Przez kryzys, według analityków, ma w przyszłym roku zbankrutować około 900 firm. I chociaż firmom rodzinnym wcale nie jest łatwiej przejść przez gospodarczą zawieruchę, to więcej z nich radzi sobie z kryzysem – mówi nam profesor Andrzej Blikle.
W czasach kryzysu warto postawić na rodzinę – również w biznesie. O familijnych firmach, pułapkach na nie czyhających oraz o tym, dlaczego firmy oparte na rodzinie mogą być lepsze od tradycyjnych, rozmawiamy z profesorem Andrzejem Blikle. Prof. Blikle to nie tylko senior znanego rodu cukierników, ale też specjalista do spraw zarządzania, a także prezes Inicjatywy Firm Rodzinnych. IFR to stowarzyszenie, które skupia rodzinne przedsiębiorstwa, integruje je, pomaga rozwiązywać problemy związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, służy też wymianie doświadczeń między rodzinnymi przedsiębiorstwami.
Panie profesorze, zanim przejdziemy do szczegółów – kiedy możemy mówić o rodzinnej firmie? Czy wystarczy, że członkowie rodziny mają władzę, są jakieś kryteria, które to określają?
Firma rodzinna jest czymś więcej, niż tylko źródłem dochodu. Definicji jest kilkadziesiąt, w samej Unii występuje 19 różnych. A dla mnie firmy rodzinne to takie, które spełniają trzy warunki. Pierwszy: Firma stanowi podstawę bytu dla rodziny. Drugi:
Rodzina ma istotny wpływ na zarządzanie lub wybór władz w firmie. Trzeci: Rodzina gotowa jest bronić swojej firmy nawet wbrew argumentom ekonomicznym.
Osoby, które chcą przystąpić do naszego stowarzyszenie Inicjatywa Firm Rodzinnych (IFR) zadajemy pytanie: czy uważacie się za firmę rodzinną. Jednakże odpowiedź na ma wpływu na przyjęcie, o ile kandydat podpisze się pod naszymi celami statutowymi. W IFR znajdują się też pojedyncze osoby, na przykład naukowcy, którzy zajmują się tym zagadnieniem, ale nie są związani z żadną firmą rodzinną.
Rodzinne biznesy są bardziej efektywne, niż zwykłe, mają jakąś przewagę?
Statystycznie firmy rodzinny mają większą zdolność do przetrwania kryzysów. Wynika to z emocjonalnego zaangażowania w utrzymanie firmy. Nie jest tak, że kiedy wyniki słabną, firma przestaje zarabiać, to się ją zamyka i koniec. Rodzinna firma jest jak ojcowizna, nie można jej zmarnować. Jest takie poczucie, że trzeba o to dbać, wszyscy na to pracują. Nie jest nam łatwiej niż firmom nierodzinnym, bo kryzys dotyka wszystkich w równym stopniu, ale firmy rodzinne mają większą szansę na przetrwanie – właśnie dzięki zaangażowaniu.
Pracownicy w takich firmach często są traktowani jako część rodziny, dzięki czemu łatwiej jest się dogadywać, to poczucie wspólnego interesu jest silniejsze. Wynika to też z tego, że jeśli rodzina opiera się na jakichś wartościach, to będą one wbudowane w firmę. Coraz więcej korporacji rozumie tę zależność, że motywację trzeba opierać na potrzebach godności, a nie na potrzebach korzyści materialnych. Granie samochodem, pieniędzmi czy komórką
nigdy nie buduje motywacji. Najczęściej jest wprost przeciwnie. Powszechnie uznane motywatory w rzeczywistości silnie demotywują.
Korporacje to wiedzą i zaczynają tworzyć kodeksy wartości, zatrudniają do tego specjalne firmy, potem te kodeksy wieszają na ścianach. W rodzinnych firmach wartości pojawiają się w sposób naturalny, mało się o nich mówi, ale przestrzega się ich bardzo konsekwentnie. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że nie można okradać ani firmy, ani klienta, bo to dla każdego jest oczywiste.
Zarządzanie rodzinnym biznesem jest łatwiejsze czy trudniejsze, niż zwykłą firmą?
Moim zdaniem jest trudniej. W zwykłej firmie są tylko trzy grupy interesów: pracownicy-właściciele, pracownicy, którzy nie są właścicielami i właściciele, którzy nie są pracownikami. I trzeba pogodzić interesy tylko tych trzech grup. W firmie rodzinnej dochodzą wszelkie wariacje tych grup: rodzina-właściciele, ale nie pracownicy, rodzina-pracownicy, ale nie właściciele i tak dalej.
W rodzinnych firmach trzeba mieć o wiele większą umiejętność dialogu, budowania przejrzystych relacji, ale też trzeba dbać o same relacje w rodzinie – bo wszystko potem przekłada się na firmę.
Jest jakiś problem, z którym rodzinne biznesy powszechnie się borykają?
W stowarzyszeniu IFR rozmawiamy między innymi o tym, jak rozmawiać między sobą, budować partnerstwo, prowadzić dialog. W firmie rodzinnej bardzo ważny jest też moment sukcesji. W zwykłych spółkach nikt się o to nie martwi, ale w rodzinie trzeba to
Praca bez szefów i managerów? To możliwe!
Tak działa Valve, jeden z najlepszych producentów gier na świecie. W firmie tej pracuje około 300 osób i od 1996 roku nie ma wśród nich szefa. Nawet pensje ustalają sami. I wychodzi im to na dobre, bo Valve to jeden z najważniejszych gigantów branży elektronicznej rozrywki. Jak to możliwe? CZYTAJ WIĘCEJ
ustalić: nawet jeśli nie ma problemu z zarządem, to zazwyczaj trzeba ustalić, kto ma przejąć własność.
Z badań wynika, że dziś tylko 30 proc. firm w UE ma plan sukcesyjny, co oznacza, że pozostałe 70 proc firm niedługo może przestać istnieć. Bo firmy rodzinnej się najczęściej nie sprzedaje. Dlatego kolejne pokolenie trzeba przygotowywać do przejęcia firmy już od ich przyjścia na świat. Jest to ważne nie tylko dla samych firm, ale również i dla gospodarki regionu, a nawet kraju.
O jak dużej skali biznesu tu mówimy?
Według PARP, w Polsce przedsiębiorstwa rodzinne stanowią 78 proc. wszystkich firm, a więc dobrze powyżej 1,5 miliona. Średnia Unii Europejskiej to 60 proc., a w niektórych krajach skandynawskich wskaźnik ten dochodzi nawet do 90 proc. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, że firmy rodzinne stanowią znaczącą większość biznesów w Europie. Rodzinność firmy nie jest więc wyjątkiem, ale raczej regułą.
Wielu menedżerów dało się uwieść złudzeniu, że zarządzanie za pomocą przemocy jest łatwe. Wystarczy kazać coś zrobić i to coś będzie zrobione. Niestety nie jest to takie proste. Wbrew pozorom, posłużenie się przez lidera narzędziami przemocy prowadzi do sytuacji, w której nie tylko jego podwładni, ale również on sam zostaje zmuszony do wielu działań i zachowań. CZYTAJ WIĘCEJ
W rodzinnych firmach trzeba mieć o wiele większą umiejętność dialogu, budowania przejrzystych relacji, ale też dbać o same relacje w rodzinie – bo wszystko potem przekłada się na firmę.