie. Uczestnicy tegorocznego Marszu Niepodległości rzucali w stronę mundurowych racami, kamieniami i butelkami. Policja odpowiedziała siłą.
REKLAMA
To miał być pokojowy Marsz Niepodległości, ale wydarzenie przerodziło się w serię regularnych bójek jego uczestników z policją. Zamieszki miały miejsce w centrum Warszawy, gdzie chuligani zaatakowali policjantów w rejonie ronda de Gaulle'a.
Dalej na trasie ktoś wrzucił racę do mieszkania, co doprowadził do pożaru. Komuś z maszerujących "patriotów" nie spodobał się wiszący na balkonie bloku przy al. 3 maja baner Strajku Kobiet i tęczowa flaga.
Uczestnicy dotarli potem w okolice Stadionu Narodowego, który został przekształcony w tymczasowy szpital dla chorych na COVID-19. Tam również doszło do ostrych starć z policją. W ruch poszły kamenie, butelki i race.
"Policjanci musieli działać zdecydowanie, aby udrażniać blokowane przez chuliganów drogi przejazdu dla karetek pogotowia i aut zaopatrzenia wiozących respiratory" – czytamy na profilu stołecznej policji.
Część narodowców uciekła na stację Stadion Narodowy. Ruch pociągów na odcinku Warszawa-Wschodnia - Warszawa-Zachodnia został na pewien czas wstrzymany.
"Policja otacza grupki zebranych przy stacji Warszawa Stadion. Z torów w kierunku funkcjonariuszy lecą kamieniem rzucane są także race. Część uczestników manifestacji schroniła się na stacji Warszawa Stadion. Grupki policjantów próbują wejść na stację, uciekający rzucają w ich stronę zapalone race" – relacjonuje Onet.
Pracownik " Gazety Wyborczej" poinformował, że zaatakowani zostali też dziennikarze w kamizelkach z napisem "PRESS". Dostali pałkami od pacyfikujących tłum policjantów.
Wygląda na to, że to już koniec tegorocznego tak zwanego "Marszu Niepodległości". Uczestnicy rozchodzą się do domów, a transport publiczny kursuje już normalnie.
