
Kryzys to samospełniająca się przepowiednia – twierdzi naczelny polskiego "Forbesa" Kazimierz Krupa. Panicznie boimy się kryzysu, ale nic nie robimy, żeby go zażegnać. Winę za to ponosimy wszyscy, nie tylko politycy i wielki biznes.
Kryzys czy spowolnienie, jak zwał, tak zwał, to kolejne wyzwanie. To naprawdę próba pokonania wyboistej trasy ze szklanką pełną wrzątku w ręce. I naprawdę tylko od nas zależy, czy pokonamy tę trasę w dobrym stanie. Ja wierzę, że tak.
CZYTAJ WIĘCEJ
Czemu się boimy
Czy faktycznie kryzys to samospełniająca się przepowiednia? W pewnym stopniu,na pewno tak. Media straszą informacjami, które nie do końca rozumiemy, a strach powoduje, że przestajemy działać racjonalnie. Niestety, winę za to ponoszą głównie osoby odpowiedzialne za informowanie innych. Ludzie bowiem z natury są bardziej podatni na negatywne doniesienia.
Bo cóż znowu takiego nadzwyczajnego się dzieje? Ano nic. Przecież wszyscy wiedzą, że nawet drzewa nie każdego roku rosną o tyle samo; nawet dzieci nie rosną w równym tempie, tylko raz wolniej, raz szybciej – nawet w ciągu jednego roku. Dlaczego inaczej ma być z gospodarką? Kto obiecał nam nieustanny wzrost? A jeżeli obiecał, to głupi, ale jeszcze głupszy ten, który uwierzył.
CZYTAJ WIĘCEJ
– Media, dziennikarze, eksperci powinni tłumaczyć na czym kryzys polega – stwierdza psycholog biznesu. – Oczywiście, politycy też powinni informować o tym społeczeństwo. Ale istnieje też ryzyko, że jeśli zrobią to niezrozumiale, to będzie tylko gorzej – przekonuje dr Cwalina.
Z takim jednak podejściem, dotyczącym mediów, nie do końca zgadza się publicysta ekonomiczny "Gazety Wyborczej" Witold Gadomski. – Oczywiście, można o gospodarce mówić w sposób zrozumiały. Pod warunkiem, że ktoś chce to zrozumieć, a nie tylko powtarzać, że w Szwecji są 5 razy wyższe emerytury, niż u nas – odpowiada Gadomski na pytanie o to, czemu media nie mówią w zrozumiały sposób o kryzysie. I faktycznie,
Między obecnym kryzysem euro a międzynarodowym kryzysem bankowym z roku 1982 istnieje pewne podobieństwo. Wtedy światowy system bankowy został ocalony przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który poważnie zadłużonym państwom udzielił wystarczająco wysokich kredytów. Udało się tym samym uniknąć ryzyka niewywiązania się z zobowiązań finansowych. Ceną jaką przyszło zapłacić był jednak długotrwały kryzys. Ameryka Łacińska przeżyła tzw. straconą dekadę. CZYTAJ WIĘCEJ
Witold Gadomski wskazuje jeszcze jeden aspekt, który powoduje, że nie rozumiemy gospodarki, a tym samym boimy się kryzysu. – W Polsce jest nadmierna koncentracja na tym, co robi rząd. A polityka gospodarcza nie jest aż tak ważna dla gospodarki, jak nam się wydaje. Można krótkofalowo ją stymulować, ale to zazwyczaj źle się potem kończy – wyjaśnia publicysta.
Czy w takim razie, przy założeniu, że rząd może niewiele zdziałać, możemy my sami coś zrobić? Według dr Wojciecha Cwaliny, tak. Jest tylko jeden problem. – Pytanie, na czym przedsiębiorcy się skupiają: własnej sytuacji, czy gospodarce kraju. Większość skupia się na zachowaniu płynności finansowej, zyskach, mało kto myśli o PKB kraju. I to naturalne – ocenia psycholog.
Ostatnie informacje o kolejnych podwyżkach akcyzy i podatków wywołują moje zaskoczenie. Czy osoby odpowiedzialne za naszą gospodarkę zrozumieją (kiedyś), że podwyżki podatków w pewnym momencie przestają przynosić proporcjonalnie wyższe wpływy do budżetu? Pytanie wydaje się być retoryczne, jeśli ktoś wie co to jest Krzywa Laffera.
CZYTAJ WIĘCEJ
Gadomski przy tym zaznacza, że teza o samospełniającej się przepowiedni, postawiona przez Kazimierza Krupę, to uproszczenie. – Kryzys faktycznie nadciąga i jego powody są realne – stwierdza publicysta. I jako przykład podaje chociażby fakt, że w II kwartale 2012 roku spadł w Polsce popyt wewnętrzny. Według Gadomskiego, gdyby nie to, że wzrost eksportu nadal jest większy niż wzrost importu, to już groziłoby nam widmo recesji. To jednak powoduje, dla odmiany, że jesteśmy mocno zależni od zagranicy, szczególnie Niemiec jako naszego największego partnera handlowego.


