Drodzy Państwo, w poniedziałki koronawirus nie przylatuje. Zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, gdzie pojawił się nowy, ulepszony, bardziej zaraźliwy szczep tego drobnoustroju. A nawet jeśli jakimś cudem wciśnie się na zatłoczony pokład, między podróżnych, walizki i świąteczne prezenty, to w następnych dniach grzecznie zostanie ze swoim nosicielem.
Razem z nim usiądzie przy wigilijnym stole i karnie zostanie tam aż do odlotu do domu. Nie ruszy w Polskę, nie połączy sił ze swoją starą wersją, która – jak ogłosił premier Mateusz Morawiecki – była w odwrocie już latem przed – tak się przypadkiem złożyło – wyborami prezydenckimi.
Gdyby jednak jakimś cudem – jak dobrze wiadomo ze świątecznych filmów koniec grudnia to sezon, w którym niewyjaśnione fenomeny występują najczęściej – turbokoronawirus postanowił dać w długą, to też nie ma się co martwić. W końcu każdy pasażer przylatujący do Polski z Wysp może się bezpłatnie przetestować, o ile dodzwoni się do sanepidu. Z pewnością wszyscy ustawią się w jedną, długą kolejkę.
Oczywiście o ile zechcą, bo przecież władza nie chce wkraczać z buciorami w czyjeś życie i zobowiązywać do badań i kwarantanny. W końcu chodzi tylko o śmiertelną epidemię, która pochłonęła już – według oficjalnych statystyk – życie blisko 25,5 tys. osób w Polsce, a nie, na przykład, przerywanie niechcianej ciąży.
Zresztą, jakby co, wszystkiemu z pewnością zaradzi sylwestrowa godzina mili… policyjna wprowadzana bez żadnego trybu, bez stanu wyjątkowego, bo tak.
Złośliwi mogą twierdzić, że reakcja rządu na nową odmianę koronawirusa jest spóźniona. Wszak inne państwa już wcześniej zablokowały przyloty z Wielkiej Brytanii, choć to Polska ma największą populację imigrantów na Wyspach – według danych z 2018 roku aż 905 tys.
W sam poniedziałek, ostatni dzień przed zakazem lotów, łaskawie wprowadzonym przez rząd dopiero od północy, do Polski 53 samolotami przybędzie 10,6 tys. podróżnych, jak wyliczył Jakub Krupa. Co może pójść nie tak? Jakoś to będzie. Tak jak było latem, gdy w środku epidemii władza dobrotliwie pozwoliła na wielkie weseliska. Przecież przeżyliśmy – no dobrze, nie wszyscy, ale większość z nas.
Sceptykom, którzy uważają, że na każdy krok w przód w walce z epidemią władza robi dwa w tył, albo że nosi wodę za pomocą sita, trzeba powiedzieć stanowcze "raczej nie". W końcu jest już szczepionka na COVID, która po Nowym Roku ma być dostępna dla najbardziej narażonych.
Tak więc wszystko jest pod kontrolą i proszę się rozejść. Rząd PiS z pewnością będzie szybszy od koronawirusa i zdąży nas wszystkich zaszczepić, zanim pojawi się problem. Wesołych świąt!