Przyznam się szczerze – uwielbiam Facebooka Zdzisława Kręciny. Jest śmieszny i błyskotliwy. Każdy wpis lajkuje co dziesiąty z 20 tysięcy fanów. – Fajnie byłoby pogadać z gościem, który go prowadzi – pomyślałem. Udało się. Nie wiem kim jest mój rozmówca. Myślę, że może być dziennikarzem albo pracować w reklamie. Kto wie, być może nawet się znamy. To by dopiero było.
Nie lubię zaczynać od oczywistych pytań, ale tu chyba muszę. Jak to się wszystko zaczęło?
To było spotkanie w męskim gronie, taka biesiada. Kumpel ubrany był w staroświecką marynarkę. Gdy polewał wódkę, kolega zażartował, że wygląda jak działacz PZPN. W tej samej sekundzie dostał ode mnie ksywkę Zdzisław Kręcina. Był to oczywiście żart sytuacyjny, ale bardzo trafny. Śmialiśmy się kilka godzin. Następnego dnia powstał fanpejdż. Pan Zdzisław był wtedy znany, ale tylko kibicom piłki.
Ktoś jeszcze w ogóle myśli, że to on generuje wpisy?
Teraz to jakieś 10% osób. Ludzie przekonani, że to Pan Zdzisław siedzi przed laptopem/ipadem/smartfonem i wrzuca komentarze, fotki z imprez itp. Na początku było to ok 80%. Fanpejdż ewoluuje.
Wiadomości pewnie dostajesz bardzo różne.
Najczęściej są adresowane do niego. Obelżywe, nie nadające się do zacytowania. Ale też inne. Kiedyś dostałem propozycję spotkania po latach od jednego z członków zespołu, który grał na weselu Pana Zdzisława. Było też jedno CV z prośbą o załatwienie pracy od niezbyt rozgarniętego człowieka, który właśnie wrócił z emigracji. To dopiero był numer (śmiech).
Wpis z Facebooka Kręciny:
Najpierw Czarnecki, teraz Lato... Nawet ja nie podejrzewałem, że jestem, tak mocny psychicznie, kolejni "pretendenci" na samą myśl rywalizacji z legendarnym działaczem odpadają w panice bez choćby cienia walki. Dlatego też kontratakuję, ogłaszam hasło wyborcze mojej kampanii : "ONI JUŻ BYLI".
Fanpejdż służy wyśmianiu?
Fanpejdż nie służy niczemu. A już na pewno nie temu, by człowieka wyśmiewać.
Nie boisz się, że jest zbyt popularny? I tym samym może spowodować ocieplenie wizerunku Kręciny? Przecież to człowiek, powiązany z aferą taśmową.
On powstał na długo przed tą aferą. Od początku był dobrą zabawą dla grupki przyjaciół. Potem znajomych przyjaciół, itd. Sam Pan Zdzisław sprawiał, że liczba fanów rosła. Zaśnięcie w samolocie, wywiady w TVN24 - to wszystko przyczyniało się do wzrostu liczby fanów. Afera taśmowa też spowodowała skok w statystykach odwiedzin, podobnie jak omawianie fenomenu fanpejdża na różnych portalach.
No właśnie. Skąd taki sukces?
Bo fanpejdż jest śmieszny. Tak po prostu. No i sama postać Pana Zdzisława. Człowiek teoretycznie przez wielu znienawidzony, a jednak tak naprawdę 70% Polaków chciałoby być takim, jak on. Nie oszukujmy się.
Powiedz – kim dla ciebie jest Zdzisław Kręcina?
Jest symbolem PZPN.
Nie sądzisz, że już samo jego nazwisko jest śmieszne? Po tym, do czego doszło.
To pytanie retoryczne.
Załóżmy, że masz głos w wyborach na prezesa PZPN. Wybierasz Kręcinę?
No comments.
W takim razie inaczej. W tej chwili wybór Kręciny na prezesa PZPN byłby…?
Chyba jednak zaskoczeniem. Ale już sam jego start nim był. Choć na moim fanpejdżu ogłoszono go kilka godzin wcześniej niż w TVN24 (śmiech).
Czytałeś wywiad Krzysztofa Stanowskiego z Kręciną? Jak wypadł Kręcina? A w zasadzie powinienem chyba zapytać inaczej – jak w nim wypadłeś?
Byłem sobą...
Wpis z Facebooka Kręciny:
Nigdy nie przypuszczałem, ze na bezrobociu będzie, aż tak ciężko. Fakt, dostaje tą "jałmużne' ze związku, ale sami powiedźcie, czy 37,5 tys. zł przy dzisiejszych cenach benzyny to dużo? Już nawet nie chce wspominać, że w zeszłym miesiącu musiałem w osiedlowym sklepie brać na zeszyt... Fakt, byłem na budżetowych wakacjach na Mauritiusie w jakimś podrzędnym 5.5 gwiazdkowym Hiltonie, ale żeby nie można jak człowiek wynająć całęgo piętra tylko trzeba było w 100 metrowej "klitce" mieszkać przez 3 tygodnie to już urąga człowieczeństwu! Do czasu zostania prezesem PZPN proszę o rady, jak żyć z głodowej pensji?
Brakuje ci w sieci takich miejsc, jak twoje? Mam na myśli to, że mało jest projektów, gdzie w inteligentny sposób naśmiewamy się z ludzi sportu. Dominuje sztampa.
Myślę, że w polskim internecie nie brakuje niczego. Przecież nas jest dużo. Narzekać na brak czegoś to mogą np. Albańczycy z Kosowa. Z drugiej strony jesteśmy samowystarczalni, co sprawia, że też trochę zaściankowi. Trendy docierają do nas z lekkim opóźnieniem. Spójrz na Facebooka. Swój boom przeżywa w Polsce od całkiem niedawna.
Planujesz kolejne tego typu projekty?
Błagam, tylko nie projekty. Za dużo tego słowa w życiu codziennym. Tak samo jak inny zwrot. „Zagospodarowanie przestrzeni miejskiej”. Ostatnio mój przyjaciel, którego serdecznie przy tej okazji pozdrawiam, postanowił ponaigrywać się z „artystów”, „performerów” i im podobnych. Pomysł ma prosty – chce wykonać „projekt”, w którym „zagospodaruje przestrzeń miejską”, malując coś na swoim oknie i reklamując tu i ówdzie ten „event”. Ciekawe jak mu to wyjdzie.
Trochę odleciałeś. To jak z tą przyszłością?
Nie, nic nie planujemy. Żyjemy sobie swoim życiem a fanpejdż to tylko zabawa.