
Mariusz Szczygieł narzeka na rządowe obostrzenia. Twierdzi, że przez zalecenia sanitarne wprowadzone w związku rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Polsce często dochodzi do kuriozalnych sytuacji. Dziennikarz opublikował na Facebooku nagranie, w którym pokazuje do czego zmusiła go sytuacja pandemiczna.
REKLAMA
Mariusz Szczygieł opowiedział historię, która ostatnio go spotkała. Po wyjściu z Teatru Studio miał wolną godzinę i postanowił coś zjeść. Publicysta kupił jedzenie w Hali Koszyki, ale nie mógł go zjeść na miejscu. Dedykowane stoliki przy restauracji były oznaczone jako niedostępne, co jest zgodne z obecnymi obostrzeniami.
– Mógłbym pójść na Dworzec Centralny, tam, gdzie jadłem ostatnio, na antresoli. Ochrona kolei nie robi problemów, to znaczy przymyka oko na tych, którzy jedzą sobie tam na górze. No, ale jest za daleko na dworzec i muszę wpaść na jakiś pomysł. Jak myślicie, gdzie będę jadł? – powiedział w nagraniu.
Okazało się, że Mariusz Szczygieł zdecydował się na jedzenie w publicznej toalecie. "Po tym, gdy uświadomiłem sobie, że zjeść w cieple i na siedząco mogę legalnie, a dokładnie – zgodnie z zaleceniami – tylko w toalecie, postanowiłem to sfilmować. Chciałem pokazać absurd sytuacji w jakiej się znaleźliśmy" – napisał w poście.
"Toaleta w Hala Koszyki w Warszawie była świeżo wysprzątana przez miłą panią. Natomiast po raz kolejny pokazuję absurd pandemiczny. I żeby było jasne: nikogo nie obwiniam, i nie jest to post antyrządowy" – dodał dziennikarz.
