"Gazeta Wyborcza" ujawniła nowe informacje w sprawie afery taśmowej w Wałbrzychu. Liderzy PiS od dawna mieli wiedzieć o nagraniach, na których nagrano potajemnie rozmowy działaczy PiS z wałbrzyskiego regionu. Zarówno Michał Dworczyk, jak i inni liderzy partii mieli zaniechać wyciągania konsekwencji dopóki sprawa nie wyszła na jaw.
Wielkie zmiany w lokalnych strukturach PiS to efekt nagrań, które jako pierwsza ujawniła wałbrzyska Telewizja Dami. Konwersację potajemnie nagrał Radosław Łosiński, przekonywany przez związanych z Kamilem Zielińskim polityków do wycofania podpisu pod petycją przeciwko nominatowi Michała Dworczyka.
Na nagraniu słychać, jak Bartłomiej Grzegorczyk (były doradca wicewojewody Kamila Zielińskiego) i Janusz Czyż (ojczym Kamila Zielińskiego) naciskają na Łozińskiego, aby ten usunął swój podpis. Zarejestrowane rozmowy toczyły się w gabinecie Invest-Park Development, wałbrzyskiej spółki uchodzącej za przechowalnię lokalnych polityków partii rządzącej.
Jak ustaliła wrocławska "Gazeta Wyborcza", kontrowersyjne nagrania pochodzą z lutego 2020 roku i zostały dostarczone już miesiąc później do wysoko postawionych działaczy PiS w regionie. Miała je dostać między innymi marszałek sejmu Elżbieta Witek.
"Taśmy PiS z Wałbrzycha" miały nie być przekazane opinii publicznej, ponieważ mogły wpłynąć na losy kampanii prezydenckiej. – Nikt nie chciał ryzykować takiej odpowiedzialności – wyjawili działacze PiS. Czyż i Grzegorczyk zostali na ten czas "po cichu" zawieszeni w partii.
Po ujawnieniu drugiej taśmy przez "Gazetę Wyborczą", na której słychać, jak Zieliński podejmuje jednoosobowe decyzje o podziale państwowych pieniędzy, do sprawy odniósł się przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS poseł Krzysztof Sobolewski. Jego zdaniem partyjne struktury w Wałbrzychu będą budowane od nowa.
"Wyborcza" podkreśliła jednak, że Zieliński i Czyż nadal pracują w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej Invest-Park, a Grzegorczyk właśnie rozpoczął pracę jako prezes Dolnośląskiego Centrum Hurtu Rolno-Spożywczego.