"Chciałam Wam Panowie ogromnie podziękować... Dzięki Wam, odwołano planowe zabiegi/operacje... I po miesiącach czekania na wyczekaną operację, która miała zmienić moje życie na 'normalne' – wszystko odwołano i odesłano mnie do domu tak jak stałam" – podkreśla Beata Jaworska, internautka, we wpisie na Facebooku.
Adresatami postu są premier Mateusz Morawicki i minister zdrowia Adam Niedzielski. Kobieta podkreśla, że z niej, jak i z wielu innych osób, zrobiono "debila", gdy decyzją rządu wstrzymano planowe operacje w związku z postępami epidemii koronawirusa.
"Z guza, który musi być usunięty bo powoduje szereg nieprawidłowości w organizmie, co zostało stwierdzone przez fachowych lekarzy - nagle... NIE TRZEBA GO USUWAĆ! Nic się nie dzieje!!! Otrzymałam do rąk kartę anestezjologiczną, wszelkie wskazówki co do pielęgnacji rany, nazajutrz miała się odbyć operacja... A tu nagle wieczorem przychodzi lekarz twierdząc, że nic nie trzeba robić" – czytamy we wpisie kobiety.
Beata Jaworska wyjaśnia, że wszystko to stało się wtedy, kiedy poinformowano o odwołaniu planowych operacji z powodu pogarszającej się sytuacji epidemicznej.
"To nic, że guz nie wiadomo, czy jest rakowy.... To nic, że w każdej chwili może rosnąć i robić większy ucisk... To nic, że w każdej chwili może spowodować śmiertelna chorobę autoimmunologiczną (a już jest podejrzenie, że jest... Oczywiście brak chęci do konkretnych badań stwierdzających...). Nie ma zagrożenia życia... Nie trzeba operować... A ja z ciągłymi atakami zostałam 'wykopsana' jak idiotka..." – przyznaje autorka wpisu.
Kobieta zaznacza, że domyśla się, że nie jest jest to wina lekarzy, bo i im narzucono nowe zasady. "Mieliście rok czasu... KU***A ROK... Żeby przygotować nasze szpitale oraz kadrę lekarską na trwającą pandemię. Zamiast dokupić porządne respiratory, wyposażyć lekarzy, oddziały, DALIŚCIE KU***A MILIONY RYDZYKOWI. A teraz zabieracie zwykłym, szarym ludziom ostatnią deskę ratunku????" – pyta polityków PiS.
Dalej opisuje rzeczywistość z jaką zderzają się pacjenci każdego dnia. "Karetki nie chcą przyjeżdżać! W szpitalach nie ma miejsc! Oddziały udarowe full! (...) Dodzwonić się do przychodni?! Ja osobiście gdy dzwonię jest to około 40-70 razy, zanim ktoś odbierze i w ogóle będzie sygnał. (...) Gdybym była bardziej na siłach, pojechałabym do Warszawy i napluła Wam prosto w twarz za to co zrobiliście z moim krajem!!! Za to co robicie z Polakami!!!" – pisze wściekła kobieta.
"Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy. Was też to dosięgnie...." – podsumowuje swoją wypowiedź.
Wstrzymane zabiegi
Przypomnijmy, że minister zdrowia zaapelował o ograniczenie lub zawieszenie planowych zabiegów. Ma to związek z postępującą epidemią koronawirusa. W ten sposób placówki medyczne mają przyjąć więcej chorych na COVID-19. NFZ wydał oświadczenie w tej sprawie.
Jak wyjaśniono, ograniczenie nie powinno dotyczyć planowej diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych. "Przy ograniczeniu lub zawieszeniu udzielania świadczeń, należy wziąć pod uwagę przyjęty plan leczenia oraz wysokie prawdopodobieństwo pobytu pacjenta po zabiegu w oddziale anestezjologii i intensywnej terapii" – czytamy.
Dalej NFZ podkreśla, że chodzi przede wszystkim o pobyt w szpitalu w celu przeprowadzenia następujących zabiegów: endoprotezoplastyki dużych stawów, dużych zabiegów korekcyjnych kręgosłupa, zabiegów naczyniowych na aorcie brzusznej i piersiowej oraz pomostowania naczyń wieńcowych.
"Jednocześnie wskazujemy, że w każdym przypadku odroczenia terminu udzielenia świadczenia, należy indywidualnie ocenić oraz wziąć pod uwagę uwarunkowania i ryzyka dotyczące stanu zdrowia pacjentów, a także prawdopodobieństwo jego pogorszenia i potencjalne skutki" – dodano na koniec.