Niekryty Krytyk: bawi i irytuje, ale na YouTube i tak oglądają go miliony. "Czasami czuję się jak małpa w Zoo"
Michał Mańkowski
27 września 2012, 13:12·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 27 września 2012, 13:12
Niemal 13 milionów wyświetleń polskich filmików na YouTube – tylko w sierpniu. W czołówce najpopularniejszych filmów na tym kanale tuż obok wysokonakładowych reklam i teledysków znajdziemy Niekrytego Krytyka. Polskiego videologera, który irytuje, denerwuje i krytykuje, a mimo to uwielbiają go miliony. Dzięki temu dostał własną audycję w Radiu Zet, a teraz wydaje książkę.
Reklama.
Nazywa się Maciej Frączyk, ma 28 lat i jest osobowością internetową. Urodził się w Łodzi, ale mieszka w Poznaniu. Skończył filologię angielską, ale pracuje w reklamie. Większość jego czasu zajmuje jednak coś zupełnie innego. Polacy znają go nie jako Maćka, ale Niekrytego Krytyka – najpopularniejszego w Polsce vlogera. Żaden kanał na polskim YouTub'ie nie ma tylu subskrypcji, jego filmy wyświetlano już ponad sto milionów razy.
Co takiego w swoich filmikach robi Niekryty Krytyk? Ano to, co typowo polskie – krytykuje wszystko jak leci. Mięsnego jeża, muminki, randkę w ciemno, "Kuchenne rewolucje", "Kevina samego w domu", program Beara Gryllsa a nawet… jedzenie zupy.
Polak potrafi... krytykować
Robi to nie byle jak, wręcz z finezją, bo kto potrafiłby przez kilkanaście minut gadać o smerfach lub teletubisiach? On potrafi. Na swój warsztat wziął nawet popularne doc-soap'y "Dlaczego ja" i "Trudne sprawy". Mimo że głównie wyśmiew,a to nierzadko porusza też poważne problemy np. nieaktualność filmów edukacyjnych – śmiechem obnaża paradoksy codziennego życia.
Jednak między finezją, a zwykłą bezczelnością granica jest cienka. Przekleństwa? Pewnie, nawet całkiem sporo. Poczucie humoru? Jest, ale specyficzne. Do tego stopnia, że Niekryty Krytyk tworzy wrażenie irytującego, denerwującego i silącego się na bycie śmiesznym. Zdarza mu się opowiedzieć "suchar" – to najczęstsze zarzuty internautów, ale vloger raczej się nimi nie przejmuje. Jak mówi w rozmowie z naTemat twórca ma tworzyć, a nie siedzieć i się przejmować.
– Nie myślę o negatywnych, czy pozytywnych komentarzach, bardzo często opartych bardziej na emocjach, niż racjonalnym i konstruktywnym myśleniu, tylko o kolejnym odcinku. Poza tym, widzowie nie płacą za oglądanie moich filmów – nie kręcę na zamówienie, za ich pieniądze. YouTube to wolna przestrzeń – jeśli uważasz coś za zbyt wulgarne, to tego nie oglądaj. Trzeba mieć za dużo wolnego czasu, żeby dobrowolnie poświęcać go na coś „irytującego”, nie sądzisz? – mówi nam Maciej Frączyk.
Cienka granica
Co by o nim nie mówić – wykorzystał możliwości YouTube'a w najlepszy z możliwych sposobów. Wielu osobom ten rodzaj poczucia humoru przypada do gustu – jego fanpage na Facebooku śledzi już ponad 320 tysięcy osób. Każdy filmik wygląda mniej więcej tak samo. Młody mężczyzna w okularach na tle ściany. I tyle. To jednak wystarczyło, żeby trafić w gusta polskich internautów.
Jego fenomen jest prosty – w kontrowersyjny, zabawny, bezpośredni, a jednocześnie zrozumiały sposób mówi o tym, o czym dyskutują wszyscy. Nie boi się wyśmiewać, idealnie dostrzega drugie dno analizowanej sprawy. Widzowie utożsamiają się z tym, co nagrywa, bo swoimi przemyśleniami wpisuje się dokładnie w to, co siedzi w ich głowach – jest głosem zwłaszcza młodego pokolenia. To koncepcja zapożyczona od zagranicznych komików, a sam Niekryty Krytyk nie ukrywa, że właśnie tam szukał inspiracji.
Pierwszy filmiki Niekrytego Krytyka na YouTube pojawiły się w połowie 2009 roku. Na początku dzielił się ze światem swoimi przemyśleniami na tematy wszelakie. W miarę wzrostu popularności pojawiły się bardziej sprofilowane działy. W "Niekryty Krytyk Ocenia" nie zostawia suchej nitki na wszystkim, za co się zabiera. Setki filmików to nie tylko sporo pracy, ale przede wszystkim pomysłów. Mimo że Niekryty Krytyk krytykuje to – jak mówi – tematem jego filmików nie zawsze są rzeczy, które go drażnią.
– Pomysły regularnie wygrzebuję ze swojej zagraconej pamięci, ale w czasach internetu to nie jest aż tak karkołomne. Właściwie wszystko, co jarało mnie kiedyś, mogę dwoma kliknięciami znaleźć dziś w sieci. Czasem oglądam jakiś program edukacyjny z lat 80-90-tych i bardziej, niż irytację, odczuwam zaskoczenie. Zaskoczenie innością, która w tamtych czasach była przecież dla nas czymś normalnym. Ten dysonans ma dla mnie wartość satyryczną, wystarczy go przerysować i można się trochę pośmiać – zdradza nam Frączyk.
Poza tym możemy go oglądać jeszcze w serii: "W Dwóch Słowach" oraz "To Było Coś". To krótsze filmiki, w których m.in. z nostalgią i równie ciętym językiem wspomina hity dawnych lat np. gry na pegazusa lub mówi o tym na co warto zwrócić uwagę. W międzyczasie razem z ekipą "Matura to Bzdura" przygotowywał serię konkurujących ze sobą filmików pt. "Wojna Videoblogów".
Niekryty Krytyk oprócz krytykowania wszystkiego dookoła krytykuje również... siebie. – Kiedy oglądam moje starsze filmy – nieważne, czy sprzed dwóch tygodni, czy sprzed dwóch lat, zawsze mam zastrzeżenia i nowe pomysły. Jestem swoim najsurowszym krytykiem – może również dlatego nie potrafię zbytnio brać sobie do serca uwag postronnych odbiorców. Sądzę, że wymagam od siebie więcej, niż oni oczekują po mojej pracy – tłumaczy.
Z YouTube'a do radia
Internetowa kariera z czasem zaczęła przeradzać się w tą jak najbardziej realną. Niekryty Krytyk dostał propozycję prowadzenia porannej audycji w Radiu Zet. I takim oto cudem przez rok o 7.45 budził Polaków swoimi przemyśleniami – w swoim stylu, ale w nieco delikatniejszy (cenzuralny) sposób.
– Wyszliśmy do niego z propozycją stworzenia takiej audycji. Niekryty dość szybko się zgodził i wtedy wspólnie zaczęliśmy dyskutować nad dokładnym profilem programu. W pewnym momencie Niekryty przejął wręcz pałeczkę i opracował ostateczną formułę audycji – mówi dyrektor programowy radia Zet, Jarosław Paszkowski.
Już na początku ustalono pewne granice, których na antenie przekroczyć nie wypadało. – Na starcie zaznaczyliśmy, co nie może pojawić się w otwartym kanale radiowym. To jednak coś innego niż filmiki w internecie, ale nie było z tym żadnego problemu. Nie cenzurowaliśmy go, ani nie czuliśmy potrzeby, żeby wkraczać w jego działalność twórczą. On jest poważnym autorem i brał odpowiedzialność za to co robi – dodaje nasz rozmówca.
Jak nie radio to książka
Audycja Maćka Frączyka zniknęła jednak z anteny już po pierwszym sezonie. Dyrektor programowy "Zetki" nie wyklucza jednak, że w przyszłości jeszcze Niekrytego Krytyka na antenie usłyszymy.
– Po prostu uznaliśmy, że formuła programu w obecnej formie się wyczerpała. Daliśmy sobie chwilę na zastanowienie co dalej i w żaden sposób nie zamknęliśmy tych drzwi. Zawiesiliśmy ten cykl i myślimy co dalej – mówi Paszkowski, który dodaje, że bardzo ceni Niekrytego Krytyka. – To naprawdę fajny, młody i inteligentny człowiek, który w bardzo interesujący sposób formułuje swoje myśli. Ma jednak specyficzne poczucie humoru, które nie dla wszystkich jest zrozumiałe – słyszymy.
Przygoda z radiem się skończyła, ale zaczęła się z książkami. W październiku odbędzie się premiera jego książki pt. "Zeznania Niekrytego Krytyka". "Błyskotliwe poczucie humoru, trafne spostrzeżenia, zabawne obserwacje z życia" – reklamuje wydawnictwo. Maciej Frączyk na fali swojej popularności założył również internetowy sklep, w którym sprzedaje koszulki z zabawnymi nadrukami.
To wszystko przyczyniło się do sporej popularności. Niekryty Krytyk jest przecież... niekryty. Miliony wyświetleń – chcąc nie chcąc – zrobiły go popularnym. Ludzie rozpoznają go na ulicy, ale ciężko powiedzieć, że jest z tego powodu szczęśliwy.
– Wiem, że wiele osób dąży do rozpoznawalności, będącej najwyraźniej iluzorycznym wyznacznikiem sukcesu w branży rozrywkowej, ale dla mnie to niewygodny produkt uboczny – mówi i dodaje: – Czasem czuję się jak małpa w zoo – ktoś tam pokazuje palcem, ktoś tam podsuwa kawałek banana, a może ja akurat mam ochotę postawić klocka? Czujesz klimat – kończy.
Wszystkich, których interesuje szeroko pojęta tematyka blogowa zapraszamy na konferencję Blog Forum Gdańsk, która odbędzie się już 13 października. Jest to największe spotkanie blogerów w Polsce, któremu patronuje naTemat.
Nie powstał on dlatego, by być autorytetem, prawić moralizatorskie teksty czy stanowić wzór cnót i postaw do naśladowania, ale po to, by bawić. Robi to w dość niekonwencjonalny dla wielu ludzi sposób, ale ta machina humoru, inteligencji i celowości działa, i to działa bez zarzutu! CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: interia360.pl
Polski internet potrzebował kogoś takiego. Bo czy nie jest przyjemnie nabijać się z tego, co tak naprawdę na to nabijanie się wybitnie zasługuje, a do tego jest nasze, polskie, rodzime? I to do tego przez kogoś, kto musi to znać, czyli naszego rodaka? CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: greentram.blox.pl
Niekryty Krytyk
Jak to możliwe, że show bez budżetu i profesjonalnego zaplecza może wciągać bardziej, niż napompowane kasą programy telewizyjne? – rozmyślałem. Rozmyślałem, rozmyślałem i rozmyśliłem, a wręcz wymyśliłem – też spróbuję, a co! Że niby gęsi jesteśmy i swojego programu na jutubie nie mamy?! To go stworzymy, bijaaacz! CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: niekrytykrytyk.com
Skąd się biorą porównania do Kuby Wojewódzkiego? Obaj dysponują specyficznym, inteligentnym i często sarkastycznym humorem. Mają także wspólnych wrogów - niską kulturę i środowisko radiomaryjne. CZYTAJ WIĘCEJ