Jarosław Kaczyński miał być wściekły z powodu manifestacji, które odbyły się w pobliżu jego domu. Ujawniono, że wicepremier ds. bezpieczeństwa miał zostać wywieziony ze stolicy w kamizelce kuloodpornej. Gdzie? Na ciekawą rzecz zwrócił uwagę Krzysztof Brejza.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Ochraniająca prezesa Kaczyńskiego firma Grom Group miała potraktować poważnie sprawę anonimowych gróźb zamachu, które Kaczyński regularnie dostaje. Prezes miał zostać ubrany w kamizelkę kuloodporną i wywieziony do ośrodka szkoleniowego w Czerwonym Borze niedaleko Łomży.
Tymczasem Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej zwrócił uwagę, że ośrodek w Czerwonym Borze to ten "ponad 8-hektarowy ośrodek kupiony niedawno od nadleśnictwa przez spółkę ochroniarzy Kaczyńskiego".
Wirtualna Polska ustaliła, że wicepremier nie korzysta z ochrony Służby Ochrony Państwa. Całą dobę mają pilnować Kaczyńskiego właśnie pracownicy Grom Group. I dostają za to duże pieniądze. Według tygodnika "Polityka", w 2019 r. partia wydała na ochronę prezesa Kaczyńskiego aż 2 mln 148 tys. zł. Także w 2020 roku mają obowiązywać podobne zasady.
Jak mówi informator WP, "firma posiada ośrodek szkoleniowy w Czerwonym Borze. Odkąd PiS doszedł do władzy, firma zdobywa coraz więcej biznesowych klientów z państwowych spółek". Na stronie ośrodka faktycznie można przeczytać, że wśród podmiotów, które wystawiły referencje dla GROM-owców są Poczta Polska, TVP, Elektrownia Bełchatów, PZU czy Link4.
Spółkę założyli byli żołnierze, operatorzy Jednostki Specjalnej GROM. Zatrudnia też specjalistów z wojska, policji oraz służb specjalnych. – Są uznawani za bóstwa, bo są blisko prezesa PiS i sami taki mit wytwarzają. Nawet politycy PiS się ich boją, choć sam prezes nie ma z ochroną jakichś bliskich relacji – powiedział WP były oficer BOR. A ich pozycja wzięła się stąd, że rządzili na miesięcznicach smoleńskich.