"Pan Tadeusz", "Kochaj i tańcz" oraz "Jesteś Bogiem" to filmy, które w ostatnich 20 latach przyciągnęły do kina największą ilość widzów w Polsce. Co stoi za ich sukcesem? Świetna promocja, dobry temat, a może pogoda w dniu premiery? Zastanawiamy się, dlaczego Polacy masowo uderzają do kina na filmy o tak różnej tematyce, i czy gust filmowy przekłada się na kinowy bilet.
„Jesteś Bogiem”, film Leszka Dawida o legendarnym zespole hip hopowym Paktofonika, w ostatni weekend obejrzało ponad 370 tysięcy widzów. To absolutny rekord ostatnich lat. Lepsze otwarcie w przeciągu ostatnich dwudziestu lat miał tylko „Pan Tadeusz” Andrzeja Wajdy, na który w pierwszy weekend wybrało się aż 424 895 osób oraz „Kochaj i tańcz” Bruce'a Parramora, które przyciągnęło do kina prawie 394 tysiące widzów. Skąd taki sukces?
– Myślę, że sprawa jest dość prosta. Wszystkie te trzy filmy pojawiły się w bardzo konkretnym momencie i idealnie trafiły w ówczesne gusta Polaków – tłumaczy Michał Walkiewicz z Filmwebu. – „Pan Tadeusz” pojawił się wraz z modą na ekranizacje lektur szkolnych, poza tym był pierwszym, dużym filmem Wajdy po latach. Z kolei sukces „Kochaj i tańcz” niewątpliwie wiąże się z boomem na taniec, który można było zaobserwować kilka lat temu. W czasie, kiedy ten film wchodził na ekrany, w telewizji królowały programy typu „Taniec z gwiazdami” czy „You can dance”. Poza tym mam wrażenie, że Polacy mają jakiś wyjątkowy sentyment do filmów tanecznych, o czym może chociażby świadczyć niebywała popularność „Dirty Dancing” w naszym kraju. „Jesteś Bogiem” to też odpowiedź na współczesność. To film pokoleniowy, opowiadający o zespole, z którym utożsamia się spora liczba osób. Rolę odegrała tu zarówno muzyka, ale też sama historia Magika, która po prostu dobrze się sprzedaje – dodaje Walkiewicz.
Siła szeptu
Dobrych filmowych historii jest jednak znacznie więcej. Dlaczego więc jedne kupujemy od razu, a inne muszą walczyć o widzów? Zarówno film Wajdy, jak i taneczna produkcja TVN-u na swój sukces nie musiały specjalnie pracować. W końcu przytoczone przeze mnie liczby, to dane dotyczące pierwszego weekendu wyświetlania ich w kinach. Trudno więc powiedzieć, że kluczową rolę odegrały recenzje czy opinie znajomych. Większość widzów wybrała się na nie w ciemno. Czy to efekt świetnej promocji? A może haczyk tkwi gdzie indziej?
– Promocja ma znaczenie, ale przecież sukces filmu nie zależy tylko od dystrybutora – mówi Walkiewicz. – W przypadku „Pana Tadeusza” czy „Jesteś Bogiem” promocja przebiegała w dość standardowy i mało inwazyjny sposób. Inaczej wygląda to w przypadku „Kochaj i tańcz”. Komercyjny sukces to na pewno zasługa TVN-u, który silnie promował ten film. Nie ma jednak jednej zasady. „Sala samobójców”, która znajduje się równie wysoko w tym rankingu, przykuła uwagę widzów idealnie trafionymi materiałami promocyjnymi. Film był o młodych, dla młodych i zrobiony przez młodego reżysera. To też działa – dodaje Walkiewicz.
Rzeczywiście promocja niejedno ma imię. Plakaty i trailery działają, ale równie skuteczny bywa marketing szeptany. Pod naszym wczorajszym tekstem, dotyczącym zawrotnego sukcesu „Jesteś Bogiem” nasz czytelnik, Marcin Zwierzchowski, sugeruje, że wpływ na ten rekordowy wynik miał fakt, że film polecił w swoim programie Kuba Wojewódzki. Do tego zdania przychyla się również Michał Walkiewicz, który przyznał, że gusta Polaków w dużej mierze kształtuje telewizja. Mamy więc dobry, chwytliwy temat i medialny szum. Czy to jednak wystarczy?
Szklana pogoda
– Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego Polacy wybierają jedne filmy, a inne omijają szerokim łukiem – mówi mi dr Tomasz Maślanka, socjolog kultury. – Każda z tych trzech produkcji trafiła w pewną niszę. W przypadku „Jesteś Bogiem” możemy mówić o silnym zapotrzebowaniu na kontrkulturę, które w ostatnich czasach jest bardzo wyraźne. W kryzysie odchodzimy od mainstreamu i szukamy autentyczności. Co jeszcze mogło mieć wpływ? Na przykład pogoda. Z tego, co wiem, to dystrybutorzy często pod tym kątem planują premiery. Na przykład komedie romantyczne wchodzą do wypożyczalni DVD zwykle w listopadzie, kiedy pogoda jest już brzydka, taka kominkowa, a nie ma jeszcze świątecznej gorączki. Jak widać przyczyn sukcesu może być naprawdę wiele – dodaje dr Maślanka.
Sprawdźmy więc pogodę. 10 stycznia 1999 roku, kiedy w Sali Kongresowej odbywała się premiera „Pana Tadeusza”, było zero stopni, sucho i bezśnieżnie. Za to dzień pierwszego pokazu „Kochaj i tańcz” był zdecydowanie najcieplejszym w roku. Czy to jednak może mieć wpływ? – Nie ma co wdawać się w takie szczegóły meteorologiczne. Choć fakt, że film o buntownikach ma premierę w ostatni dzień lata wydaje się znamienny – mówi socjolog kultury.
Czy więc przepisem na sukces jest film historyczny z tańcem w tle i mocnym, biograficznym wątkiem? Czy wybory Polaków rzeczywiście świadczą o ich guście, a może po prostu są przypadkowe? – Jestem daleki od generalizowania. Myślę, że wszystkie te filmy dzieli zbyt wiele lat, by można to tak podsumować. Niewątpliwie jednak produkcje, które osiągają sukces dotykają problemów, którymi aktualnie żyją Polacy. Nie mamy w naszym kraju kina gatunkowego, więc trudno powiedzieć, jakie typy filmów przypadają nam najbardziej do gustu. Można jednak mieć pewność, że działają zawsze duże nazwiska i modne tematy – tłumaczy Walkiewicz.