Weto nie będzie dobre dla Europy – w taki sposób po spotkaniach z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim wypowiedział się premier Węgier Viktor Orbán. A oczekiwania polskiej strony były zupełnie inne. Polska i Węgry, dwa bratanki, miały stać na straży swojej suwerenności i "prawdziwych" wartości unijnych.
Viktor Orbán ocenił, że "sprawy praworządności nie mają żadnego związku ze sprawami finansowymi". – Nie chcemy, żeby wiązać to z gender, migracją i tym podobnymi – dodał w swoim stylu.
Jeszcze przed spotkaniem głośno było o słowach Jarosława Gowina, który – jak się okazało, słusznie – przewidywał, że Viktor Orbán może zmienić swoje stanowisko ws. weta. – Nie zdziwię się, jeśli na ostatniej prostej negocjacji postąpi bardziej elastycznie, niż dopuszcza to część polskich polityków – powiedział wicepremier w rozmowie z Wirtualną Polską.
Wychodzi więc na to, że to Jarosław Gowin zna najlepiej Orbána. Dlaczego? Spędzili razem wiele lat w Europejskiej Partii Ludowej. Już po oświadczeniu węgierskiego premiera podsumował je krótko i wymownie na Twitterze. "Tak że tak" – napisał Gowin.
Węgierski bratanek już raz zawiódł PiS
Warto także wspomnieć przykrą dla PiS sytuację sprzed ponad trzech lat, którą zwykło się do dziś określać "27:1". Partia Jarosława Kaczyńskiego popierała wtedy na stanowisko szefa Rady Europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego.
Tymczasem przed zgromadzonymi w siedzibie Rady Europejskiej dziennikarzami z całego świata premier Węgier oznajmił, iż... nie ma żadnego innego kandydata na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej niż Donald Tusk. – Nowego kandydata nie ma. Był jeden – Saryusz-Wolski, ale się wycofał – powiedział Orbán ku zaskoczeniu "bratanków" z Nowogrodzkiej.