Po wielkim skandalu na ostatniej gali Fame MMA, Marcin Najman podjął się organizacji własnej imprezy sportowej. W wywiadzie dla "Super Expressu" wylał ostatnie żale związane z głośną dyskwalifikacją. – To się nie wydarzy, ja nie pozwolę, żeby takie sytuacje miały miejsce – przekonywał były bokser.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.
Włodarze Fame MMA podjęli decyzję o dożywotnim usunięciu Marcina Najmana z organizacji po walce, jaką stoczył (a właściwie nie stoczył) z Kasjuszem "Don Kasjo" Życińskim. Były sportowiec został momentalnie zdyskwalifikowany za obalenie i kopnięcie rywala w pojedynku, który miał odbyć się na zasadach bokserskich.
– Fame MMA to show i każdy logicznie oceniający sytuację to wie. Nakręca się konflikty między ludźmi. W moim przypadku nakręcono ten konflikt do takich rozmiarów, że to nie mogło się skończyć normalnie. To jest nauczka dla wszystkich, także dla nich, by gdzieś ta granica była stawiana, bo w moim przypadku była przekroczona – oznajmił Najman w rozmowie z "Super Expressem".
– Na pewno podczas gali, jak również podczas konferencji, które ja organizuję, nie będzie takiego szamba, z jakim mieliśmy do czynienia przy ostatnich konferencjach Fame MMA. To się nie wydarzy, ja nie pozwolę, żeby takie sytuacje miały miejsce – dodał.
"El Testosteron" ma pretensje do Życińskiego za głośnie sugerowanie, że miał mieć romans z jedną z sióstr Godlewskich. 41-latek nie odpuścił "Don Kasjowi" i złożył w tej sprawie papiery do sądu. – Przez cały tydzień próbował rozbijać mi rodzinę przy największej uciesze organizatorów – zaznaczył.