
Reklama.
Johnny Depp wcielał się w dwóch poprzednich częściach filmu w postać Gellerta Grindewalda (dawnego przyjaciela Dumbledore'a). Produkcja zrezygnowała w obsadzeniu go w najnowszym filmie w efekcie przegranej w sądzie z byłą żoną Amber Heard.
Czytaj także: Ten wyrok może zniszczyć karierę Johnny'ego Deppa. Ale fani i tak nie wierzą, że jest "żonobijcą"
Proces pary, w którym z obu stron padły zarzuty o przemoc domową ciągną się od kilku lat. Koniec końców to Johnny'ego Deppa, w którego obronie stanęły m.in. byłe partnerki - Winona Ryder i Vanessa Paradis, sąd uznał za winnego.
Mimo że aktor zapowiedział odwołanie się od wyroku sądu, Warner Bros. postanowił zdystansować się od Deppa, tym samym opóźniając premierę filmu o ponad pół roku. Już w połowie lipca tego roku aktor miał dostać pismo z prośbą o rezygnację z roli, chociaż jego kontrakt zakładał udział nie tylko w trzeciej, ale też w czwartej i piątek części sagi.
Chociaż Depp spędził na planie zdjęciowym zaledwie jeden dzień, jego gaża za udział w kręconej obecnie części zostanie wypłacona w całości.
Gdy emocje opadły, rozpoczęły się spekulacje dotyczące castingu do roli "nowego" Gellerta Grindewalda. Internauci prześcigali się w domysłach, ale większość z nich wskazywało na Colina Farrella. Powód był prozaiczny. W pierwszej części "Fantastycznych zwierząt" z 2016 roku Grinewald podszywa się pod inną postać i w tej odsłonie grał go Farrell.
David Yates, reżyser cyklu (a także części filmów o Harrym Potterze) postawił jednak na mniej znanego aktora. Mowa o Madsie Mikkelsenie, Duńczyku, który zagrał główną rolę w nagrodzonym Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego "Polowaniu" (2012).
Za ten sam film zgarnął też Złotą Palmę dla najlepszego aktora w Cannes. Szerszej widowni Mikkelsen jest znany głownie z roli Hannibala Lectera w seriali "Hannibal".
Podobno wybór był oczywisty. To właśnie Mads Mikkelsen był pierwszym typem reżysera do roli Gellerta Grinewalda jeszcze przede rozpoczęciem zdjęć do pierwszej części filmu.