Czysty marketing czy faktyczna chęć zmian? Profesor Gliński przyciągnie nowych wyborców czy nie wyjdzie poza elektorat PiS-u? O tym i innych rzeczach dotyczących "kandydata PiS na premiera" rozmawiamy z dr. Jarosławem Flisem, politologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Prof. Gliński w swoim przemówieniu twierdził, że "wszystkim siłom politycznym w Polsce" powinno zależeć na powołaniu jego niezależnego, eksperckiego rządu. A czy realnie może liczyć na jakiekolwiek wsparcie?
Dr Jarosław Flis: Na poparcie innych partii chyba nikt poważnie nie liczy. Nie wiadomo, co z Solidarną Polską, ale to trzeciorzędny podmiot. PO ani PSL nie mają żadnego powodu, by zmieniać premiera. Ale pozostałe partie opozycyjne pozostają w impasie,
bo ten ruch był obliczony na to, by pokazać, że PiS jest jedyną realną alternatywą wobec Tuska. Dlatego nie opłaca im się poprzeć tego pomysłu. Brak poparcia PiS będzie przedstawiał jako dowód, że bliżej im do rządu Tuska. Zapewne ani SLD ani RP nie zagłosują za tą propozycją, ale koszty wizerunkowe i tak poniosą.
A co z elektoratem? PiS może liczyć na zwiększenie swojego poparcia poprzez takich ruch?
Zrobili to w odpowiednim czasie – wybory parlamentarne są dopiero za 3 lata, w 2015 roku. To wystarczająco dużo czasu, by taka osoba weszła do obiegu, jako kandydat na premiera. Tak chyba należałoby rozumieć ten ruch. Profesor Gliński ma poszerzyć elektorat PiS, przyciągnąć wyborców z centrum, tych niezadowolonych, których już
teraz jest całkiem sporo i których da się politycznie skonsumować.
W sensie biograficznym profesor Gliński ma autorytet, potencjał, by przyciągnąć wyborców. Nie da się go przedstawić jako kandydata z marginesu. Pytanie tylko, jak szybko ta inicjatywa się skończy, bo różnie to bywało.
No właśnie, prof. Gliński ma szansę się utrzymać przez te trzy lata?
Z utrzymaniem w pierwszoplanowej roli takich nie-politycznych kandydatów był w poprzednich latach problem. Prof. Gliński ma swój potencjał – mógłby być kimś o samodzielnej pozycji. To jednak nie jest łatwe, jeśli spojrzeć na różne podobne przypadki. Niektórzy, jak dr Migalski, zbyt silnie weszli w rolę typowego polityka partyjnego. Inni, jak profesor Śpiewak, szybko zniechęcili się do bezpośredniego
zaangażowania. Znalezienie tu odpowieniej nuty wymaga dobrego społecznego słuchu.
Nie będzie tak, że PiS po prostu zapomni o swoim kandydacie za kilka miesięcy? Niektórzy dziennikarze i politycy twierdzą, że to był tylko czysty, doraźny marketing ze strony PiS-u.
Opozycja wykazuje, że jest źle – i na tym jej rola polega. Robi to nie bezpodstawnie, bo niezadowolenie z rządu jest wysokie. Gabinet Tuska zbiera na pewno nie lepsze oceny niż w 2006 roku rząd PiS, kiedy to PO organizowała swój „Błękitny Marsz”. A opozycja po prostu reaguje na to niezadowolenie i jest to naturalne.
Tak samo było właśnie w 2006 roku, kiedy Platforma protestowała przeciwko polityce PiS. Wtedy sukces przyszedł po roku, więc być może taka akcja przekona Polaków i tym razem. Swoją drogą, te lekceważące wypowiedzi, że "to tylko marketing", były dotąd typowe w retoryce PiS przeciwko PO. Moim zdaniem, mówienie przez polityków, że działania ich oponentów są niewarte uwagi, bo to tylko PR, to zawsze wyraz bezsiły.
Nie da się jednak ukryć, że "program" przedstawiony przez profesora Glińskiego pokrywa się w dużej mierze z propozycjami PiS. Społeczeństwo zauważy fakt, że te "pomysły" się pokrywają?
To przećwiczony, na wyborach samorządowych, manewr. Przedstawienie niezależnego kandydata, o którym nasz elektorat wie, że to i tak nasz, a elektorat przeciwników
politycznych może pomyśleć, że faktycznie jest niezależny. Udaje się to w różnym stopniu, choć w wyborach samorządowych dość często. Ale czy sprawdzi się na szczeblu krajowym – zobaczymy.
Jest coś, co PO może zrobić, by ten manewr zniwelować? Wszak na dzień dzisiejszy nie można odmówić PiS-owi sukcesu medialnego.
Teraz wszystko zależy od expose premiera. Gdyby nie to, że Platforma hucznie zapowiadała to kolejne expose, przynoszące nową jakość, to dzisiaj zapewne inicjatywy PiS by nie było. Wszystko więc zależy od tego, co powie Tusk. Rząd w tej chwili ma wszystkie atuty – na czele ze stabilną parlamentarną większością i powinien nimi grać – bo tego się właśnie od rządzących oczekuje.
Niespecjalnie obawiałem się wykładowców. Z profesorem Glińskim było inaczej. Budził szacunek wiedzą i osiągnięciami. Niezwykle elegancki mężczyzna. Autorytet z definicji. Nie obawiałem się go. Po prostu przy profesorze nie wypadało być leniwym studentem, obibokiem. Ale już nigdy nie będzie Pan autorytetem. Będzie Pan tylko politykiem, może tylko premierem. CZYTAJ WIĘCEJ
PiS wykonuje kolejny wizerunkowy zwrot o 180 stopni. Kiedyś podobne zmiany PiS wykonywał przy pomocy zasobów własnych (Kluzik-Rostkowska, Poncyljusz itd.). Dzisiaj PiS-ie nie ma już nikogo, kto mógłby reprezentować kaczyzm z ludzką twarzą. Stąd pomysł na pięć minut Piotra Glińskiego. CZYTAJ WIĘCEJ