Spodziewałam się polskiego „Był sobie chłopiec”. Wyszło „Nigdy w życiu!”, tylko Judyta zmieniła się w Jeremiasza. „Houston, mamy problem!” miało być o kryzysie męskości, a wyszło o kobiecych stereotypach na temat mężczyzn. Katarzyna Grochola zamiast mężczyznę prześwietlić – upupiła go.
Niedawno, na okoliczność pisania tekstu o statusie literatury kobiecej, rozmawiałam z Katarzyną Grocholą, która z dużą ulgą, ale i podnieceniem zakomunikowała mi, że skończyła książkę, przy okazji której postanowiła „przejść do obozu wroga” i napisać historię z punktu widzenia mężczyzny. Najpierw pomyślałam – świetnie, może dzięki takiemu płodozmianowi czytelniczki jej powieści dowiedzą się więcej o mężczyznach, a mężczyźni odważą się wziąć do ręki tego „obślizgłego płaza” za którego uważają „literaturę dla kobiet”, zwaną przez nich często „romansidłami dla bab”. Ale potem pomyślałam – lepsze jest wrogiem dobrego. Dlaczego Katarzyna Grochola, uznana autorka powieści uwielbianych przez większość Polek, posiadaczka punktu widzenia kobiety polskiej ( jeśli coś takiego istnieje) chce się na oczy zamienić z jakimś polskim mężczyzną? I pomyślałam jeszcze – ciekawe dla kogo będzie ta powieść? Katarzyna Grochola zmieni się nagle w Nicka Horby’ego literatury polskiej? W Jerzego Pilcha ? A może w Janusza L. Wiśniewskiego, nie daj boże?
Na szczęście, albo i niestety, nie zmieniło się absolutnie nic. Katarzyna Grochola pozostała Katarzyną Grocholą, z tą różnicą, że tym razem narratorem jest niejaki Jeremiasz, a nie ta czy inna Judyta. Jeremiasz jest po 30stce i właśnie rozstał się z wieloletnią dziewczyną ( która miała być kobietą jego życia), Martą. Powieść opowiada o jego próbach pogodzenia się z rozstaniem i powrotu do życia singla oraz do zawodu operatora, po tym, jak jego kariera załamała się w wyniku towarzyskich przepychanek w środowisku. Oczywiście wszystko kończy się dobrze – czyli powrotem Marty i zawodowej passy.
Grochola jednak nas nabiera – Jeremiasz wcale nie jest mężczyzną. Jest zbiorem stereotypów, jakie kobiety kolekcjonują na temat mężczyzn. Grochola znów napisała romans, czy jak kto woli, komedię romantyczną, dla kobiet. Nie żadne tam psychologiczne studium męskiego charakteru. Raczej vademecum w stylu „oni są z Marsa” przełożone na fabułę. Nie jest to niestety „Był sobie chłopiec” Nicka Hornby’ego, chociaż niby bohater podobnie niedojrzały, pozamykany i jak mawiała swego czasu Ally McBeal, popaprany. Popaprany jednak tak schematycznie, że nie wywołuje absolutnie żadnej refleksji. Jest, dla czytelniczki, postacią masturbacyjną – to znaczy, czytelniczka czyta i myśli sobie, oooo, znam ci ja takich facetów, wiem jak to się skończy, czyta i czyta, a potem to się rzeczywiście tak kończy. Ja również tak to czytałam i gratulowałam sobie w duchu, że wszystko przewidziałam, jakbym była jakimś niesamowitym detektywem męskiej natury. Niestety – po prostu, tak jak każda kobieta, jestem świetnie obcykana w schematach, stereotypach i kobiecych fantazjach tudzież marzeniach na temat mężczyzn.
Autorka dała nam na tacy (czy też na kanapie – jak pokazuje okładka) faceta, którego już znamy. Rozpracowałyśmy go – co nam szkodzi więc przeczytać książkę o tym, jak on myśli, przecież i tak już wiemy. To bardzo bezpieczne. Dlaczego ten polski mężczyzna niedojrzały nie może być bardziej w stylu Hank Moody’ego niż kiepskiego polskiego serialu? „Californication” też jest zbudowane na stereotypach, ale za to z jakim humorem, werwą i dezynwolturą. A tutaj wszystko jest mało śmieszne, a do tego banalne, patetyczne do imentu i nawet zaczepne „kurwa” nie pomaga.
Oto krótka recepta na Jeremiasza, czyli wszystko, co myślicie o dzisiejszych facetach, ale boicie się powiedzieć ( i słusznie).
– Tak, jak kobieta ma kumpa-geja, tak facet musi mieć przyjaciółkę-lesbijkę.
– Faceci piją dużo piwa i mają kumpli, co z kolei mają śmieszne ksywy, jak np. Gruby.
– Prawdziwi faceci zajmują się głównie patrzeniem, stąd np. operator to jeden z najbardziej męskich zawodów. Wszystkie kobiety chcą do dostać się do filmu, bo mają nadzieję, że zrobię film z ich życia – mówi Jeremiasz w pewnym momencie i wtedy przez chwilę bardziej go lubię. Bo w ogóle na początku podobało mi się, że Jeremiasz jest operatorem. Fajnie, Grochola powie coś o męskim spojrzeniu – myślałam. Niestety spojrzenie Jeremiasza może być męskie jak cholera, ale jest tak kompletnie pozbawione gustu i rozmiłowane w kiczu, że automatycznie przestaje się wierzyć, że jest operatorem i brakuje ochoty, aby dowiedzieć się o tym spojrzeniu czegokolwiek.
– Facet, którego pokocha kobieta do końca życia to nawrócony grzesznik, który ją skrzywdził, a ona mu wybacza. Nie wiem, skąd do się wzięło, ten syndrom Kmicica, ale działa.
Jeremiasz dodatkowo tutaj się nawraca na katolicyzm. Nawraca się więc podwójnie – rozumie, że kocha wybrankę i kocha Boga.
– Niedojrzały facet ma problemy z matką, która go karmi, pierze mu, ocenia jego dziewczyny i uważa za najwspanialszego na świecie. ( tutaj muszę oddać Katarzynie Grocholi, że sytuację mamy rozegrała ładnie i w ogóle to moja ulubiona postać w tej powieści. Więcej takich mam, pani Katarzyno!).
– Facet nie może mieć przyjaciółki-kobiety, bo na pewno okaże się, że ona chciała od niego czegoś więcej.
– Kobieta musi rozumieć, że faceci to naprawdę po prostu muszą oglądać się za innymi kobietami. Kobieta w ogóle nie ma potrzeby oglądać się za innymi mężczyznami.
– Są faceci rozumiejący i kochani, a wtedy mamy ich pod pantoflem.
– Mężczyźni są dziecinni.
– Mężczyźni generalnie są słabi żałośni oraz kompletnie sobie nie radzą.
– Mężczyźni rozmawiają o ideach, a kobiety o relacjach.
– Mężczyźni robią ważne rzeczy, a kobiety powinny stać za „swoim” facetem murem.
– Mężczyźni mówią na swojego penisa „wódz”.
– Kobieta wymaga od mężczyzny nadmiernego porządku w domu, nadmiernej higieny i w ogóle jest Perfekcyjną Panią Domu w wersji turbo i nawet pizzę zamawia niedobrą – bo z jakąś „zieleniną”.
– Kobieta uczy mężczyznę cieszyć się życiem, nie zacietrzewiać się, rozmawiać i kochać.
– Czego mężczyzna uczy kobietę – nie wiadomo? Wiadomo, że imponuje (nie wiadomo czym).
Jaka jest zaś recepta na dzisiejszy kryzys męskości? Jak ma dojrzeć niedojrzały mężczyzna? Krótko: musi ratować sąsiadki i małe pieski, zaakceptować, że jego matka ma kogoś poza nim, odnieść sukces zawodowy i nawrócić się.
Żeby jednak do cna się nie wyzłośliwiać – zgadzam się z tym, że dojrzały facet musi umieć przyznać się, że pragnie bliskości, musi umieć rozmawiać i do swojego chłopca w krótkich spodenkach dołączyć również swojego wewnętrznego ojca. To niegłupia recepta. Ale dlaczego musiałam czekać na nią 500 stron perypetii zupełnie nieciekawego bohatera? Może uratuje go wersja filmowa powieści – bo ta na pewno nas czeka. Czy w Polsce są pieniądze na jakiegoś Hugh Granta? Houston, mamy problem.