
W brytyjskim Dover wielu polskich kierowców utknęło z powodu nowych restrykcji związanych z epidemią. Sytuacja jest coraz bardziej napięta, bo wciąż brakuje obiecywanych testów na koronawirusa.
REKLAMA
– Coraz gorzej, już wszystko boli, nie można się położyć w samochodzie, bo człowiek musi siedzieć "na czujce", czy podjeżdża, czy nie podjeżdża, czy puszczą, czy nie puszczą – mówi dla RMF FM pan Grzegorz. To jeden z kierowców, którzy utknęli w gigantycznym korku po brytyjskiej stronie kanału La Manche i czekają na testy na koronawirusa.
Tylko negatywny wynik badania pod kątem SARS-CoV-2 umożliwi kierowcom wyjazd do Francji i dalej przez Europę do Polski. Panu Grzegorzowi w ciągu doby udało się przejechać około... 50 metrów.
Kierowcy na miejscu mogli liczyć na razie tylko na pomoc lokalnych mieszkańców. Dostali od nich m.in. wodę i żywność. Jak podaje RMF FM, polskie MSZ i brytyjskie władze obiecywały wsparcie, w tym gorące posiłki. Według naszej ambasady na miejscu powinno być pięciu konsulów.
Dodajmy, że już wcześniej atmosfera wśród oczekujących była bardzo napięta. Wielu z nich chciało zdążyć wrócić do Polski na święta. Niektórzy przyznawali nawet, że zamierzają rozpocząć strajk głodowy.
źródło: RMF FM
