Premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że zaczynamy wygrywać z epidemią. Inną opinię ma na ten temat lekarz Bartosz Fiałek. Jego zdaniem pozorna poprawa wynika po prostu ze zmniejszenia liczby wykonywanych testów.
W jednym z wpisów na Facebooku Mateusz Morawiecki przekonywał, że z frontu w walce z koronawirusem "nadeszły dobre wieści". "Wygrywamy z epidemią!" – napisał premier w euforycznym tonie.
Niestety jego optymizm studzi Bartosz Fiałek. – Patrząc na to, co widzę w szpitalu, nie czuję się uspokojony. Do szpitala nadal trafiają do nas pacjenci dodatni – zakażeni koronawirusem i chorujący na COVID-19. Nie są to liczby mniejsze, niż były np. podczas mojego pierwszego dyżuru w szpitalnym oddziale ratunkowym 31 października. To, że liczby są niższe, nie wynika z tego, że opanowujemy epidemię szalejącą w Polsce, a że zmniejszyliśmy liczbę wykonywanych testów – stwierdził lekarz w rozmowie z RMF FM.
Oberwało się też rządzącym. – W Polsce wierzymy w to, że bankier, ekonomista, rolnik będzie w stanie zaplanować świetną strategię na walkę z patogenem, czyli na wojnę biologiczną. Stąd te opóźnienia we wprowadzeniu szybkich testów antygenowych, których wiarygodność jest niemalże porównywalna z wiarygodnością testów genetycznych – zauważył Fiałek.
Zależność między liczbą wykonywanych testów, a dziennymi przyrostami raczej potwierdza słowa lekarza. Przykładowo – we wtorek wykonano ponad 42 tys. testów, wykryto prawie 14 tys. przypadków. Oznacza to, że powyżej 30 proc. próbek dało wynik pozytywny. Zdarzało się, że ten odsetek był jeszcze wyższy, jednak i tak jest większy niż w dniach, gdy odnotowywano rekordowe przyrosty.
Nadal martwi liczba ofiar śmiertelnych. We wtorek było ich znów ponad 600. To jeden z najwyższych wyników od początku pandemii.