
Tematem grudniowego wydania "Vogue" jest siła kobiet. Głośna była okładka i rozmowa z Anją Rubik, ale w środku znajduje się m.in. tekst poświęcony Marcie Lempart. Jedna z liderek Strajku Kobiet odnosi się do porównań z Lechem Wałęsą i mówi, dlaczego nie ma powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego.
REKLAMA
"Vogue" przypomina we wprowadzeniu do tekstu, że aborcja w Polsce jest dostępna tylko w trzech wyjątkowo dramatycznych sytuacjach: gdy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety, gdy ciąża jest uszkodzona lub gdy zapłodnienie było efektem gwałtu.
– Byłyśmy wychowane w przekonaniu, że wiadomo ile to kosztuje, każdy zna kogoś, kto miał zabieg, ale nie rozmawia się o tym, bo tak świat jest urządzony – mówi magazynowi Marta Lempart.
Jedna z liderek Strajku Kobiet dodaje, że po raz pierwszy feministką poczuła się podczas protestów w 2016 roku. Na stole leżał wówczas projekt Ordo Iuris, zakładający totalny zakaz aborcji i karanie kobiet za przerywanie niechcianej ciąży. Do dalszych prac sejmowych skierowało go Prawo i Sprawiedliwość.
– To zasługa PiS, że osoby takie jak ja, które uważały że tak jest świat urządzony, uznały, że świat jest urządzony źle – mówi aktywistka. Lempart zastrzega jednak, że nie jest znawczynią ruchu na rzecz praw kobiet. – Ja nie bardzo nadaję się na dyżurną feministkę. Nie mam dyplomów z genderów, nie mam kompetencji – zaznacza.
Nie lubi, gdy nazywa się ją "Wałęsą w spódnicy". – To smutne, że trzeba być drugą wersją kogoś – uważa Marta Lempart.
Przeczytaj też: Grudniowa okładka "Vogue’a" to dzieło sztuki. Zamiast choinki Anja Rubik i Strajk Kobiet
źródło: Vogue (grudzień 2020)
