– Staczamy się w neokolonializm. Kiedy porozmawiamy z przedsiębiorcami, to podkreślą, że np. cukrem i jego cenami rządzą Niemcy. Wiadomo, kto rządzi gazem. A Polska, choć jest w Unii Europejskiej, płaci najwyższe ceny, które są na nas wymuszane – mówi w najnowszym wywiadzie prof. Piotr Gliński, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na przyszłego premiera.
W rozmowie z "Super Expressem" naukowiec dodaje, że ta swoista kolonizacja Polski dokonywana przez naszych sąsiadów dzieje się przy pełnym przyzwoleniu obecnych elit. – Powinniśmy się bronić, choć nie jest to łatwe. Powinniśmy o tym rozmawiać, ale część naszych elit woli zadowolenie z tego, że są elitą i nie dostrzega reszty społeczeństwa. To jest problem – mówi prof. Gliński.
Ale co to w ogóle jest neokolonializm? Czyżbyśmy przegapili, jak Polskę najechali obcy, najeźdźcy, którzy rabują nasz kraj i bogacą się kosztem naszej pracy? Według Wikipedii, kolonializm to "polityka państw rozwiniętych gospodarczo polegająca na utrzymywaniu w zależności politycznej i ekonomicznej krajów słabo rozwiniętych, wykorzystywaniu ich zasobów ludzkich i surowcowych", a określenie to zwyczajowo dotyczy epoki wielkich odkryć geograficznych lub starożytności.
"Co, neokolonializm?!"
Czego by nie powiedzieć o słabych rządach PO i wcześniejszych ekip, z całą pewnością nie stanęliśmy w rozwoju na XVI wieku, a tym bardziej starożytności. Piotr Gliński mówi jednak o "neokolonializmie". Ten termin również nijak pasuje do Polski w roku 2012 (ani w żadnym innym). Jest w polityce międzynarodowej stosowany dla opisania relacji między byłymi koloniami afrykańskimi i południowoamerykańskimi z mocarstwami, od których się uniezależniły w XX wieku.
O neokolonializmie eksperci mówią w przypadku Ghany, Sierra Leone, Konga, czy najmniejszych państewek Ameryki Południowej. Czasem neokolonializm pada w dyskusji o RPA, Iraku, bywa, że o Czeczenii. Nigdy nikt nie użył jednak tego pojęcia w przypadku jakiegokolwiek państwa Unii Europejskiej, czy pierwszych dziesiątek najbardziej rozwiniętych krajów świata.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni?
Nic więc dziwnego, że zaliczeniem Polski do państw poddanych głębokiej zależności od wielkich mocarstw dziwi się historyk prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta RP ds. historii. – Ta teza jest obraźliwa dla milionów Polaków, którzy ciężko pracują dla dobra kraju, w demokratycznych wyborach wybierają jego władze i są z niego dumni. To zupełnie nie odpowiada rzeczywistości dokoła – komentuje polityk.
Prof. Nałęcz przypomina jednocześnie, że Piotr Gliński jakby cytował Jarosława Kaczyńskiego. – W tej jego opinii widzę echo stwierdzenia prezesa Kaczyńskiego o Polsce jako rosyjsko-niemieckim kondominium. Prof. Gliński dystansuje się od PiS, ale tak naprawdę widać, że jabłko niedaleko padło od jabłoni – ocenia.
Także politolog prof. Kazimierz Kik twierdzi, że Piotr Gliński zaczął mówić o dotykającym Polskę neokolonializmie tylko dlatego, że w PiS koniecznie trzeba używać antyniemieckiej i antyrosyjskiej retoryki. – To teza szkodliwa dla Polaków, ponieważ odzwierciedla raczej wszelkie fobie, lęki i strachy, niż realistyczne podejście do szans i zagrożeń, przed którymi stoi nasz kraj. Te słowa dyskwalifikują prof. Glińskiego jako wiarygodnego polityka, który mógłby stanowić wartość dodaną dla polskiej polityki – stwierdza.
Jak premier Gliński będzie rozmawiał z Berlinem i Moskwą?
Zdaniem politologa, opinie głoszone przez kandydata PiS na premiera pozwalają sądzić, że to właśnie przejęcie przez niego władzy mogłoby oznaczać osłabienie polskiej pozycji międzynarodowej. – To oznaczałoby powrót do czasów, gdy Polska była na marginesie polityki europejskiej – mówi prof. Kik.
Takiego zagrożenia ze strony osoby Piotra Glińskiego nie spodziewa się jednak Tomasz Nałęcz. – Premierostwo pana Glińskiego jest równie realne, jak to, iż kiedyś uznamy, że nasze Rysy są najwyższym szczytem świata. Lepiej mówmy o bytach realnych – podsumowuje prezydencki doradca.
Staczamy się w taki neokolonializm. Kiedy porozmawiamy z przedsiębiorcami, to podkreślą, że np. cukrem i jego cenami rządzą Niemcy. Wiadomo, kto rządzi gazem.
Prof. Tomasz Nałęcz
doradca prezydenta ds. historii
Ta teza jest obraźliwa dla milionów Polaków, którzy ciężko pracują dla dobra kraju, w demokratycznych wyborach wybierają jego władze i są z niego dumni. To zupełnie nie odpowiada rzeczywistości dokoła.
Prof. Kazimierz Kik
politolog PAN
To teza szkodliwa dla Polaków, ponieważ odzwierciedla raczej wszelkie fobie, lęki i strachy, niż realistyczne podejście do szans i zagrożeń, przed którymi stoi nasz kraj.