Mateusz Morawiecki w Sejmie bronił decyzji Polski o wecie do budżetu Unii Europejskiej. Jak przekonywał premier, w innym przypadku wspólnocie groziłby rozpad.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Stoimy przed fundamentalnym wyborem. Unia Europejska to też wartości, równość państw wobec prawa – mówił Mateusz Morawiecki w Sejmie, wskazując na to, że silniejsi nie powinni dyktować warunków słabszym.
– Przyjęcie takiego rozwiązania groziłoby rozpadem Unii Europejskiej. Bo dziś to jest skierowane przeciwko nam czy Węgrom. Za kilka lat może być skierowane przeciwko komu innemu. Taka Unia Europejska nie miałaby szansy przetrwać – ocenił szef rządu.
– Unia Europejska, która wciska słabszych do kąta, to nie jest Unia Europejska, do jakiej wstępowaliśmy – grzmiał Morawiecki. Nazwał UE "europejską oligarchią" i mówił o "hipokryzji oraz obłudzie" opozycji, która – zdaniem Morawieckiego – występuje w Brukseli przeciwko Polsce.
Premier porównał też Unię Europejską do... Związku Radzieckiego. – Domagamy się, by Unia nie była Unią podwójnych standardów, by nie było równych i równiejszych Praworządność stała się w Unii pałką propagandową. Odrzucamy takie stanowisko! Pamiętamy to z PRL – rewizjonizm, kułak, odchylenie! – wykrzykiwał Morawiecki.
– Mówimy głośne "tak" dla Unii Europejskiej. Mówimy głośne "nie" dla różnych karcących nas niczym dzieci mechanizmów, które w nierówny sposób traktują Polskę i inne kraje członkowskie UE – kontynuował swoją wizję Morawiecki. Premier odwołał się też do Europy ojczyzn, którą zapoczątkowali jej chrześcijańscy założyciele.
Zdaniem Morawieckiego, praworządność jest dzisiaj stosowana w UE jako swego rodzaju straszak, stosowana w sposób odwrotny do wartości i zawartości tej definicji.