
"Biały tygrys" Ramina Bahraniego tylko z pozoru przypomina głośnego w 2008 roku "Slumdoga. Milionera z ulicy" Danny'ego Boyle'a. Chociaż ponownie poznajemy historię chłopaka z najniższej kasty w Indiach, który chce wyrwać się z biedy, to Balram, nasz biały tygrys, sięga po zupełnie inne środki niż jego poprzednik sprzed kilku lat. Bo tygrysy są dzikie i drapieżne, mają silny instynkt przetrwania, a życie w Indiach nie jest bajkowe.
Może cię zainteresować także: Zakazane uczucia, śmierć i archeologia. "Wykopaliska" to urzekający film o przemijaniu
I wtedy pojawia się wrona
Reżyser, Ramin Bahrani, w bardzo symboliczny sposób daje znać, że OD TERAZ zaczynamy oglądać drugą część filmu. Bohater przechodzi przemianę wewnętrzną, śledzimy jego drogę, ale od TEGO momentu, momentu pojawianie się na balkonie wrony, nie będziemy patrzeć już na potulnego baranka.Zachodnie oko
Decyzja o zmianie wpłynie nie tylko na jego życie. "Biały tygrys" wprowadza nas bowiem w system, w którym jednostka w praktyce nie istnieje. To świat naczyń połączonych, świat, który dla zachodnich głów, którym od małego powtarza się "jesteś zwycięzcą" i "możesz wszystko", jest często tak odległy, że wręcz niewyobrażalny.Może cię zainteresować także: Będzie co oglądać w tym roku! 22 premiery serialowe 2021 roku, na które czekamy [LISTA]
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl
