Reklama.
Reklama.
Reklama.
Bayern Monachium uniknął kompromitacji. Robert Lewandowski znów bohaterem
Krzysztof Gaweł
15 lutego 2021, 22:31·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 lutego 2021, 22:31Bayern Monachium zaliczył twarde lądowanie na niemieckiej ziemi po powrocie z klubowych MŚ. W kończącym 21. kolejkę Bundesligi starciu mistrzowie Niemiec niemal sensacyjnie przegrali z Arminią Bielefeld. Ostatecznie udało im się uratować remis 3:3 (0:2), a bramkę znów strzelił Robert Lewandowski.
Reklama.
W czwartek w Katarze Bayern Monachium ograł Tigres UANL 1:0 (0:0) w finale klubowych MŚ i wrócił do kraju w glorii najlepszej ekipy świata, która jako druga w historii wygrała sześć trofeów w jednym sezonie. Czempioni szybko musieli przestawić się na rywalizację w Bundeslidze, gdzie zadanie nie czekało ich trudne. Starcie z trzecią od końca w tabeli Arminią Bielefeld.
Jak pokazał początek meczu - trudy podróży, rozgrywania spotkań w innej części świata, kolejnych kontuzji kluczowych graczy i do tego koronawirusa wśród piłkarzy - odcisnęły swe piętno na postawie Bayernu Monachium. Do tego swoje zrobiła pogoda. Nie minął kwadrans meczu, a na Allianz Arenie było biało od śniegu, a gospodarze przegrywali 0:1.
W 9. minucie Holender Michel Vlap wpadł między defensorów Die Roten i pokonał pewnie Manuela Neuera. Nie minęło pół godziny, a w Monachium kroiła się potężna sensacja. Vlap wrzucił piłkę w pole karne, Amos Pieper uderzył głową i kopciuszek ogrywał Bayern na jego terenie 2:0. Goście byli tym tak zaskoczeni, że aż łapali się sami za głowy. Tak samo jak Hansi Flick.
Trener Bawarczyków musiał porządnie zrugać i pobudzić swoich piłkarzy w szatni, bo po przerwie ruszyli żwawo do odrabiania strat. W sukurs przyszła też pogoda, śnieg przestał prószyć, boisko odśnieżono i można było znów grać w piłkę. Sygnał do ataku dał ten, który w Bayernie bije rekord za rekordem. Robert Lewandowski. Przyjął, uderzył i wykończył akcję wprost znakomicie.
Bramka na 1:2 to zarazem 25. trafienie Polaka w 21. meczu sezonu 2020/2021. Lewandowski trafia regularnie i goni rekord Gerda Müllera. A zespół wie, że na swoim snajperze może polegać. Nawet w tak ciężkim momencie jak w poniedziałkowy wieczór.
Po bramce kontaktowej wydawało się, że remis jest kwestią czasu. Tymczasem goście skontrowali zaraz po bramce "Lewego", a Christian Gebauer wpisał się na listę strzelców zadziwiając Bawarczyków i piłkarskie Niemcy. Tego meczu Arminia nie mogła nie wygrać. Przynajmniej tak się wydawało do 58. minuty spotkania. Wówczas nadzieję w serca wlał gol Corentina Tolisso.
Czytaj także: Lewandowski wśród najlepszych piłkarzy dekady
Francuz głową wpakował piłkę do siatki, Bayern miał pół godziny i raptem jedno trafienie straty do ekipy z Bielefeld. Atak za atakiem sunął na bramkę gości, aż w 69. minucie potężnym i pięknym uderzeniem z woleja Alphonso Davies doprowadził do remisu 3:3. Mistrzowie Niemiec, Europy i świata zarazem wrócili z dalekiej podróży. I jeszcze mogli ten mecz wygrać.
Mogli też przegrać, jednak po analizie VAR sędzia nie uznał bramki Fabiana Klosa kwadrans przed zakończeniem gry. Swój dorobek próbował poprawić Lewandowski, ale Cedric Brunner i jego koledzy z defensywy pieczołowicie pilnowali snajpera. Tak, w ekipie Arminii Bayern powstrzymać próbowali ramię w ramię Klos i Brunner.
Gospodarze mieli piłkę meczową w końcówce, ale Pieper wybił piłkę z linii bramkowej. Wreszcie sędzia zakończył rywalizację i zamiast sensacji - na co liczyła ekipa z Bielefeld - pojedynek przyniósł tylko niespodziankę. Bayern Monachium zremisował, ale zarazem uniknął też kompromitującej porażki. A "Lewy" po raz kolejny wykonał zadanie.
Reklama.