– Powinieneś z nim porozmawiać. Ciekawy, inteligentny gość, pracuje z reprezentantami kraju – powiedział mi chorwacki dziennikarz. Andjelko Botica to najbardziej znany w swoim kraju psycholog sportu. Sam kiedyś był zawodnikiem. W czasie konferencji dziennikarskiej w Opatiji udało mi się porozmawiać z nim o problemach, z jakimi przychodzą sportowcy.
Właśnie, jak to się dzieje, że mamy dwóch ludzi o podobnej skali talentu i jeden zostaje gwiazdą, a o drugim jest cicho?
Tu wchodzi w grę kilka aspektów. Przede wszystkim na całym świecie jest problem z zarządzaniem sportem. Uprawia go wielu, ale tylko garstka wchodzi na szczyt, jest kojarzona przez ludzi, niekiedy podziwiana. W sporcie pojawiają się pewne podmioty, które dają duże pieniądze, ale tylko w niektórych, tych medialnych dyscyplinach.
Piłka nożna.
Dokładnie. W Chorwacji to szczególnie duży problem. Uprawiasz piłkę nożną, grasz gdzieś tam w ekstraklasie i nawet jak nic wielkiego nie potrafisz, to i tak wylądujesz na pierwszych stronach gazet. Przechadzasz się z dziewczyną po mieście i ludzie cię pozdrawiają.
A gdzieś po drugiej stronie ulicy idzie zapaśnik…
I nikt go nie pozdrawia. Może tylko czasem pozna go jakiś fan, albo ktoś kto też uprawia zapasy. Tak dzieje się nawet wtedy, gdy ten zapaśnik jest mistrzem świata. Kimś, kto w swojej dyscyplinie osiągnął coś, czego ten piłkarz nie osiągnie nigdy.
To może spowodować mniejszą motywację do pracy?
Powoduje. I to bardzo często. Sportowiec widzi, że nawet jak dojdzie do takiego poziomu, to i tak jest o nim cicho. I gdzieś tam się poddaje.
Mówił pan o kilku czynnikach. Jakie są pozostałe?
Rodzice. Często chcą dobrze, zależy im na losie ich uzdolnionego dziecka, ale tak naprawdę wymagają zbyt wiele. Nie słuchają go, za wszelką cenę chcą, by podążało drogą, jaką mu wyznaczyli. Załóżmy, że mamy tenisistkę, która nie może robić tego, czego chce. Sport stopniowo przestaje sprawiać jej radość. Co prawda pojawiają się jakieś pierwsze wygrane turnieje, nagrody pieniężny, ale w tym wszystkim nie ma rzeczy kluczowej: satysfakcji.
Co się dzieje z taką osobą?
Najczęściej poddaje się w wieku 16-17 lat. A kraj traci wielki talent. Potencjalnego medalistę igrzysk czy zwyciężczynię Wielkiego Szlema.
Poddaje się, a potem…
Zaczyna wychodzić z domu. Pojawia się alkohol, jakieś używki. Jednym słowem przykry los, który spotyka wielu młodych ludzi.
Rozmawia pan też z rodzicami?
Oczywiście, to część mojej praktyki. Oni w całym tym łańcuszku są bardzo ważni. Podobnie jak trenerzy. Ci ostatni często bezrefleksyjnie słuchają tego, co mówią rodzice ich podopiecznych. Nie chcą podpadać, stosują się do tego, co tamci im mówią. Też nie patrzą na osobowość sportowca, na jego ambicje, marzenia. Efekt jest taki, że trener po 10 latach prowadzenia zawodnika spotyka się z jego rodzicami i mówi: "Mam złą wiadomość. Twoje dziecko nie jest wystarczająco dobre, by być wielkim sportowcem".
Wcześniej poruszyliśmy wątek trenerów. W Polsce często słyszy się takie zdanie, że dobry trener musi być dobrym psychologiem. Jak to tłumaczyć?
Tak, że musi oddzielić dwa elementy. Z jednej strony budować w zespole jedność, odpowiednią atmosferę, z drugiej – dbać o podnoszenie umiejętności. Odpowiednia synteza jednego z drugim to gwarancja sukcesu.
A jej brak?
To szybsza lub dłuższa porażka. Choć zdarzają się wyjątki. Ludzie, którzy kompletnie nie budowali jedności, a jednak potrafili zrobić wyniki. I to wyniki poprawiały atmosferę w zespole. Tyle tylko, że w dłuższej perspektywie to jest droga donikąd.
Interesuje mnie jeszcze jedna rzecz. Często mówi się, że sportowcy to ludzie zarozumiali, myślący tylko o sobie. Oglądam mecz piłkarski i widzę gościa, który zamiast podać, próbuje wszystkich okiwać. Rzeczywiście mają tę cechę?
Zdziwi się pan. W mojej praktyce nie spotkałem żadnego zawodnika, który jako człowiek byłby stuprocentowym egoistą. Co innego osobowość, co innego to, co pokazuje w trakcie występu. Cóż, może odpowiadam tak, a nie inaczej dlatego, że nigdy nie pracowałem z Cristiano Ronaldo (śmiech).
Dużo jest w Chorwacji sportowców-homoseksualistów?
(Chwila zastanowienia) Są. Także wśród tych rozpoznawalnych.
Wielu nie wyjdzie z ukrycia. Boją się reakcji fanów, tego, że będą obrażani na stadionach, przez kibiców i zawodników rywala.
Wszystko zależy od charakteru. Ale generalnie są dwa profile. Jeden mówi sobie: "Pokażę wam, że jestem dobry. Zapomnicie o innych kwestiach". Drugi rozumuje zupełnie inaczej, w stylu: "Co z tego, że jestem dobry? I tak będą mnie obrażać. Nazywać ciotą, pedałem. Nie dadzą mi żyć". W tym przypadku ważna jest pomoc kogoś z silną osobowością.
Kolegi z drużyny?
Albo trenera. Kogoś, kto powie: "Słuchaj, jesteś świetnym zawodnikiem. To jest najważniejsze. Nie przejmuj się tym, co ktoś tam będzie gadać".
W grupach takich jak drużyna sportowa najczęściej o innych dużo się wie.
Oczywiście, że tak. Najczęściej każdy wie, kto jest kim, co lubi robić po treningu czy meczu. A nawet jak nie wie, i tak ma pewne podejrzenia. I właśnie dlatego taka osoba powinna najpierw zobaczyć, jak zareagują koledzy z drużyny, trener. Jeśli będzie zrozumienie i wsparcie, takiemu komuś będzie dużo łatwiej. To, jak sportowiec odbierany jest w grupie, jest w tym przypadku kluczowe. Bo kolega z klubu, jakiś znany, rozpoznawalny, może go potem ewentualnie wesprzeć w mediach.
Ciekawym przykładem jest John Ameachi. Gdy jeszcze grał w NBA, poinformował kolegów, że jest gejem. Ale publicznie wyznał to dopiero po zakończeniu kariery. W książce "Man in the middle".
Sądzi pan, że to była presja ze strony kolegów? Raczej nie. Gdyby go nie zaakceptowali, pewnie już wtedy nie chcieliby z nim grać. W takich przypadkiem najczęściej decyduje polityka klubu. Niechęć, by drużynę kojarzono z tym właśnie przypadkiem. Działacze, dyrektorzy sportowi pewnie podeszli do Ameachiego i powiedzieli: "Słuchaj, rozumiemy twoją sytuację. Ale będzie lepiej i dla ciebie i dla nas, jeżeli o wszystkim powiesz po zakończeniu kariery".
Materiał o Ameachim:
Pan radziłby się ujawnić?
Tu nie ma prostej recepty. Za dużo jest zmiennych.
Zapytam inaczej: jak duże jest prawdopodobieństwo, że w najbliższych latach jakiś znany chorwacki sportowiec powie otwarcie o swoim homoseksualizmie?
Piłka nożna jest u nas sportem narodowym. Tymczasem zobacz, co ona w Polsce sobą reprezentuje. Nic, kompletnie nic. Lipa. Zapasy są niedoceniane, szkoda, że nie pokazuje się ludzi, którzy w nich coś osiągnęli. Takich jak chociażby ja. Cóż, może w przyszłości coś się tu zmieni. Może ta polska piłka nożna pójdzie bardziej na dno.