
Kryzysowa noc Malcolma i Marie
Sam Levinson pokazuje nam w czasie rzeczywistym przełomowy moment w pięcioletnim związku bohaterów. Z jego przełomowości sami Malcolm i Marie zdają sobie sprawę, o czym mówi w pewnym momencie kobieta ("To pewnie największa kłótnia w naszym związku").Może cię zainteresować także: "Biały tygrys" nie jest powtórką ze "Slumdoga". To nie słodka historyjka o wyjściu z biedy
Samo życie
Nie ukrywajmy, że w związku takie dni, wieczory, momenty się zdarzają. Nagle wszystko wybucha jak drzemiący od dłuższego czasu wulkan, a siła rażenia przeraża samych zainteresowanych. Na jaw wychodzą sekrety, pretensje, kompleksy, które parzą jak lawa, ale niekoniecznie muszą stopić zwaśnionych kochanków. "Życióweczka", jak mawia internet.Może cię zainteresować także: "Biały tygrys" nie jest powtórką ze "Slumdoga". To nie słodka historyjka o wyjściu z biedy
Czeń, biel i styl
"Malcolm i Marie" to film trudny w odbiorze, ale to nie odbiera mu jego wartości artystycznej. Tak, być może materiał był nieco zbyt ambitny, nieco zbyt życiowy. Niekoniecznie chcemy oglądać na ekranie godzinę i czterdzieści minut związkowego dramatu i wywlekania burdów w wersji "raw".Może cię zainteresować także: Zakazane uczucia, śmierć i archeologia. "Wykopaliska" to urzekający film o przemijaniu
Zendaya błyszczy jako Marie
Na koniec najważniejsze: aktorzy. "Malcolm i Marie" to film "pandemiczny", spektakl wyłącznie dwojga aktorów. Artyści mają bardzo dobrą chemię, znakomicie ze sobą współpracują, są zgranym duetem.Może cię zainteresować także: 10 świetnych filmów o miłości, które... nie kłamią. Oto prawdziwa twarz związków – bez filtra