Argentyńska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Diego Maradony. W ramach dochodzenia nakazano przeszukanie domu i biura Leopoldo Luque, który był osobistym lekarzem legendarnego piłkarza. Dr Luque w argentyńskich mediach zaprzeczył, aby miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią 60-letniego legendarnego piłkarza.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
"W świetle zebranych dowodów uznano za konieczne przeszukanie domu i gabinetu doktora Leopoldo Luque" – przekazano w lakonicznym komunikacie argentyńskiej prokuratury. Co skłoniło śledczych do wszczęcia postępowania, tego nie wyjaśniono.
Wiadomo, że dochodzenia domagał się prawnik diego Maradony, Matias Morla. W zamieszczonym na Twitterze oświadczeniu pisał o pretensjach do ratowników medycznych za zbyt późny, jego zdaniem, przyjazd do domu słynnego piłkarza.
Twierdził też, że doszło do zaniedbań ze strony personelu medycznego, gdy na początku listopada piłkarz przeszedł operację mózgu po wykryciu krwiaka podtwardówkowego.
Sprawę skomentował już dr Leopoldo Luque. Tuż po tym, jak policja opuściła jego dom, lekarz zorganizował konferencję prasową. Zapewnił, że zrobił wszystko co w jego mocy, by ratować Diego Maradonę.
Luque poinformował, że policja zarekwirowała dokumentację medyczną dotyczącą Diego Maradony.
"Jeśli jest coś, za co jestem odpowiedzialny wobec Diego, to jest to miłość do niego, opieka nad nim, przedłużanie jego życia i poprawianie komfortu jego życia do samego końca" – oświadczył lekarz. Zapewnił, że nie doszło z jego strony do żadnego błędu medycznego.
Diego Maradona, mistrz świata z 1986 roku i wicemistrz świata z roku 1990, zmarł w środę we własnym domu na obrzeżach Buenos Aires.