Mam 31 lat i przykro mi, że żyję i marnuję lata młodego życia w Polsce PiS. Wczoraj się upewniłem
Michał Mańkowski
11 lutego 2021, 08:02·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 lutego 2021, 08:02
Lubię Polskę, tak po prostu. O dziwo, im więcej świata oglądałem, tym bardziej ją doceniałem. Fajnie było tu wracać. Było, bo przestaje być. Jestem (jeszcze) młody, ledwo po 30-tce i po ludzku przykro mi, że najlepsze lata mojego życia spędzam w kraju, z którym PiS robi to wszystko. Wielki protest mediów tylko to potwierdził, ale w ogóle nie o niego mi tu chodzi.
Reklama.
Czy to naprawdę tak wielkie oczekiwanie? Żeby po prostu mieć święty spokój? Żeby żyć w kraju, w którym nie muszę martwić się, co nowego wymyślą jutro rządzący. W państwie, w którym będę mógł robić swoje i spokojnie żyć ze swoimi bliskimi. Chodzić do szkoły, pracy, spędzać czas z przyjaciółmi i rodziną?
Nie martwić się co chwilę o to, w jaki sposób tym razem podpalą Polskę swoimi pomysłami, jak ją ośmieszą, a Polaków skłócą. O co chodzi z tą perwersyjną chęcią układania prywatnego życia wszystkim dookoła według własnego widzimisię?
Dajmy na to ta piekielna aborcja, najgorętszy temat ostatnich lat – obiecuję tylko dwa akapity na ten temat, bo w ogóle nie o aborcji ten tekst.
Przecież, na Boga (o ironio), Polacy nie chcą sobie robić masowych skrobanek. Zdecydowana większość marzy o tym, by nigdy nie musieć tego robić, ale fajnie żyć ze świadomością, że jeśli – nie daj Boże (o ironio po raz drugi) – będzie konieczna, to po prostu będą mogli ją zrobić.
Czemu każdy nie może żyć według własnego światopoglądu? Jeśli komuś wiara, religia, poglądy, wróżba w ciastku, głos ze słuchawki od prysznica czy cokolwiek innego nie pozwala na coś, to niech tego nie robi. Tylko tyle i aż tyle. Nic mi do tego, mnie to NIE OBCHODZI. I marzy mi się, by innych też to nie obchodziło. Ta irracjonalna potrzeba zmuszania ludzi do życia według własnych poglądów nie mieści mi się w głowie.
Ale nie o aborcji tu mowa. Właściwie zamiast słowa "aborcja" możesz wsadzić jakikolwiek temat chcesz i efekt będzie ten sam.
O to podpalanie Polski mi chodzi. Rzygam tym, do czego swoimi działaniami doprowadzili rządzący. Mam dość tak skrajnego podziału naszego kraju. Tej zero-jedynkowości, czarno-bieli bez możliwości odcieni szarości, do której doprowadzili.
Tej nienawiści pomiędzy zwykłymi ludźmi. Nienawiści, która "jest, bo jest". Przeraża mnie skala werbalnej i fizycznej przemocy, do której ludzie są w stanie się dopuścić bez żadnego powodu. Dziwi mnie, że ktoś ma chęć i czas poświęcać na to swój czas, swoje życie. Nie mogę patrzeć na pogardę, którą ludzie się wymieniają i tracą przez nią rozum.
Usłyszałem ostatnio piękną anegdotę z życia wziętą. Mąż wchodzi do salonu i zastaje żonę przed TVP Info. Zdziwiony pyta, co robi. Ona na to, że "sprawdza co w piekle".
Do tego piekła na chwilę zszedłem i ja, gdy z ciekawości zerknąłem, jak media publiczne, które nie brały udziały w proteście, go zrelacjonowały. Jak oderwanym od rzeczywistości trzeba być człowiekiem, by wygadywać w mediach takie rzeczy. Że "niemieckie media traktują Polskę jak kolonię", a "międzynarodowe koncerny nie chcą płacić na służbę zdrowia, kulturę i zabytki". I to w mediach, które dostały 2 miliardy złotych, mogące pójść na służbę zdrowia?
Przecież ci ludzie mają mózgi, są dorośli, widzą, czytają, myślą. Można się nie zgadzać, ale jak można prowadzić taką narrację i wygadywać takie rzeczy? Chyba naprawdę w Polsce zabrakło pieniędzy na zdrowie i edukację, bo z kolei mój mózg nie jest w stanie tego ogarnąć.
To poszło już za daleko. Mam 31 lat, od sześciu lat żyję w Polsce PiS i prawdopodobnie będę żył w niej jeszcze przez dwa kolejne. Łącznie osiem lat w wieku 25-33 w Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Osiem najlepszych lat mojego życia, które moglibyśmy spędzać w zupełnie innych realiach.
I przykro mi, bo zdaję sobie sprawę, że zostało przekroczonych już za wiele mostów. Przykro, że musimy się tym zajmować, myśleć, uczestniczyć w tym wszystkim. Miną lata i wymienią się pokolenia, by to naprawić. Z ośmiu lat zrobi się wtedy lat więcej, ile? 10, 20, 30? Będziemy się po tym zbierać na długo po tym, jak Jarosław Kaczyński i spółka znikną z politycznego piedestału. Kto mi je odda? Kto Wam je odda?
To przykra i przerażająca perspektywa, o której nie mogę przestać myśleć.
Przez sześć lat robili tyle złych rzeczy, że dziś zdarza nam się akceptować nienormalność jako coś normalnego. I to jest straszne. Zrobili z Polski i Polaków bigos, w którym wymieszali syndrom sztokholmski ze stresem pourazowym.
Jest takie powiedzenie, że jeśli ktoś stoi w miejscu to tak naprawdę się cofa. Co w takim razie powiedzieć o kraju, który przez osiem lat nie tyle stoi w miejscu, co wręcz się cofa?
Nigdy nie chciałem emigrować na stałe i mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobię. Mimo to czasami wieczorem po dniu pracy, w którym jestem z każdej strony bombardowany tym całym polityczno-społecznym ściekiem (telewizja, radio, internet, Facebook, Twitter, YouTube, komentarze, maile), puszczam sobie wodze fantazji. W głowie układam listę krajów, do których chciałbym wyjechać i po prostu normalnie i spokojnie tam żyć.
Nie mam problemów z tym, że PiS wygrywa wybory, że krajem rządzi jakakolwiek partia, na którą nie głosowałem. Takie zasady demokracji. Jesteśmy różni, możemy mieć inne wartości i to jest fajne. Mam problem z tym, że PiS nie szanuje żadnej z nich i doprowadzi kraj nie tylko do wizerunkowej, ale przede wszystkim społeczno-mentalnej ruiny. Że dzieli i ogłupia Polaków pod płaszczykiem wzniosłych słów.
Wkurza mnie to, że mamy 2021 rok, świat pędzi do przodu, a głowy Polaków zajmują podstawowe kwestie, które powinny być oczywistością. Przecież to żart, że musimy martwić się o to, co rząd chce zrobić z wolnymi mediami, które w ramach protestu muszą się wyłączać na cały dzień. A to tylko przykład z wczoraj.
I piszę to wszystko ze smutną świadomością, że ten tekst absolutnie nic nie zmieni. Była środa, jest czwartek, Polska odcinek#41323424217343179. "Jedziemy dalej". A moglibyśmy przecież po prostu "żyć i pozwolić żyć innym".