Gdyby 95 proc. społeczeństwa nosiło maseczki, lockdowny nie byłyby konieczne – stwierdził dr Henri Kluge ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Zamykanie społeczeństw w domach nazwał ostatecznością.
– Europa znów jest epicentrum pandemii, razem ze Stanami Zjednoczonymi. Jest światło na końcu tunelu, ale to będzie ciężkie pół roku – powiedział znajdujący się w Kopenhadze dr Henri Kluge z WHO.
– Wciąż stoję na stanowisku, że lockdownów da się uniknąć i że są to środki, które powinny być stosowane w ostateczności. Maseczki nie są panaceum, ale gdyby 95% osób je nosiło, lockdowny nie byłyby konieczne – podkreślił belgijski lekarz. Dodał, że obostrzenia powinny być znoszone "bezpiecznie i stopniowo", ostrzegając przed zbyt ich zbyt szybkim luzowaniem.
Na razie wygląda na to, że polski rząd nie planuje wprowadzać kolejnego lockdownu, choć jeszcze w zeszłym tygodniu mówiło się o tym jako o czymś niemal pewnym. Doszło jednak do stabilizacji liczby nowych zakażeń, przynajmniej pozornej. Zresztą eksperci też są nastawieni do całkowitego zamknięcia sceptycznie, przekonując, że to tylko chwilowe rozwiązanie.
Skoro jesteśmy już przy WHO, rzućmy okiem na globalne dane dotyczące koronawirusa. Od początku pandemii na całym świecie zmarło już prawie 57 mln zakażeń, zmarło ponad 1,3 mln zainfekowanych. Światowym liderem pod względem liczby potwierdzonych przypadków SARS-CoV-2 jest USA. Liczba wykrytych zakażeń przekroczy tam niedługo 12 mln.