Andrzej Stękała zajął drugie miejsce - najlepsze w swojej karierze - w zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Triumfował Ryoyu Kobayashi, który przerwał znakomitą serię zwycięstw Halvora Egnera Graneruda. Norweg był liderem na półmetku, ale w drugiej serii zaprzepaścił szansę na zwycięstwo. Pozostali Polacy spisali się w sobotę zaskakująco słabo.
Jedenastu polskich skoczków wystartowało w sobotę w zawodach Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi. Gospodarze mieli wielkie apetyty przed konkursem w Zakopanem, jak zawsze gdy karawana skoków występuje akurat pod Tatrami. Wszyscy zerkali też na lidera PŚ, Halvora Egnera Graneruda.
Norweg w styczniu nie radził sobie w Zakopanem, ale już w piątkowych kwalifikacjach pokazał, że rozgryzł chyba tajniki Wielkiej Krokwi i może pokusić się o triumf. Do soboty wygrał w PŚ dziesięć konkursów, do tego cztery ostatnie i mógł nawet zapewnić sobie Kryształową Kulę w sezonie 2020/2021. Niestety przez koronawirusa na skoczni zabrakło kibiców.
Po pierwszej serii sobotnich zawodów na czele znajdował się jedyny skoczek z czołówki PŚ, który nie zawiódł w pierwszej serii zawodów. Halvor Egner Granerud skoczył 139 metrów i pewnie zmierzał po piąty z rzędu, a jedenasty w sezonie triumf. Tuż za jego plecami plasował się rewelacyjny Słoweniec Bor Pavlovcić (137 metrów) oraz nasz Andrzej Stękała (137 metrów).
Biało-Czerwoni pierwszy konkurs w stolicy polskich Tatr rozpoczęli nadzwyczaj słabo. Poza rewelacyjnym skokiem Stękały, który znalazł się przed szansą na pierwsze podium w karierze, do serii finałowej awansowało jeszcze trzech naszych skoczków. Kamil Stoch był dopiero 26. (127,5 metra), Dawid Kubacki 15. (132 metry), a Piotr Żyła 14. (132 metry).
Pozostali Polacy skakali bardzo przeciętnie i znaleźli się poza drugą serią zawodów. Blisko szczęścia był Paweł Wąsek (125,5 metra), któremu zabrakło raptem 0,2 pkt. do awansu. Tomasz Pilch (124 metry), Stefan Hula (123,5 metra), Aleksander Zniszczoł (121,5 metra), Maciej Kot (123,5 metra), Klemens Murańka (124 metry) i Jakub Wolny (121,5 metra) mogli szykować się na niedzielne kwalifikacje i zawody.
W finałowej serii wszystko stanęło na głowie, a największą niespodzianką była wpadka Graneruda. Lider konkursu skoczył tylko 129 metrów, stracił niemal pewne zwycięstwo i był siódmy. Słabszy skok oddał również Pavlovcić, który finiszował piąty (130 metrów). A z pozycji czwartej na pierwszą wskoczył Ryoyu Kobayashi po skoku na 134,5 metra.
Andrzej Stękała był drugi, skok na 133,5 metra dał mu najlepsze miejsce w karierze, czyli drugie. Do triumfu zabrakło mu raptem 0,3 punktu, ale i tak nie krył łez szczęścia po zawodach. Trzeci zawody ukończył Norweg Marius Lindvik (141,5 metra). Druga seria kompletnie wywróciła klasyfikację zastaną na półmetku zawodów. Oto piękno skoków.
Tymczasem Stoch poprawił się nieznacznie (132 metry, 20. miejsce) i przed zbliżającymi się mistrzostwami świata będzie miał wiele dylematów do rozwiązania. Żyła i Kubacki skakali dość równo w serii drugiej - 134,5 metra metry i 131 metrów - i polepszyli swoje lokaty. Ten pierwszy finiszował ósmy, a drugi znalazł się na pozycji jedenastej.
Drugi w ten weekend konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich zostanie rozegrany w Zakopanem w niedzielę o godzinie 16:10. Wcześniej skoczków czekają kwalifikacje do zawodów, które wystartują o 14:45.