
Krzysztof W. w 2015 roku posłużył się fałszywymi dokumentami i zatrudnił się jako ochroniarz pilnujący konwoje rozwożące pieniądze do bankomatów. Podczas jednego z dyżurów udało się mu przechytrzyć kolegów i ukraść samochód z 8 mln zł. Przestępca okazał się bardziej przebiegły, niż można było się spodziewać, a choć ostatecznie udało się go schwytać, to i tak kolejny raz udało się mu zadrwić z wymiaru sprawiedliwości.
REKLAMA
Pod wrażeniem sprytu Krzysztofa W. był nawet prokurator, który go oskarżył o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i kradzież mienia o znacznej wartości. Gdyby nie błędy popełniane przez pozostałe osoby, które brały udział w "skoku stulecia", "mózg" tej operacji pewnie nigdy nie zostałby schwytany. Przez nieporadność jego wspólników w ręce wymiaru sprawiedliwości wpadło w sumie 5 kompanów fałszywego konwojenta, w tym (4 byłych funkcjonariuszy policji).
Krzysztof W. — mózg "skoku stulecia" ukradł 8 mln, spłaci dług po 10 zł
W 2015 roku Krzysztof W. posłużył się cudzą tożsamością (podał, że nazywa się "Mirosław Duda") i wykorzystał fałszywe dokumenty, na podstawie których przyjęto go do pracy jako ochroniarz. Do jego obowiązków należało m.in. zabezpieczanie konwojów dostarczających pieniądze do bankomatów.Czytaj także: Słynny konwojent, który ukradł 8 mln zł wpadł... przez "Dudę". To było jego fałszywe nazwisko
Na służbie nigdy nic nie jadł i nie pił. Nie rozmawiał też z kolegami i nie dzielił się żadnymi szczegółami z życia prywatnego. Wcześniej drastycznie zmienił wygląd, brał suplementy na zwiększenie masy ciała, zgolił brodę i ogolił się na łyso.
Podczas jednego z dyżurów spokojnie wysadził z samochodu 2 członków konwoju, a kiedy tylko weszli do budynku banku... odjechał wypełnionym milionami zł bankowozem, włączył zagłuszacz GPS i uciekł do lasu, gdzie czekała na niego reszta wspólników gotowych do przerzucenia gotówki do drugiego samochodu. Po zabraniu pieniędzy auto dokładnie wyczyszczono chlorem i skrzętnie zatarto wszelkie ślady zbrodni.
Doskonale zaplanowany scenariusz "zbrodni doskonałej"
"Skok stulecia" okazał się doskonale opracowany. Poza kradzieżą w sumie 8 mln zł, nikomu nie wyrządzono żadnej krzywdy. Schwytanie fałszywego konwojenta okazało się dużo bardziej skomplikowane niż można byłoby sądzić. Choć policja wiedziała, kogo szuka, to nie dało się ustalić niemal żadnych szczegółów na jego temat.W miejscu pracy fałszywy konwojent (z zawodu krawiec) nie pozostawił po sobie żadnych śladów (celowo nigdy nic nie jadł i nie pił, a na dodatek na dyżurach zawsze pojawiał się w... rękawiczkach). Nie nawiązał żadnych bliższych relacji ze współpracownikami, dlatego właściwie nikt nie był w stanie powiedzieć nic konkretnego na jego temat.
Sprawa pewnie nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie błędy popełnione przez pozostałych wspólników Krzysztofa W. Kiedy członkowie rodziny jednego z nich po pewnym czasie wpłacili podejrzenie dużą kwotę na własne konta bankowe, powoli w ręce policji zaczęły wpadać kolejne zamieszane w przestępstwo osoby (w tym aż 4 byłych funkcjonariuszy policji).
Choć ostatecznie udało się schwytać także "mózg" całej operacji, czyli Krzysztofa W. kierującego "skokiem stulecia", to nadal jego spryt może wzbudzać podziw.
Przestępca odbył już 2/3 wymierzonej w 2016 roku mu kary (w sumie 8 lat i 2 miesięcy w Zakładzie Karnym we Włocławku), to teraz postanowił ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie warunkowe. Pomóc w tym ma mu w tym udowodnienie, że stara się naprawić wyrządzoną krzywdę i oddać kwotę, którą ukradł.
Jak ukraść 8 mln zł i... wyjść wcześniej na wolność?
Problem w tym, że z 8 mln zł zrabowanych podczas "skoku stulecia" do tej pory udało się odzyskać około 300 tys. zł. Skazany prawomocnym wyrokiem więzień, nie jest w stanie zarabiać więcej niż około 100 zł miesięcznie, a na dodatek na spłatę długu może przeznaczyć tylko 10 proc. dochodów. To właśnie dlatego Krzysztof W. postanowił spłacić część ukradzionej sumy — okazuje się, że całkiem niewielką...Okradziona firma ochroniarska, która poniosła straty przez zatrudnienie fałszywego konwojenta, doniosła reporterom "Superwizjera" TVN24, że na ich firmowe konto wpłynęła właśnie kwota w wysokości 10 zł od przebywającego w Zakładzie Karnym Krzysztofa W.
Wpłacając taką sumę co miesiąc oddanie skradzionych 8 mln zł zajęłoby więc w takim przypadku... 66 tys. lat — wyliczają poszkodowani.
O nowych szczegółach dotyczących "skoku stulecia" można się dowiedzieć więcej z "Superwizjera" na antenie TVN24.
Czytaj także:
źródło: Ekspress Ilustrowany / TVN24