Wyobrażacie sobie Toyotę Yaris, która prowadzi się jak rasowa wyścigówka i można wyjechać nią po zakupy czy do pracy? Jeszcze niedawno powiedziałbym, że ktoś sobie ze mnie żartuje, ale nowy GR Yaris to sportowy hot-hatch z rodowodem WRC. Jeździłem nim po torze i szczęka mi opadła.
Kiedy powiedziałem kolegom, że jadę poszaleć Toyotą Yaris, niektórzy pukali się w głowę. W sumie nie dziwię im się wcale, bo od razu skojarzyli to małe auto z miejskich ulic. Tyle że Toyota poszła na całość i pokazała Yarisa w zupełnie nowej, dosłownie odlotowej odsłonie.
Niedawno jeździłem tym "zwykłym" nowym Yarisem. To nadal solidne auto, które już lata temu pokochali Polacy. A w wersji hybrydowej pozwala jeszcze sporo zaoszczędzić. Na razie jednak o nim zapomnijcie, bo pokażę wam coś, co zmieni wasze myślenie o tym samochodzie. Tak wygląda Toyota GR Yaris.
Na pierwszy rzut oka niektórzy powiedzą, że to taki rozrośnięty, ale 3-drzwiowy Yaris. W rzeczywistości z normalnym Yarisem ma wspólne tylko cztery elementy: przednie i tylne lampy, lusterka zewnętrzne i lotkę anteny. Poza tym oba auta mają taki sam rozstaw osi. GR Yaris jest za to dłuższy, szerszy i niższy. Dobrze to widać po opadającej linii dachu. Niektórzy mówią, że bliżej mu nawet do Corolli.
GR Yaris to sportowy hot-hatch opracowany na podstawie rajdowych doświadczeń Toyoty. Zaprojektował go i stworzył Gazoo Racing, czyli globalny oddział japońskiej marki zajmujący się motorsportem. To ci ludzie tworzą pojazdy WRC ze znaczkiem Toyoty czy Hiluxy startujące w Rajdzie Dakar.
W GR poszli o krok dalej, by dać trochę radości zwykłym śmiertelnikom. GR Yaris to drugi po GR Suprze pojazd ze znaczkiem "GR" przed nazwą modelu. Wszystko po to, by tchnąć w auta sportowego ducha. Przy czym GR Yaris jako pierwszy z tej grupy nowych pojazdów powstał w całości stworzony przez ludzi z Toyoty.
Pomyślicie, że to pompowanie balona, ale Japończycy od początku wiedzieli, co robią. Szefem zespołu testującego GR Yarisa był sam Akio Toyoda – szef wszystkich szefów w Toyocie. To ten sam, który niedawno wyznaczył nowe trendy w swojej firmie i miał powiedzieć: koniec z nudnymi autami.
GR Yaris na pewno nie wieje nudą, chociaż trzycylindrowy silnik z turbodoładowaniem o pojemności 1,6 l nie robi wrażenia na papierze. Dodajmy do tego jednak 261 KM i moment obrotowy 360 Nm w zakresie od 3000 do 4600 obr./min. Już robi się ciekawiej.
Pamiętajmy też, że samochód jest bardzo lekki – waży zaledwie 1280 kg. To zasługa materiałów, choćby włókna węglowego na dachu. Do setki GR Yaris rozpędza się w 5,5 sekundy, a prędkość maksymalną elektronicznie ograniczono do 230 km/h.
Jeśli chodzi o wnętrze, to rzeczywiście wygląda znajomo. Naprawdę poczułem się jak w Yarisie, chociaż jest bardziej na sportowo. "Mięsista" kierownica świetnie leży w dłoniach, a odległość do lewarka manualnej skrzyni biegów maksymalnie skrócono. Wszystko po to, by na torze samochód prowadził się jak najlepiej.
Doszło też kilka przycisków do zarządzania mocą, ale o tym za chwilę. Poza tym, jest raczej skromnie i ciasno, jednak w tym przypadku nikt nie będzie narzekał. Pokręcić nosem można jedynie na pozycję za kółkiem, bo siedzi się dość wysoko. Na co dzień nikt tego nie odczuje, ale na torze to dość dziwne wrażenie.
Kiedy wyjechałem na pierwsze okrążenie, od razu sprawdziłem dostępne trzy tryby jazdy i przekonałem się, co potrafi stały układ napędu na wszystkie koła GR-FOUR. To nowa technologia opracowana przez Toyotę. W opcji "Normal" GR Yaris zachowuje się jak każde auto do codziennej jazdy, a napęd rozkłada w proporcjach 60:40.
W trybie "Track" moc dzielona jest po równo, a samochód prowadzi się precyzyjnie w każdym ciasnym zakręcie. Z kolei opcja "Sport" to już totalne "odpięcie wrotek". 70 proc. mocy wędruje na tylną oś i zupełnie zmienia się zachowanie auta. To idealne ustawienie dla tych, którzy lubią się… poślizgać.
Wystarczyło mi pięć minut, by nabrać szacunku do GR Yarisa. Zapomniałem o żartach kolegów, zostało czyste szaleństwo. Uwierzcie mi na słowo: ten samochód rysuje banana na twarzy. A jednocześnie wyzwala podziw, bo jak to małe autko może prowadzić się tak dobrze?
To zasługa m.in specjalnego zawieszenia zestrojonego specjalnie pod napęd 4x4. Z przednimi kolumnami McPhersona i tylnymi podwójnymi wahaczami z ramionami wleczonymi. Poza tym GR Yaris dzięki swoim kształtom jest jeszcze lepiej dociskany do nawierzchni przy dużych prędkościach.
W Gazoo Racing nie ma półśrodków, więc przednie wentylowane tarcze hamulcowe w GR Yarisie są większe niż… w Suprze. Wisienką na torcie pośród nowoczesnych systemów w tym aucie jest tradycyjny hamulec ręczny. Nie jakiś przycisk, ale tradycyjna rączka, którą możecie zaciągnąć i "lecieć" bokiem. I to bez obaw, że uszkodzicie napęd 4x4.
Charakterystyczna dla GR Yarisa jest też praca silnika, który uwielbia wysokie obroty. Dopiero w okolicach 6 tys. obrotów na liczniku można poczuć, że to auto wyrywa do przodu z pełną mocą. A brzmienie? No cóż, trochę nadrabia dźwięk z głośników. W czasie testów ktoś powiedział, że auto jest za ciche, ale kiedy skupicie się na jeździe, nawet nie zwrócicie na to uwagi.
Za GR Yarisa, którym bawiłem się na torze, trzeba zapłacić dokładnie 162 900 zł. To najbardziej wypasiona konfiguracja Dynamic + Sport, ale katalogowo ceny startują od 143 900 zł. Za doposażenie wychodzi więc dodatkowe 19 tys. zł. Dostajecie wtedy m.in. mechanizmy różnicowe Torsen przy obu osiach, kute 18-calowe obręcze kół z oponami Michelin Pilot Sport 4S oraz zawieszenie, które jeszcze lepiej przygotowano do ekstremalnej jazdy.
Bez wątpienia warto dopłacić, bo w końcu GR Yarisa kupuje się po to, by poczuć ten przypływ adrenaliny. A każdy kolejny mechaniczny gadżet w tym przypadku robi różnicę.
Znajdą się tacy, którzy powiedzą: Ta cena to dużo za dużo. Tylko pamiętajcie, że GR Yaris w zasadzie nie ma konkurencji, bo to nie jest zwyczajny hot-hatch. Nie da się go porównać z Fordem Fiestą ST czy Renault Clio RS. Toyota w tym przypadku jest o półkę wyżej.
Rozwiązania rodem z WRC i inteligentny (dosłownie) napęd 4x4 sprawiają, że GR Yaris zaskoczy każdego żółtodzioba, jak i rasowych kierowców.