Rzucił dobrze płatną karierę prawnika, aby zostać artystą. Wojciech Brewka o tym, czym jest wolność
redakcja naTemat
16 marca 2021, 17:30·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 16 marca 2021, 17:30
Odmienił swoje życie i został artystą. Teraz jego obrazy wiszą w domach uznanych kolekcjonerów i osiągają pięciocyfrowe sumy na aukcjach. W swoim życiu zawsze czuł się wolny i tak pozostaje nadal. Wojciech Brewka – czterdziestolatek, jeden z najbardziej pożądanych artystów młodego pokolenia mówi o tym, czym jest dla niego wolność.
Reklama.
Jedyne czego się boi, to wtłoczenia go w ramy obowiązujących standardów. Mogłoby to spowodować u niego rozwój syndromu sztokholmskiego. Jako student prawa był utrzymywany przez swoją partnerkę Anię. Niektórzy wypominają mu, że był porostu utrzymankiem, chociaż on nazywa ją swoim pierwszym marszandem!
Podążając drogą innych naturszczyków, choćby lubianych aktorów Maklakiewicza i Himilsbacha, przełamuje stereotypy, opiera się głównemu nurtowi, pozostając wierny samemu sobie. Odnalazł balans w życiu zawodowym, które podporządkował synom: Igiemu i Guciowi oraz partnerce Ani. Wojciech Brewka – jeden z najbardziej pożądanych artystów młodego pokolenia mówi o tym, czym jest dla niego wolność?
Wielu artystów, w tym Remigiusz Mróz, skończyło prawo i przez jakiś czas pracowało w zawodzie. Twoja droga wyglądała podobnie. Czy żeby zostać twórcą trzeba być prawnikiem?
Jestem przekonany, że nie, ale w niczym to nie przeszkadza. Moje wykształcenie prawnicze pomaga mi w dyscyplinie życiowej i w wyznaczeniu celów, które chcę osiągnąć. Prawnik musi być zdeterminowany w swojej pracy i niewątpliwie ta nuta pozostała ze mną po skończeniu uczelni. Z jednej strony mam duszę artystyczną, a z drugiej postrzegam świat bardzo pragmatycznie.
Jeśli ma być coś wykonane, to robię wszystko, aby to zrobić. Moje marzenia nie są tylko marzeniami, a celami, które mam do osiągnięcia. Na pewno prawnik czy informatyk może być świetnym artystą, gorzej w drugą stronę.
Prawo nie może dać wolności, bo poruszamy się w granicach wyznaczonych przez kodeksy i regulacje prawne. Są granice, których nie można przekroczyć. A to oznacza, że nie możesz czuć się wolny. Ja zgadzam się z definicją, że wolność, to brak ograniczeń i zakazów. Tak naprawdę jesteś ograniczony jedynie przez swoją wyobraźnię, swoje doświadczenia oraz wyznaczone cele.
Wolność to też odpowiedzialność i przewidywalność przyszłej współczesności?
Jeżeli jesteś wolny, nie ograniczony swoimi lękami, to nie do końca przewidujesz skutki i konsekwencje swoich działań. Musisz dążyć do celu, robić to, co Ci podpowiada rozum i twoja kreatywność, odrzucając np. prawniczy pragmatyzm. Skupianie się na nieprzewidywalnej przyszłości oznaczałoby oddanie cząstki swojej wolności.
Ja działam spontanicznie i muszę to pokreślić, co zawsze robię, mam więcej szczęścia niż rozumu i do tej pory na wybranych przeze mnie drogach czekał sukces, choć po drodze zdarzają się chwile zwątpienia. Mam nadzieję, że tak już zostanie na zawsze.
Po co ci wolność, którą daje Ci sztuka? A może, to po prostu świadomość dała Ci wolność?
Od zawsze chciałem być wolny, mieć wolną głowę, bo wiedziałem, że dzięki temu będę szczęśliwy. Tak jak każdy człowiek, ja też dążę do szczęścia i dla mnie wolność to jedna z jego składowych! Nie mogę być ograniczany, bo wtedy czuję się zniewolony - obawiam się, że mógłbym się wtedy nabawić „syndromu sztokholmskiego”, czyli byłbym szczęśliwy, bo byłbym zniewolony.
To nie dla mnie, nie mógłbym darzyć sympatią tej sytuacji. Staram się być wolny w tym co tworzę, nie mam ograniczeń takich jak studenci ASP, którzy czysto tworząc swoje dzieła zastanawiają się, co powie ich profesor, jak zareagują koledzy z uczelni.
Wchodząc do świata sztuki, byłem kimś z zewnątrz bez ograniczeń. Miałem świadomość, że mogę ponieść porażkę choć głęboko wierzyłem, że się uda. Bycie samoukiem, w przeciwieństwie do wykształconych artystów, determinowało moje postrzeganie świata i tworzenie sztuki innej od tej z głównego nurtu.
Kiedyś oceniano mnie przez pryzmat wykształcenia i na początku miałem z tym problem, ale teraz kiedy moje obrazy mają różni kolekcjonerzy, a na kolejnych aukcjach osiągają coraz wyższe ceny, jestem postrzegany przez to, co tworzę i to mnie bardzo cieszy. Można mnie porównać do naturszczyków grających w filmach, którzy rozkochali w sobie publiczność np. Himilsbach i Maklakiewicz.
"Idziesz na aukcje, pokazują obraz i cisza. Licytują cisza. Pada cena. Brawa." Zgadzasz się z Fran Lebowitz, że żyjemy w świecie w którym brawa dostaje cena, a nie obraz? Pieniądze dają wolność?
Gdzieś usłyszałem cytat "Życie bez pieniędzy to niewola w nędzy" – trochę się z tym nie zgadzam. Przyjeżdżając do Warszawy nie miałem pieniędzy i byłem szczęśliwy, żyłem marzeniami i celami, Chodziłem po Warszawie i rozmawiałem z ludźmi na ulicy, czułem się wolny i szczęśliwy.
Pieniądze niewątpliwie pomagają. Ja teraz mogę malować najlepszymi farbami na rynku, mogę kupić płótno takie jakie chcę, nie jestem ograniczony technicznie. Nie tworzę dla pieniędzy, one są pochodną mojej twórczości. Podsumowując, powiedziałbym tak – pieniądze nie determinują wolności, ale ułatwiają bycie wolnym.
A sztuka?
Sztuka zawsze walczyła o wolność wypowiedzi. To szczególnie ważne teraz, kiedy nasza wolność jest ograniczana politycznie. Sztuka zawsze przesuwała granice wolności. Oczywiście tak daleko, dopóki nie robiła krzywdy drugiemu człowiekowi, czyli odbiorcy.
Artyści byli pierwszymi, którzy przekraczali kolejne granice. Dzięki temu, że moja pracownia ma po sąsiedzku dom aukcyjny Art in House, który regularnie przygotowuje aukcje sztuki młodej, mam okazję na codzień oglądać tę wolność, którą wyrażają artyści w swoich dziełach.
Przykładem artysty, którego twórczość byłaby zagrożona, gdyby wyrok był inny, to Borys Fidorowicz. Artysta pisze ikony z wykorzystaniem wizerunków świętych, nadając im współczesny wydźwięk społeczny. Czy to oznaczałoby, że jego dzieła musielibyśmy spalić? To co się dzieje teraz w Polsce, ograniczanie wolności dla „wyższego dobra” przywodzi mi na myśl systemy totalitarne, w których ograniczenia były wprowadzane dla „wyższego dobra”, a jednak wychodziło kompletnie inaczej.
Wolność to równość społeczna?
Nie powinniśmy łączyć tych dwóch pojęć. Każdy ma prawo być wolnym według własnej definicji, a tu jednak wchodzimy w zagadnienia związane ze statusem społecznym i zasobami finansowymi. Wydaje mi się, że niezależnie od statusu, można czuć się wolnym, tak jak ja, kiedy przyjechałem do Warszawy.
Byłem wtedy bez pieniędzy, żyłem dzięki mojej Ani i byliśmy szczęśliwi. Kiedyś nawet usłyszałem „Hej, to ty byłeś utrzymankiem”? I tak można na to spojrzeć, bo to ona nas wtedy utrzymywała, chociaż tych pieniędzy nie miała wiele.
Dzięki temu ja mogłem się uczyć i malować. Ja nawet na to spoglądam tak, że to Ania była moim pierwszym marszandem. Wierzyła w mój talent, wspierała mnie, finansowała, a teraz jest moją menadżerką. Najważniejsze, że od samego początku wiedziała, że będę artystą, chociaż poznała mnie jako studenta prawa. Od samego początku naszej znajomości budowaliśmy nasz związek na szczerości i zaufaniu.
Przeprowadziłeś się do Warszawy z Kalisza? Co było najtrudniejsze w podjęciu decyzji? Musiałeś zdefiniować się od nowa?
Każdy młody człowiek nie ma ograniczeń przez poczucie strachu, raczej poszukuje nowego i chętnie rusza w nieznane. Możliwość wyprowadzenia się z małej miejscowości, jaką jest Kalisz, do dużego miasta, gdzie można stać się anonimowym, uczestniczyć w nocnym życiu, poznawać nowych ludzi, jest niezwykle kusząca. Nie było to trudne!
Byłem zdeterminowany do osiągnięcia punktu, w którym teraz jestem. Wyznaczałem sobie kolejne cele, takie jak ukończenie studiów prawniczych, które pozwoliły mi zarabiać pieniądze. Dzięki temu mogłem realizować się jako artysta - zresztą taka była rada moich rodziców, którzy chcieli abym jednak zdobył jakiś dobrze płatny zawód. Gdy zacząłem zarabiać na sztuce wystarczająco, aby utrzymać siebie i rodzinę, przyszedł czas na kolejny krok – rzucenie pracy prawnika.
Zrobiłem to bez żalu choć była to najtrudniejsza decyzja w owym czasie, ale tak jak wspominałem wolność jest dla mnie wszystkim, więc nie zastanawiałem się wtedy nad konsekwencjami. Są tacy, którzy myślą, że moi koledzy prawnicy z tamtych czasów to nabywcy moich obrazów, ale tak nie jest. To rozdział zamknięty i jeżeli ktoś z nich ma mój obraz, to ja o tym nie wiem.
Trudno nie zapytać, jak tacierzyństwo wpłynęło na Twoją wolność?
Bycie tatą zmienia o 180 stopni postrzeganie świata. Ja nie utraciłem wolności, jakąś część jej oddałem sam dobrowolnie. Kiedy stajesz się tatą, to zmienia się wszystko. Ty sam chcesz zajmować się dziećmi, chcesz spędzać czas z rodziną, stajesz się bardziej odpowiedzialny.
Nie myślisz o tym, aby wskoczyć o poranku na motocykl i pojechać w góry na dwa tygodnie, to byłoby nie porządku w stosunku do moich bliskich, ale także i do mnie. Psychicznie taka sytuacja by mnie wykończyła. Może to zabrzmi dziwnie albo nie męsko, ale nie mogę pozwolić im, aby tęsknili za mną, a ja za nimi, bo mi odbiło i postanowiłem się wyrwać. Oczywiście to są ograniczenia w mojej głowie, które sam sobie narzucam.
Wiem, że ani chłopaki czy Ania nie powiedzieli by nic na mój wyskok, a nawet pewnie pożyczyliby mi udanego urlopu. Ale moja rodzina jest najważniejsza i uwielbiam spędzać czas z nimi.
Kiedy pojawiły się dzieci przebudowałem swoją wolność tak, abym miał zawsze czas na pracę, zabawę klockami z chłopakami, wspólną kolację i wieczór z Anią. Udało nam się osiągnąć balans między życiem rodzinnym, a moją pracą twórczą. Czuję się jak najbardziej wolny, bo nic i nikt mnie nie ogranicza poza mną samym.
To jaka jest kondycja Twojej wolności?
Dopóki mam możliwość podejmowania samodzielnych decyzji bez ograniczeń z góry, to czuję się wolny. Moją wolność ogranicza jedynie moja głowa, to co w niej jest oraz wyznaczona granica.