
Po zdalnym wykładzie z anatomii dla studentów pierwszego roku Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy odbyła się dyskusja pomiędzy wykładowcami o zdawalności egzaminów zdalnych. Rozmowie przysłuchiwali się i nagrywali studenci, ponieważ prowadzący nie wyłączył platformy do zajęć. Szczegóły sprawy opisał portal Interia.pl.
REKLAMA
AKTUALIZACJA: Afera z nagranymi wykładowcami wywołała pierwsze efekty. Przeczytasz więcej pod tym linkiem.
Portal Interia.pl podał, że do rozmowy pomiędzy trzema wykładowcami na temat zdawalności egzaminów zdalnych doszło w poniedziałek po wykładzie z antropologii dla studentów pierwszego roku na Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. W rozmowie wzięli udział naukowcy z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy.
Rozmowie przysłuchiwali się studenci, ponieważ jeden z wykładowców zapomniał wyłączyć mikrofon i platformę, na której odbywały się wcześniej zajęcia. Co więcej, postanowili tę rozmowę nagrać. Podczas dyskusji padły skandaliczne wypowiedzi dotyczące sposobów utrudniania studentom zdania egzaminów.
Jak się okazało, zdaniem nagranych wykładowców jednym z największym problemów nauczania online są wyższe niż zazwyczaj wyniki na egzaminach. Podzielili się oni swoimi spostrzeżeniami na ten temat nieświadomi, że są nagrywani.
– Rozmawialiśmy już o tym, że zdawalność jest zdecydowanie za wysoka w formie zdalnej. Coś musimy z tym zrobić – zapowiedział jeden z wykładowców. – Wybrałem najlepszych studentów i robię dla nich specjalny test, też stacjonarny. Taki, że po cztery punkty mi piszą. Najlepsi – opowiedział drugi rozmówca.
– U nas jest ciśnienie, żeby zrobić egzaminy końcowe stacjonarne. Ale nie wiem, czy jest to w porządku do studentów. Jeżeli mieli zajęcia i zaliczenia zdalne, to jak ich weźmiemy na egzamin na żywo, to trafię potem do rektora na dywanik, bo może 40 proc. zda – dodał trzeci z nich.
Czytaj także: