Grzegorz Lato zaszokował wczoraj wszystkich. Jeszcze niedawno Aleksander Kwaśniewski pisał na blogu w naTemat, że jest niemal pewien jego reelekcji. Tymczasem nic z tego. Lato ogłosił, że nie wystartuje w wyborach. "Powinienem tak zrobić dla dobra PZPN i polskiej piłki nożnej"– napisał. Wielu teraz myśli, że to oznacza zmiany. Nową jakość. Sprawnych menedżerów. Ale niekoniecznie tak jest.
Związek przeżył już wiele. Kolejnych kuratorów, wprowadzanych do niego przez partie rządzące. Wszystko na nic. Szybko zostawali wycofywani. Uderzysz w PZPN, a odezwie się UEFA. Też organizacja, która swoje ma za uszami. Teraz szykuje się kolejny test. Wybory. Z mediów dowiadujemy się, że możliwa jest wielka zmiana. I ludzie, trochę z naiwności, a trochę z braku wiedzy, bezrefleksyjnie w to wierzą.
Ludzie chcą Bońka, nie chcą Antkowiaka
Trafiłem właśnie na sondaż serwisu sport.pl. Pytanie proste: "Który z kandydatów powinien objąć funkcję prezesa PZPN?". Możliwości wyboru jest pięć, ale czytelnicy są zdecydowani. Aż 69 procent stawia na Zbigniewa Bońka. Jeżeli nie on, to Roman Kosecki – 20 procent. Wniosek jest prosty – ludzie chcą zmian, innego wizerunku, kogoś kto nie jest kojarzony z całym tym syfem, ulokowanym kiedyś na Miodowej, a teraz na Bitwy Warszawskiej.
Zdzisława Kręcinę wskazało 8 procent czytelników, pewnie raczej dla śmiechu, z powodu popularnego, dowcipnego fanpejdża i dlatego, że kojarzą go z aferą taśmową czy samolotową. Edward Potok i Stefan Antkowiak dostali w sumie trzy procent głosów. Tyle co nic. Tymczasem wróble ćwierkają, że to właśnie ten ostatni może okazać się ostatecznym zwycięzcą. Człowiek, który od 12 lat jest prezesem wielkopolskiego związku.
Wygra pewnie Antkowiak
Dlaczego? Bo z punktu widzenia działaczy, tzw betonu, Antkowiak to bezpieczeństwo. Trwanie na stołkach, brak większych zagrożeń, ale i większych kompromitacji. On raczej nie powie publicznie, że ma trzy sekundy na setkę. Nie będzie mówił czegoś w stylu "four city, the same, we together". Nie będzie tak wyśmiewany.
Fragment tekstu z Weszlo.com
o Lacie i baronach PZPN:
Lato poległ. Od rana gorączkowo wydzwaniał do osób, które poparcie go zapowiedziały, a które ostatecznie niczego nie nadesłały. Niestety, „abonent czasowo niedostępny”. Dzisiaj aktualny wciąż prezes PZPN dodzwonić mógł się co najwyżej do zegarynki. Wypięły się na niego i kluby (w większości), i baronowie. Ci drudzy początkowo myśleli o wystawieniu jednego kandydata, organizowali nawet przesłuchania, ale ostatecznie żądza rządzenia i własna próżność zwyciężyły – do wyborów staną zarówno Antkowiak, jak i Potok. Obaj, powiedzmy to sobie szczerze, na nową twarz związku nadają się tak, jak Renata Beger na nową Angelę Merkel.
Wczoraj napisaliśmy tekst o Grzegorzu Lacie. W jednym z komentarzy Krzysztof Kwiatkowski napisał, jak szanse poszczególnych kandydatów ocenia poważna firma bukmacherska William Hill. Wygląda to tak:
Swój człowiek, będę bezpieczny
Wychodzi na to, że na tę chwilę wybory są formalnością. A jak będą wyglądać? 26 października do Warszawy zjedzie na zgromadzenie 118 delegatów. Aż sześćdziesięciu z nich stanowić będą przedstawiciele wojewódzkich związków. Tak zwany beton, ludzie tkwiący na swoich stołkach od lat. Generalnie niechętni do większych zmian. I teraz taki przeciętny ich przedstawiciel pewnie myśli sobie tak: "Antkowiak swój człowiek. Dzięki niemu będę bezpieczny, a i w całym związku będzie po staremu. A ten Boniek? On może próbować coś zmienić, kręcić. Niby fajny człowiek, ale jego wybór może okazać się niebezpieczny". Teraz tak myśli i za miesiąc zakreśli właśnie nazwisko Antkowiaka. Albo Potoka, bo to też jeden z nich, kolega. A zamiast Bońka w powyższej wypowiedzi można równie dobrze umieścić Koseckiego.
Ci dwaj ostatni będą bardziej wspierani przez przedstawicieli klubów ekstraklasy (32 osoby) i pierwszej ligi (18). To podmioty, którym generalnie w większym stopniu zależy na zmianach. Choć i z tym jest różnie. Na Weszło.com możemy dzisiaj przeczytać, że zarówno Warta Poznań, jak i Jagiellonia Białystok wstępnie poparły skompromitowanego Zdzisława Kręcinę.
Koalicja betonu
Zasady wyborów są proste. W pierwszej turze, wygra kandydat, który zdobędzie ponad 50 procent wszystkich głosów. Jeśli nie osiągnie tego nikt, są dalsze głosowania, a jednocześnie odpada ten, kto głosów dostał najmniej. Później decyduje już zwykła większość głosów. Ten, kto ją zdobędzie, zostaje prezesem. Miejmy nadzieję, że lepszym następcą Grzegorza Laty. Ale o to akurat trudno chyba nie będzie.
Materiał TVP o wyborach w PZPN:
Przewidywania? Niewykluczone, że w końcu liczyć się będzie dwójka. Kręcina widzi, że nie ma szans? Jego poplecznicy zagłosują na Antkowiaka. Potok przepada? To samo. Niestety, wydaje się, że z taką koalicją najprawdopodobniej nie da się wygrać. Nawet gdy dwóch potencjalnych reformatorów w jakiś sposób połączy swe siły.
Czyli najpierw będzie wielka akcja mediów, wmawiających ludziom, że Boniek czy Kosecki to istne błogosławieństwo. Ludzie, którzy odmieniliby naszą piłkę. Co z tego, że prezes, podejmując jakąś decyzję, musi mieć na nią zgodę zarządu? Zarządu, w którym zasiada 17 osób, raczej niechętnych do zmian? Przekaz będzie szedł jasny aż do dnia wyborów. A potem będzie kolejno: oburzenie, brak zrozumienia, rozczarowanie.
I krytyka kolejnych poczynań nowego prezesa.
Reklama.
Jan Tomaszewski,
w rozmowie z Onetem:
Budżet był w 70 procentach przejadany to nie może być w dobrej. Nikt tam nie wie na co szły pieniądze. Ja już dawno mówiłem, że do związku powinien wkroczyć kurator i że najlepszy byłby do tego Zbigniew Boniek, z którym jak wiadomo w wielu kwestiach się nie zgadzam.