Tym słowem Zbigniew Ziobro rozbił bank. Dawno żadna słowotwórcza nowość nie zrobiła takiej furory jak "miękiszon", o którym milczą słowniki, archiwa internetu i tak naprawdę wszyscy usłyszeli o nim pierwszy raz. Co miał na myśli minister sprawiedliwości, tłumaczył już jego zastępca. Ale co to słowo może naprawdę oznaczać?
"Pierwszy raz w życiu usłyszałem słowo 'miękiszon'" – to chyba najczęstsza pierwsza reakcja na wypowiedź szefa resortu sprawiedliwości. Słowo w ciągu paru godzin narobiło już niezłego zamieszania. Mnóstwo ludzi odebrało je jednoznacznie jako skierowane pod adresem szefa rządu i robi z niego użytek w mediach społecznościowych.
Słowa Zbigniewa Ziobry tłumaczył już wiceminister sprawiedliwości. Sebastian Kaleta stwierdził, że nie były skierowane do polskiego rządu i premiera Morawieckiego, ale do opozycji. Kim jest "miękiszon"? – Osoba, która nie negocjuje twardo – wyjaśniał w "Kropce nad i" w TVN24.
Do wypowiedzi Ziobry odniósł się już premier Morawiecki: – Ja sobie wyobrażam tę współpracę bardzo dobrze, znakomicie, tak, jak do tej pory. Nie mam z tym żadnych problemów.
Sam Ziobro zdementował zaś doniesienia, jakoby między nim a Mateuszem Morawieckim istniała różnica zdań.
Słowo "miękiszon" od wczoraj robi jednak zawrotną karierę.
Co oznacza "miękiszon"
Przypomnijmy, Zbigniew Ziobro przekonywał na konferencji prasowej, że Polska powinna twardo negocjować w sprawie budżetu Unii Europejskiej i mechanizmu praworządności. – To są negocjacje. W negocjacjach nie można być, za przeproszeniem, "miękiszonem", trzeba być twardym, trzeba potrafić dbać o interesy własnego kraju, Polski – skomentował zapowiedzi weta do unijnego budżetu.
– Bardzo ładne słowo. Z jednej strony przypomina mi Gapiszona, który dawno temu był bohaterem rodzaju komiksów Bohdana Butenki. Bardzo sympatyczna postać. A z drugiej strony korniszona. Tylko o ile korniszon jest z natury twardy, jędrny, to miękiszon jest miękki, uległy, na przykład może być pośmiewiskiem. I chyba mało kto chciałby być miękiszonem. Jak jednak teraz z niego wybrnąć? Czy premier będzie miękki wobec UE, czy wobec Ziobry? – mówi naTemat prof. Jerzy Bralczyk.
Słowo usłyszał pierwszy raz. – Przyznam, że nie podejrzewałem ministra Ziobry o tego typu poczucie humoru i kreatywność językową. Ale to i tak nie ociepli jego wizerunku u mnie – zastrzega językoznawca.
– To jest sformułowanie niezwykle kolokwialne w wydaniu pana ministra Ziobry – ocenił też na antenie TVN24 senator PiS Jan Maria Jackowski.
Miękiszon robi furorę
Słowo zaczęło żyć swoim życiem. Analizują je politycy i internauci. Podają swoje definicje, dzielą się aluzjami. Oceniają symbolikę.
Jeden z internautów pisze: "Nie znam etymologii, ale na wsi, gdzie się wychowywałem, miękiszonem określało się kogoś, kto bał się zrobić, coś co było przewinieniem. Np. gdy szliśmy na "szaber na działki" to miękiszonem był ten, który wymiękał, żeby pójść. Twardziel to antonim. Nie było to obraźliwe".
Określenie na Twitterze pada już i pod adresem polityków Zjednoczonej Prawicy, i opozycji.
"To wyrażenie będzie symbolizować największy błąd, jaki można popełnić, będąc w czynnej polityce państwowej na najwyższym poziomie. Nigdy, przenigdy, pod żadnym pozorem, nawet jakby objawił się Bóg lub wylądowało UFO – nie można podporządkowywać polityki zagranicznej wobec wewnętrznej gry politycznej!" – komentuje serwis "Obserwator Polityczny".
– Pan minister Ziobro zwrócił uwagę na starą, dobrą zasadę, która obowiązuje we wszystkich negocjacjach, w których należy być niezwykle twardym, a szczególnie w negocjacjach w ramach Unii Europejskiej, co kraje bardziej doświadczone od nas w swoim członkostwie doskonale wiedzą i nie należy w momencie, w którym dochodzimy do fazy finałowej, a więc szczytu 10-11 grudnia, na którym najprawdopodobniej będą zapadały kluczowe decyzje, zmieniać frontu, tylko należy trzymać twardą linię – komentował w TVN24 senator Jackowski.
Są też inne opinie. "Ale to jednak musi być smutne dla Zbigniewa Ziobry i jego bandu, że zrobił wielka konferencję o sądach, UE, traktatach itp, a jedyne co ludzie zapamiętali to ten miękiszon" – podsumował na TT Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.
Prof. Bralczyk uważa, że słowo może się przyjąć. – Ma w sobie pewien potencjał żartu. Nie jest słowem, które mogłoby być używane jako poważne przekleństwo, czy oskarżenie wobec kogoś. Nie jest też czymś wyjątkowo wrednym – twierdzi.