Jeszcze miesiąc temu, czy dwa, nikomu nie przyszłoby to do głowy. Dziś słychać o tym coraz częściej. Ten dokument może być ważniejszy od dowodu, paszportu, a może i prawa jazdy. Bez niego nie będziesz mógł pracować, podróżować, nawet wejść do restauracji. To wizja niczym z filmu scence-fiction. Czy tak może być w 2021 roku?
Rok temu nie uwierzylibyśmy, że koronawrius opanuje świat. Ludzie świętowali Nowy Rok, szaleli na imprezach, oglądali pokazy fajerwerków i pili szampana w tłumie nieznajomych pod gołym niebem. Nikomu w najczarniejszych snach nie zaświtałaby myśl, jak szybko i drastycznie zmieni się nasze życie.
Dziś trudno uwierzyć w kolejną wizję, która zaczyna docierać z różnych stron i rozpalać wyobraźnię. Ale także niejednego przerażać.
Gdyby nagle okazało się, że bez zaświadczenia o szczepionce nie będzie można podróżować samolotem, starać się o nową pracę, czy choćby iść do kina, czy restauracji. Gdy świat podzieliłby się na lepszych i gorszych, a głównym wyznacznikiem byłoby to, czy szczepiłeś się na Covid, czy nie. A ci, co boją się szczepionki lub z innych powodów nie chcą szczepić się na koronawirusa, z góry mogliby znaleźć się na straconej pozycji.
Zastanawialiście się, jak może wyglądać świat pandemii 2021? W dodatku w sytuacji, gdy wciąż wielu ludzi szczepić się nie chce?
To tylko spekulacje, ale nie jest ich mało, by zupełnie je ignorować. Słyszymy, że firmy technologiczne opracowują aplikacje na smartfony z danymi o szczepieniach, przewijają się dyskusje, czy pracodawcy mogą zmusić pracowników do szczepień, linie lotnicze ostrzegają, że bez szczepionki mogą nie wpuścić pasażerów na pokład. I nie od dziś przewija się hasło "paszport" dla zaszczepionych, "covidowy paszport", czy paszport immunologiczny, który w niejednym kraju wzbudza kontrowersje.
Co może oznaczać? Spójrzcie na Izrael. To pierwszy kraj na świecie, który lada dzień ma wprowadzić w życie tzw. "zielone paszporty". Aplikacja ma zacząć działać od 5 stycznia i osobom zaszczepionym (a także ozdrowieńcom) ma umożliwić swobodne przemieszczanie się. Ale to na początek. Od 15 stycznia posiadacze "paszportów" mają otrzymać możliwość zjedzenia obiadu w restauracji, udziału w wydarzeniach kulturalnych, sportowych, czy wizyty w galerii handlowej. Dokument mają otrzymać dwa tygodnie po otrzymaniu drugiej dawki szczepionki. Ma być ważny przez rok.
– Paszport pokaże, że dana osoba zaszczepiła się. Będzie oznaczał dla niej szereg korzyści, takich jak brak konieczności poddawania się kwarantannie, wstęp na wydarzenia kulturalne, do restauracji itp. – zapowiadał w połowie grudnia Chezy Levy, dyrektor generalny w Ministerstwie Zdrowia.
Szczegółów jeszcze nie znamy. Ale taka wizja pokazuje, w jakim kierunku – czy nam się podoba, czy nie – walka z pandemią może zmierzać. I jakie budzi emocje.
Do czego może być potrzebne zaświadczenie?
Już w listopadzie szef australijskich linii lotniczych Qantas jako pierwszy zasygnalizował wpuszczanie na pokład samolotów tylko osób z dokumentem potwierdzającym zaszczepienie na koronawirusa.
"To bardzo poważny temat, bo oczywiście właściciel prywatnej linii lotniczej może tak powiedzieć i nawet wprowadzić takie zapisy w regulaminie, ale to może być i zapewne będzie potraktowane jako forma dyskryminacji. Bo jak obronić tezę, że ktoś mający odpowiednie zaświadczenie jest lepszy od kogoś, kto go nie ma? I to z różnych powodów" – oceniał w rozmowie z fly4free.pl dr Paweł Grzesiowski.
Potem pojawiły się głosy, że inne linie lotnicze mogą pójść śladem Qantas. A Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego ogłosiło opracowywanie cyfrowego paszportu szczepionych Covid-19, tzw. IATA Travel Pass, który będzie powiązany z prawdziwym paszportem.
Od tego zaczęły się najgłośniejsze spekulacje wokół korzyści dla zaszczepionych.
Do baru nie wejdziesz
Szczepionki na Covid-19 są dobrowolne i chyba nigdzie na świecie nie ma miejsca, w którym byłyby obowiązkowe. A jednak ta "dobrowolność" może okazać się pozorna, gdy widać, co za szczepionki można dostać.
"Teoretycznie mamy mieć wolny wybór w tym zakresie – w praktyce jednak może być to tylko tytułowa iluzja wolności wyboru. Dlaczego istnieje takie niebezpieczeństwo?" – analizuje autor bloga Białe Kołnierzyki. Jego wpis na Facebooku wywołał sporą dyskusję. Dość konkretnie przedstawił w nim, co może nas czekać w przyszłości i co może dawać "paszport szczepionkowy". Wymienił m.in. możliwość podróżowania do niektórych miejsc na świecie, pracy w określonym miejscach, ale też odwiedzania pubów i restauracji.
"Mówiąc w dużym uproszczeniu zasada jest prosta: nie masz Pan zaświadczenia o tym, że zaszczepiłeś się na COVID, no to nie wejdziesz Pan napić się piwa do naszego lokalu. To nawet dość prawdopodobny scenariusz i to nie jest tak, że od razu rząd musi narzucić taki wymóg rozporządzeniem (choć nie można wykluczyć i takiej sytuacji)! W niektórych przypadkach to sam biznes może narzucić takie ograniczenia" – spekuluje.
Ale w niejednym kraju takie dyskusje wywołują strach, sprzeciw i kontrowersje. I nawet jeśli ktoś ma zakusy na takie pomysły, widać, że może nie być tak łatwo wprowadzić je w życie.
W Polsce oburzenie wywołał pomysł byłego wiceministra finansów. Prof. Stanisław Gomułka stwierdził, że "jego zdaniem w firmach powinny też powstać punkty szczepień, a świadectwo szczepienia byłoby wymagane, np. w trakcie rekrutacji".
– Apeluję do nich, aby takie punkty szczepień zorganizowali i poinformowali pracowników, że w nowych umowach o pracę będzie wymagany dokument zaszczepienia. Odmowa zaszczepienia naraża nie tylko pracowników na utratę zdrowia, ale także przedsiębiorstwo na bankructwo – powiedział.
Gdy w Wielkiej Brytanii pojawiły się informacje, że osoby zaszczepione otrzymają karty potwierdzające szczepienie, natychmiast wybuchły spekulacje, czy zawsze trzeba je będzie nosić przy sobie, by np. wejść do restauracji. Władze zaprzeczały, że nie mają takiego planu i uspokajały, że nikt w Wielkiej Brytanii nie zamierza wprowadzać "covidowych paszportów".
Dyskusja trwa również we Francji. Tu pomysł premiera, by osoby z "paszportem" dostały przywileje dotyczące przemieszczania się (łącznie z komunikacją miejską), wywołała wściekłość prawicy. Unia Demokratów i Niezależnych przekonuje, że zaszczepieni mają prawo do normalnego życia. Powołuje się przy tym na przykład Izraela.
Jednak przywódczyni skrajnej prawice Marine Le Pen zapowiedziała, że nigdy czegoś takiego nie zaakceptuje. "Nie może być obywatelstwa drugiej kategorii dla osób niezaszczepionych" – stwierdziła.
Również w Niemczech na razie jest sprzeciw wobec paszportów. "Na obecnym etapie pandemii rząd RFN oraz większość doradzających mu ekspertów sprzeciwiają się wprowadzeniu tzw. paszportów immunologicznych oraz ułatwień wynikających z zaszczepienia na COVID-19" – czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich. Tu wskazano na "przeszkody natury etycznej uniemożliwiające obecnie wprowadzenie tych dokumentów". "Dodatkowo istotnym argumentem przeciwko wprowadzeniu paszportów jest zasada solidarności osób zaszczepionych w pierwszej kolejności z resztą społeczeństwa" – napisano.
Pozostaje czekać. Jak będzie, przekonamy się tylko w praktyce.