Na stacjach Orlen nadal są dostępne maseczki firmy E&K – informuje "Gazeta Wyborcza". To lubelska spółka należąca do byłego handlarza bronią, zalegająca państwu 70 mln zł za niedostarczone respiratory.
Maseczki E&K pojawiły się na stacjach Orlen w sierpniu ubiegłego roku, czyli już po ujawnieniu przez "Gazetę Wyborczą" afery z respiratorami. Spółka jest winna państwu 70 mln zł za niedostarczony sprzęt, ale organy państwowe nadal nie podjęły działań dążących do wyegzekwowania zapłaty.
Tymczasem maseczki wciąż można kupić na Orlenie. "Wyborcza" próbowała skontaktować się w tej sprawie z Andrzejem Izdebskim, szefem spółki, który w przeszłości był handlarzem bronią i figurował na czarnej liście ONZ. Dziennikarze spytali, czy ze sprzedaży maseczek zamierza spłacić dług wobec państwa. Nie otrzymali jednak odpowiedzi.
Gazeta podkreśla, że Orlen w swoich materiałach reklamowych informował, iż 85 proc. sprzedawanych na jego stacjach maseczek pochodzi od polskich producentów. Na maseczkach E&K można znaleźć informację, że zostały wyprodukowane w Chinach.
W sierpniu 2020 roku handlarz przyznał, że robił interesy z koncernem paliwowym. Twierdził, że nie pamięta kiedy rozpoczął tę współpracę, ale utrzymywał, iż zakończył ją w maju.
Przypomnijmy, duże kontrowersje wzbudzało samo podpisanie przez państwo kontraktu na zakup respiratorów. Pierwotnie CBA wydało wobec umowy negatywną opinię, dopiero później zmieniono zdanie. W dodatku wyszło na jaw, że służby wiedziały, kim jest kontrahent Ministerstwa Zdrowia.