W czasach, gdy seriale oglądamy hurtowo, a całe sezony pochłaniamy w jedną noc, zapominamy, jak frustrująco przyjemnym uczuciem jest oczekiwanie na kolejny odcinek co tydzień. Przypomniał mi to thriller "Od nowa" - już nie mogę się doczekać najbliższego poniedziałku. Tak, tego znienawidzonego dnia występującego po weekendzie.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Przed nami finał 6-odcinkowej produkcji HBO, więc jeśli jeszcze o niej nie słyszeliście lub nie mieliście czasu, to teraz macie okazję do nadrobienia. W internecie znajdziemy skrajne opinie o "Od nowa" - pomimo tego, że serial może nie ma wyjątkowej fabuły, to moim zdaniem broni się doskonałą grą aktorską i cliffhangerami w starym stylu. Wkurzają, ale jednocześnie dają dużo frajdy. To drugi obok "Gambitu królowej" serial, który tak mocno mnie wciągnął w tym roku.
Fani "Wielkich kłamstewek" poczują się jak w domu
"Od nowa" momentalnie został ogłoszony następcą "Wielkich kłamstewek". Nie tylko ze względu na to, że w obu produkcjach gra Nicole Kidman - i w sumie wciela się w podobną rolę: żonę toksycznego męża. "Od nowa" również wkracza do świata bogaczy, który pod fasadą drogiej biżuterii, apartamentów i limuzyn skrywa zepsucie, fałsz oraz intrygi. W "Od nowa" jest jednak zdecydowanie mroczniej i nie ma komediowych wątków.
I również punktem wyjścia jest morderstwo. Cała historia krąży wokół brutalnego zabójstwa młodej artystki (Matilda De Angelis), która niejako przypadkiem znalazła się wśród elit Nowego Jorku. Przez wszystkie 5 odcinków nie dowiadujemy się, kto zabił, a serial co chwilę wyprowadza nas w pole, odkrywając co rusz nowe karty, które wywracają akcję do góry nogami.
Po pierwszym odcinku myślimy sobie "to na pewno on!", po pewnym czasie cofamy swoje słowa i przenosimy podejrzenia na kogoś innego, by za chwilę znów powrócić do naszego "podejrzanego" i potem po raz kolejny zmienić zdanie. Dzieje się tak szczególnie na koniec odcinków - scenarzyści nie znają litości, a ciekawość nas okrutnie zżera.
"Thriller psychologiczny z trójkątem miłosnym"
Nie jestem Sherlockiem Holemesem, ale pomimo ciężkiego wytężenia umysłu, nie jestem w stanie też przypuszczać, kto jest sprawcą. Dlatego tak bardzo nie mogę się doczekać finału. Wiem, że temat dotyczy zagadki morderstwa, ale ta zabawa w kotka i myszkę dostarcza nam mnóstwa frajdy i emocji - chyba po to właśnie oglądamy kryminały? Serial jest adaptacją książki Jean Hanff Korelitz.
Jeśli kojarzycie taki gatunek jak "thriller psychologiczny z trójkątem miłosnym", to mniej więcej wiecie, z czym mamy do czynienia. Myślę, że najsłabszym ogniwem serialu są właśnie ramy tej stylistki. Pod tym względem "Od nowa" nie jest, jakby sugerował tytuł, wcale takie nowe. Metropolia, bogacze, romanse, morderstwo, zabawa w kotka i myszkę - także z odbiorcami. Dla jednych może to być wadą, dla innych zaletą.
Sztampowi mogą wydawać się też bohaterowie, czego zupełnie nie można powiedzieć o aktorach. Każda kreacja w tym miniserialu jest przynajmniej dobra i na swój sposób się wyróżnia. Na drugim planie uwagę przykuwa szczególnie stoicka profesjonalistka, prawniczka grana przez Nomę Dumezweni i genialny Donald Sutherland - serialowy ojciec Nicole Kidman, który nieraz zaskakuje widza.
Sama rudowłosa aktorka jak zwykle daje popis swojego talentu i udowadnia hejterom jej operacji plastycznych, że wciąż świetnie potrafi oddać rozpacz, bezradność, zwątpienie i gniew swojej postaci.
Był sobie Hugh Grant
Jednak podstawowym powodem, dla którego trzeba odpalić ten serial, jest Hugh Grant. 60-letni już aktor stał się ikoną filmowego amanta, a jego występy w "Cztery wesela i pogrzeb", "Notting Hill", "To właśnie miłość" niemal na zawsze go zaszufladkowały.
Jednak w ostatnim czasie jego kariera przeżywa "dramatyczny" renesans. Od zupełnie innej strony pokazał się w miniserialu "Skandal w angielskim stylu" z 2018 roku, a w "Od nowa" już ostatecznie udowodnił, że potrafi grać nie w tylko w komediach romantycznych. I dekonstruuje wykreowany przez siebie archetyp.
Nigdy za nim jakoś nie przepadałem. Pewnie ze zwykłej zazdrości, bo który facet nie chciałby choć trochę wyglądać jak on, mieć choć ułamka jego uroku lub być obiektem westchnień milionów kobiet na całym świecie? Trochę mu zajęło, by zaskarbić i moje serce, ale to, co wyczynia w tym serialu, jest arcymistrzostwem.
Kilka spojrzeń, dziwnej mimiki i tików nerwowych i nie wiem, czy gra bezwzględnego socjopatę, czy może słabego gościa, który straszliwy popełnił błąd, a może to on jest prawdziwą ofiarą?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi, a przecież obejrzałem już 83 proc. serialu. Jeśli "Od nowa" utrzyma poziom, to niczym rasowy "thriller psychologiczny z trójkątem miłosnym" zaserwuje nam taki zwrot akcji, po którym się nie pozbieramy. I wreszcie dowiemy się tego, nad czym zastanawiamy się od kilku tygodni: nawiązując do głównego motywu "Twin Peaks" - kto zabił Elenę Alves?