Niektórzy nie mogli im darować, że nie potępili protestów kobiet. Proaborcyjna okładka z Dorotą Segdą w ogóle wywołała furię. Potem doszły słowa ks. Adama Bonieckiego o Janie Pawle II i czara się przelała. "To już nie jest pismo katolickie" – poniosło się w sieci. Trudno nie mieć wrażenia, że tygodnik "dorobił się ostatnio nowych wrogów. Do tego doszła dziwna rzecz na FB.
Czwartkowy wpis na facebookowym profilu tygodnika poruszył wiele osób. "Tygodnik potrzebuje wsparcia" – reagowali potem internauci.
Sytuacja naprawdę musiała być zła, skoro redakcja zdecydowała się ją opisać i podzielić swoimi podejrzeniami. A te wskazywały, że ktoś musiał celowo przeprowadzić takie działanie.
"W ostatnich dniach pojawiło się kilkaset negatywnych recenzji/rekomendacji naszego profilu na Facebooku, co spowodowało spadek średniej oceny z 4,9 do 3,8. Nie możemy poznać natury tej krytyki, ponieważ z nieznanych nam przyczyn nie są one dla nas widoczne – wiemy jedynie, że pojawiło się ich kilkaset i że pojawiły się w ostatnim czasie" – napisano na oficjalnym profilu "Tygodnika Powszechnego".
Być może, jak zasugerowano, mogło to być celowe działanie "mające na celu obniżyć średnią wystawianych "Tygodnikowi Powszechnemu” ocen. Stąd apel do czytelników o wystawianie rzetelnych ocen.
Na odzew nie trzeba było długo czekać. Akcja przeniosła się też do Twittera.
"A ja zawsze będę o Was dobrze mówił. Jedyny "normalny” tygodnik w Pl! Brawo dla Was!", "Wygląda na to, że ktoś z Wami walczy na różnych frontach", "Niewygodny od 75 lat, Tygodniku, trzymaj się!" – posypały się komentarze.
Dlaczego atakują "Tygodnik Powszechny"
"Tygodnik Powszechny" jest atakowany nie od dziś. Ale to, co wokół niego dzieje się ostatnio, szczególnie rzuca się w oczy.
– Trudno to ocenić jednoznacznie jeśli chodzi o źródło, ale być może była to reakcja na wypowiedź ks. Adama Bonieckiego, która została przedstawiona, w taki sposób, że go skrzywdziła – została wyrwana z kontekstu, zmanipulowana, wstawiona jako leady, które brzmią bardzo negatywnie, jeśli chodzi o to, co się dzieje wokół kontrowersji związanych z Janem Pawłem II. A być może miało na to wpływ stanowisko tygodnika w sprawie orzeczenia TK ws. aborcji i protestów kobiet. Te kwestie wrzucono do jednego worka – ocenia ks. Jacek Prusak, od lat związany z TP.
To wszystko, jak mówi, wpływa na to, że katolicki tygodnik, który wsród pism religijnych w Polsce, znajdował się w centrum, został w opinii wielu katolików, przesunięty ze środka na lewo.
– Twierdzą, że jego miejsce jest właśnie tam. Zresztą, że jego miejsce zawsze tam było i nigdy go nie opuścił. A to, że tygodnik jednoznacznie nie potępił protestów kobiet, ani podważenia orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, to kolejny dowód na to. "Tygodnik Powszechny" jest wygodnym kozłem ofiarnym do powiedzenia: to nie są katolicy. Tak nie można być katolikiem. Na zasadzie, że jest to pismo tzw. lewicowych katolików, mało związane z instytucjonalnym Kościołem – dodaje ks. Prusak.
Burza wokół ks. Bonieckiego
Słowa ks. Bonieckiego o tym, że "nie podpisze listu w obronie JP2" wywołały burzę. Na tygodnik posypały się gromy. W mediach społecznościowych przewijają się dyskusje o katolickości pisma.
"Tygodnik Powszechny” nie jest pismem katolickim. Jest pismem, które dokonuje bardzo radykalnej dywersji we wspólnocie katolików polskich. Jan Paweł II zawiódł się bardzo na tym środowisku i dał temu publiczny wyraz" – komentował w Polskim Radiu prawicowy publicysta Robert Tekieli.
Tygodnik zabrał wtedy głos. Odesłał do całej publikacji:
Ale ks. Boniecki i Jan Paweł II to nie wszystko, co wywołało wściekłość w niektórych środowiskach.
Ataki za sprawę aborcji
"Aborcja, czyli ostatni wyskok "Tygodnika Powszechnego”, "Pismo niegdyś katolickie", "Tygodnik Powszechny” promuje proaborcyjne protesty feministek. Czy kuria w końcu zareaguje?" – to tylko niektóre tytuły z prawicowych mediów w ostatnim czasie. Oliwy do ognia dolała okładka z Dorotą Segdą. I wywiad z aktorką, w którym mówiła m.in.: "To, czego dopuścili się Trybunał Konstytucyjny pod rękę z Kościołem, jest wyrazem pogardy do kobiet i stanowi pogrzeb praw człowieka w Polsce. Pożałują".
Wśród konserwatywnych katolików zaraz się zagotowało. "Krakowski tygodnik, który określa się jako "katolickie pismo społeczno-kulturalne", promuje pozycję aktorki, która jest jawnie antykatolicka i pro-aborcyjna i nie dystansując się od niej" – komentował np. portal wpolityce.pl. W mediach społecznościowych opinie były jeszcze bardzej dosadne.
– Tygodnik zawsze był oskarżany o to, że w kwestii aborcji nie przyjmuje w pełni stanowiska Kościoła jeśli chodzi rozwiązania prawne obejmujące wszystkich Polaków i penalizujące aborcję. Tu ewidentnie uważał, że tzw. kompromis aborcyjny był społecznie wypracowanym dobrem, które zostało zakwestionowane w celach politycznych. To nie jest tak, że tygodnik zdradził swoich czytelników i nagle o 180 stopni zmienił swoje spojrzenie na rzeczywistość. Nie widzę tu nowej strategii redakcji odnośnie tej tematyki, i żeby ludzie poczuli się zdezorientowani. Moim zdaniem nic się tu nie zmieniło – mówi ks. Prusak.
Dodaje, że być może to kwestia nastrojów społecznych, które są sztucznie podkręcane. – A wtedy jest potrzebny jasno zidentyfikowany wróg. Nie wierzę jednak, że tylko jakieś środowisko wewnątrz Kościoła aż tak uparłoby się na tygodnik. Oni i tak to robią. Spojrzenie tygodnika na rzeczywistość jest silnie kwestionowane w Kościele, ale też nie jest na rękę osobom, które Kościół globalnie uznaje jako wroga. Wszystko, co jest związane z katolickością jest traktowane negatywnie – mówi.
Redakcja nie chce komentować
To może odnosić się do dziwnego zalewu negatywnych recenzji na Facebooku. Tu jednak można snuć tylko hipotezy. – Może to przez brak świadomości młodych ludzi, którzy nie są czytelnikami tygodnika? Te osoby mają teraz potrzebę zaprotestowania przeciwko katolicyzmowi. Wystarczy, że pojawi się gdzieś nazwa "katolicki", żeby wzbudzić reakcję negatywną a nawet wrogą – zauważa ks. Prusak.
Sama redakcja nie chce komentować wpisu na Facebooku. "Dzisiaj rano skontaktowali się z nami przedstawiciele Facebooka, którzy teraz badają sprawę – do zakończenia badania nie chcemy udzielać komentarzy" – odpowiedział nam tylko Patryk Stanik, kierownik ds. komunikacji tygodnika. Nie chciał też komentować żadnych innych krytycznych opinii pod adresem redakcji i publikacji.
"Nie komentujemy oskarżeń czy negatywnych opinii o "Tygodniku", chyba że rzeczywiście domagają się odpowiedzi, wtedy udzielamy jej na łamach pisma" – odpisał.