W sprawie podatku od reklam może stać się to, co często wcześniej robiło PiS, widząc duży protest opinii publicznej i mediów. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", wprowadzenie nowej daniny wydaje się mało realne.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
"DGP" informuje, że rząd ugnie się pod naciskiem presji społecznej oraz mediów i nie wprowadzi podatku od reklam w proponowanej formie. Dodatkowo blokadę podatku zapowiedzieli wcześniej politycy Porozumienia Jarosława Gowina.
Według informacji gazety rząd Mateusza Morawieckiego rozważa zmniejszenie lub zniesienie obciążeń dla prasy, obniżenie minimalnej stawki podatku i korektę w zakresie redystrybucji wpływów z nowego podatku.
"Z naszych ustaleń wynika, że zasadnicza zmiana może dotyczyć tradycyjnej prasy. Na razie projekt przewiduje, że jej wydawcy zapłacą 2 proc. do 30 mln zł przychodów, a 6 proc. powyżej tego progu (kwota wolna to 15 mln zł)" – czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Rozmówca "DGP" twierdzi, że gabinet Morawieckiego albo odejdzie od nałożenia podatku, albo ustawi progi przychodowe tak wysoko, że mało kto będzie nimi objęty. Dotąd zmiana, która miała obciążyć największych cyfrowych gigantów takich jak Google czy Facebook, w praktyce uderzała w polskich, dużo mniejszych graczy. W tym w prasę, która i tak ledwo wiąże koniec z końcem.
Ponadto informator gazety dodaje, że inna zmiana może dotyczyć 15 proc. stawki podatkowej dotyczącej reklamy farmaceutyków lub napojów słodzonych. – To przesada, w innych krajach europejskich jest ona na poziomie 5-7 proc – twierdzi informator dziennika.
Przypomnijmy: po zapowiedzi nowego podatku 10 lutego odbył się ogólnopolski protest pod hasłem Media bez wyboru. Przez 24 godziny nie pojawiały się w żadne nowe informacje w telewizjach prywatnych, radiostacjach i portalach internetowych. Także prasa drukowana przyłączyła się do protestu.