Niemcy, jak wiele innych krajów, zablokowały loty z Wielkiej Brytanii w związku z nową mutacją koronawirusa. Na lotniskach utknęli pasażerowie z Wysp, którzy oczekują na wyniki testów.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Od początku poprzedniego tygodnia wiadomo, że w Wielkiej Brytanii wykryto nowy szczep koronawirusa. Pierwsze badania wskazują, że nie jest odporny na szczepionkę oraz nie powoduje cięższego przebiegu covid-19. Wiadomo też jednak, że wirus rozprzestrzenia się o 70 proc. szybciej niż jego wcześniejsza odmiana.
Niemcy, tak jak Holandia czy Belgia, znalazły się wśród pierwszych krajów, które zawiesiły lotniczą komunikację z Wielkiej Brytanii. Mało tego, na niemieckich lotniskach utknęły setki podróżnych z Wysp.
Władze postanowiły nie wpuszczać nikogo, dopóki nie pojawią się testy. Pozytywny wynik będzie oznaczał konieczność powrotu do Wielkiej Brytanii lub izolację w hotelu przeznaczonym do odbycia kwarantanny.
W Hannoverze zatrzymano 63 pasażerów. Jak podały władze miasta, negatywny test i tak będzie oznaczał konieczność odbycia 10-dniowej kwarantanny. Może ona zakończyć się wcześniej, jeśli wykonany po 5 dniach ponowny test na koronawirusa znów da wynik negatywny. We Frankfurcie utknęło 120 pasażerów.
Lotnisko zapewniło im miejsca do spania na łóżkach polowych. W Berlinie zatrzymano wszystkich podróżnych poza obywatelami Niemiec i osobami zameldowanymi w stolicy kraju.
Przypomnijmy: Adam Niedzielski wydał zalecenia oddziałom sanepidu, by wykonywały testy na obecność koronawirusa osobom, które przyleciały z Wielkiej Brytanii. Już po tym wiceminister zdrowia Waldemar Kraska stwierdził, że będzie namawiał przybyłych z Wysp do zrobienia testu na obecność SARS-CoV-2.
Były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ocenił, że należy przetestować wszystkich przylatujących z Londynu. "Ministerstwo Zdrowia, Obudzicie się w końcu? Badanie trwa 3-4 godz. To jest spokojnie do zrobienia. Tylko trzeba zabrać się natychmiast do pracy" – napisał Arłukowicz na Twitterze.
Podobne zdanie ma Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. "Przepraszam, ale namawiać to można koleżankę, żaby kupiła coś z Avonu. Albo sytuacja jest poważna i nowy wariant wirusa jest dużym zagrożeniem, albo będziemy płakać nad rozlanym mlekiem" – skomentowała.