Gina Carano, której postać w serialu "Mandalorian" polubiły tysiące fanów "Gwiezdnych wojen", została zwolniona przez producentów. Aktorka od miesięcy wywoływała kontrowersje swoimi wynurzeniami w mediach społecznościowych, ale post, w którym porównała obecny klima polityczny w USA do nazistowskich Niemiec, przelał czarę goryczy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Gina Carano to była już gwiazda popularnego serialu Disneya "Mandalorian" osadzonego w uniwersum "Gwiezdnych wojen"
Aktorka od miesięcy wywoływała burzę w mediach. Zdaniem internautów jest rasistką, transfobką, antymaseczkowcem i trumpistką
Miarka się przebrała, gdy przyrównała Republikanów do mordowanych w Holocauście Żydów
Należąca do Disneya wytwórnia Lucasfilm poinformowała, że nie pojawi się w kolejnym sezonie serialu, gdyż jej wypowiedzi są "odrażające i nie do przyjęcia"
Grana przez aktorkę wojowniczka Cary Dune jest byłą Rebeliantką walczącą ze złowrogim Imperium po tym, jak Gwiazda Śmierci zniszczyła jej rodzinną planetę Alderaan. Showrunner "Mandaloriana" Jon Favreau napisał tę postać właśnie pod nią. Miała być feministycznym wzorem do naśladowania: silną kobietą (w przenośni i dosłownie, gdyż Carano jest byłą zawodniczką MMA), która nie da sobie w kaszę dmuchać. Takie bohaterki w uniwersum "Gwiezdnych wojen" można policzyć na palcach jednej ręki.
Prywatnie aktorka też walczy z "reżimem", ale po Ciemnej Stronie Mocy. Jest klasycznym przykładem konserwatywnej wielbicielki teorii spiskowych i Donalda Trumpa. Kontrowersyjne posty wrzucała i lajkowała od miesięcy, więc decyzja należącego do Disneya Lucasfilm nie była podyktowana tylko jednym wybrykiem. Za swoją niepokorność poniosła największą dla aktora karę: na długi czas pewnie będzie miała problemy ze znalezieniem pracy w zawodzie.
To naprawdę wielka szkoda, bo sam uwielbiam jej kreację w "Mandalorianie", a miał jeszcze przecież powstać spin-off z jej udziałem. Carano nie zobaczymy jednak ani "Rangers of the New Republic", ani w 3. sezonie "Mandaloriana". Lista jej przewinień w social mediach, przez które była krytykowana, ale i zdobywała zwolenników, jest naprawdę długa. Czy słusznie zerwano z nią współpracę? Oceńcie sami.
Nie jestem rasistką, ale...
Aktorka znalazła się na celowniku mediów i fanów już w zeszłym roku. Nie wsparła oficjalnie protestów ruchu Black Lives Matter jak Disney i inni aktorzy znani z gwiezdnej sagi np. Mark Hamill (Luke Skywalker) i John Boyega (Finn), a także jej koledzy z planu "Mandaloriana" - Pedro Pascal (tytułowa postać) oraz Carl Weathers (Greef Karga). Zamiast tego wrzuciła legendarne zdjęcie z 1936 roku, na którym tylko jeden niemiecki robotnik nie salutuje w czasie wodowania okrętu. Później wrzuciła jeszcze link do artykułu z kontekstem historii.
Kiedy została wywołana do tablicy i zarzucano jej bycie rasistką oraz zwolenniczką brutalności policji, zaczęła banować internautów. Jeden z nich napisał, że próbują ją tylko edukować. "Z mojego doświadczenia wiem, że zarzucanie komuś bycie rasistą, kiedy nim się nie jest i każdy post temu przeczy, nie jest 'edukowaniem'. To tchórzostwo i nękanie" – odparła.
Internauci, którzy domagali się zwolnienia aktorki, za przykład podawali też jeden z polubionych przez nią tweetów. Internauta stwierdził w nim, że "Ameryka nie ma systemowego problemu z rasizmem. Ameryka ma problem z brutalnym, lewicowym ekstremizmem".
Carano jest antymaseczkowcem
Kiedy Stany Zjednoczone od miesięcy nie radziły sobie z epidemią COVID-19 i notowały rekordy zakażeń i zgonów, aktorka wrzucała memy wyśmiewające ludzi chodzących w maseczkach. Takie foliarskie zachowania możemy również zaobserwować i w naszym kraju. Polacy mają Edytę Górniak, a Amerykanie Ginę Carano.
Aktorka w tweetach apelowała też o odmrożenie gospodarki i otwarcie kościołów. "Twierdzicie, że COVID-19 widzi różnicę pomiędzy protestami a modlitwą? (...) Praca jest prawem każdego Amerykanina. Daje mu cel, skupienie, dumę i możliwość wspierania tych, których się kocha" – pisała we wrześniu.
Z drugiej strony została przyłapana przez paparazzi na zakrywaniu twarz, a jej memy mają rzecz jasna podłoże polityczne. Chciała w ten sposób wbić szpilę znienawidzonym Demokratom.
Wyśmiewała też osoby transpłciowe
Oprócz oskarżeń o bycie rasistką, aktorce wytknięto też o transfobię. W swoim bio na Twitterze umieściła słowa "boop/bop/beep" (onomatopeja nawiązują do dźwięków wydawanych przez roboty jak słynny R2-D2), co było rzecz jasna kpiną z osób transpłciowych. Właśnie w ten sposób oznaczają w nickach sposób w jaki chcą, by się do nich zwracano (on/ona lub osoba nie utożsamiająca się z żadną płcią), by pozostali użytkownicy uniknęli misgenderowania.
Jak odpowiedziała na zarzuty? Oczywiście obróciła je w żart. Najpierw tłumaczyła, że ludzie byli wściekli, że nie okazuje wsparcia dla osób trans. "Po miesiącach prześladowań zdecydowałam się dodać trzy kontrowersyjne słowa w moim bio: beep/bop/boop". Później zarzekała się, że wcale nie miała na celu wyśmiewać osób trans, ale "ukazanie prześladowczej mentalności tłumu, który zabiera głos w wielu ważnych sprawach".
Temat jest i nam dobrze znany, bo związany np. z przedstawianiem aktywistki Margot w mediach. Popularny w Polsce piosenkarz Sam Smith również jakiś czas temu ogłosił, że jest osobą niebinarną i życzy sobie, by zwracano się do niego z zaimkami oni/ich.
Po całej burzy w mediach, Carano poinformowała internautów, że jest po rozmowie z serialowym Mandalorianem - Pedro Pascalem. Wyjaśnił jej, o co w tym wszystkim chodzi i biła się w pierś, że wcześniej nie miała o tym pojęcia. Aktor wiedział co mówi, a jej zachowanie wywołało przykrość, ponieważ jego siostra, Lux Pascal, jest osobą transpłciową. Pochwalił się sesją okładkową z jej udziałem na Instagramie dzień przed tym, jak ogłoszono wyrzucenie Carano z obsady serialu.
"Wybory w USA sfałszowano, a Epstein sam się nie zabił"
Podobnie jak i wielu innych "trumpistów" z byłym prezydentem USA na czele, również i ona nie wierzyła w to, że Joe Biden wygrał uczciwie wybory. I dała temu wyraz w internecie sugerując, że zostało sfałszowane. Zaproponowała, by odbyły się jeszcze raz, a sam proces liczenia głosów powinien być nagrywany.
Tuż przed sądnym dniem powieliła jeszcze teorię spiskową mówiącą o tym, że Jeffrey Epstein, skazany milioner, pedofil i kumpel Donalda Trumpa, nie popełnił samobójstwa w więzieniu (konkretnie: Epstein didn’t kill himself), tylko ktoś mu w tym "pomógł".
Republikanie niczym Żydzi w czasie II WŚ...
I wracamy do punktu wyjścia i odniesień do nazistowskich Niemiec. Aktorka przez wiele miesięcy prowokowała, ale i była atakowana... niczym Żydzi przed wybuchem II Wojny Światowej. Przynajmniej tak sama uważa. To właśnie ta wrzutka na InstaStory ostatecznie przypieczętowała jej rozstanie z uniwersum stworzonym przez George'a Lucasa.
"Ponieważ historia jest edytowana, większość ludzi dzisiaj nie zdaje sobie sprawy z tego, że aby dojść do punktu, w którym nazistowscy żołnierze mogli wyłapywać bez większych problemów tysiące Żydów, najpierw rząd musiał sprawić, by ich sąsiedzi zaczęli ich nienawidzić tylko dlatego, że są Żydami. Czym to się różni od nienawidzenia kogoś za jego poglądy polityczne?" – czytamy w przekopiowanym przez nią wpisie.
Nie chcę bronić Giny Carano i w żaden sposób tłumaczyć, jednak powyższy post był nie tyle antysemicki, co po prostu udowodnił, że kompletnie nie zna historii i faktycznie potrzebna jest jej edukacja. I posiadanie własnego zdania nie ma tu nic do rzeczy. Porównywanie Holocaustu do sytuacji "represjonowanych" przeciwników Bidena i szeroko rozumianej poprawności politycznej jest czystą ignorancją lub zwykłą głupotą.